W ubiegłym tygodniu minęło 50 lat od startu Apollo 13 – misji, która miała być trzecim w historii załogowym lotem na Księżyc. Trzyosobowa załoga pod dowództwem Jamesa Lovella nie dotarła jednak do celu. Zamiast kolejnego sukcesu programu Apollo, lot stał się wydarzeniem, które zapamiętamy głównie ze względu na dramatyczną walkę o życie astronautów.
O tej misji mówiono potem: „porażka, która była sukcesem”. Nie udało się zrealizować jej głównego celu, członkowie załogi Apollo 13 nie wylądowali na powierzchni Księżyca, ale dramatyczna walka o ich życie sprawiła, że całą trójkę udało się bezpiecznie sprowadzić na Ziemię.
Podczas misji Apollo 13 stało się to, czego najbardziej obawiali się inżynierowie NASA – doszło do awarii w trakcie lotu w stronę Księżyca. Taka sama usterka mogła przydarzyć się podczas dwóch poprzednich misji Apollo, w tym podczas historycznego Apollo 11.
13 kwietnia 1970 roku, w odległości ok. 320 tysięcy kilometrów od Ziemi, doszło do zwarcia w układzie zasilającym silniki mieszające tlen w zbiornikach, a następnie do wybuchu tych zbiorników. To wywołało ciąg zdarzeń, które nie tylko przekreśliły szansę na dotarcie do Księżyca, ale i stanowiły śmiertelne zagrożenie dla astronautów misji Apollo 13.