Literatura: Maciej Marcisz
Dyrektor ds. promocji w Wydawnictwie W.A.B., autor książki „Taśmy rodzinne”
„2020 był w wydawnictwach rokiem niepewności, opóźnień i przesunięć premier – niektórzy debiutanci i debiutantki czy autorzy mniej komercyjnych książek musieli czekać dłużej, aż ich rzeczy się ukażą. Często czekają nadal. Cieszy, że 2020 był rokiem triumfu kobiet – najważniejsze nagrody literackie zgarnęły pisarki – Dominika Słowik, Dorota Kotas, Barbara Sadurska. Najgłośniejsze tytuły to też kobiety: Marta Dymek z »Jadłonomią«, Janina Bak ze »Statystycznie rzecz biorąc«, w literaturze zagranicznej »Normalni ludzie« Sally Rooney czy »Jesień« Ali Smith. Jeśli chodzi o czytelnictwo, ten rok na pewno okazał się przełomowy dla nowych form konsumpcji literatury: słuchowisk, ebooków i aplikacji streamingowych, takich jak Empik Go. Ostrożnie możemy prognozować, że czytelnictwo, między innymi dzięki tym formom, wzrosło. Do najważniejszych wydarzeń zaliczam »Ludową historię Polski« Adama Leszczyńskiego – monumentalną książkę, która przepisuje losy naszego kraju na nowo, pokazuje perspektywę większości naszych przodków, chłopek i chłopów, klasy ludowej. W 2021 branża wydawnicza wchodzi nieoczekiwanie wzmocniona”.
Inaczej wyglądał ten rok dla autorów i czytelników. Był bardziej czuły, jak zechciałaby nasza Noblistka, Olga Tokarczuk. To jej eseje zamknięte w tomie „Czuły narrator” stały się jednym z wydarzeń wydawniczych tego roku. Napisane już po otrzymaniu prestiżowego wyróżnienia, otworzyły nową drogę do rozumienia pisania Tokarczuk, ale też literatury w ogóle. A ta przecież 2020 rok przetrwać pomagała.
Zmieniła się komunikacja. Pisarze wychodzili do ludzi z drobnymi gestami. Książki z podpisem lub dedykacją można było upolować częściej. Taki kawałek szczęścia, zupełnie inny niż w kultowym filmie „Notting Hill”, w którym Hugh Grant wcielający się w rolę angielskiego księgarza, wyjaśnia, że niepodpisane egzemplarze pewnego autora to właściwie biały kruk. Nasza potrzeba bliskości realizowana była właśnie przez takie małe gesty.
W końcu w języku polskim ukazała się książka Sally Rooney „Normalni ludzie”. Surowa w językowych ozdobnikach i może dlatego tak uderzająca w formie. W trudnym roku, gdy zyskaliśmy, bez proszenia, czas na analizę różnych emocji, mogliśmy w końcu przyjrzeć się relacji międzyludzkiej – ważnej i poważnej. Pierwszej takiej. Raniącej i trochę romantycznej. A że polska premiera zbiegła się z premierą serialu „Normalni ludzie” w reżyserii Lenny’ego Abrahamsona i Hettie Macdonald z genialnymi rolami Paula Mescala (Connell) i Daisy Edgar-Jones (Marianne), gorączka na punkcie ulubionej powieści Baracka Obamy nie mijała. Za kilka tygodni (pod koniec lutego) premierę będzie miał debiut Rooney „Rozmowy z przyjaciółmi”, na który warto już czekać.
Równie ważną premierą okazały się „Testamenty” Margaret Atwood, kontynuacja „Opowieści podręcznej”. „Testamenty” przyniosły Kanadyjce nagrodę Bookera 2019.
Polska scena literacka nie zawiodła. Tegoroczna Nagroda Literacka Nike powędrowała do Radka Raka za „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakubie Szeli”, a Nike publiczności do Joanny Gierak-Onoszko za „27 śmierci Toby’ego Obdena”.
Choć podróżować w tym roku nie mogliśmy, od rzeczywistości oderwał nas Mariusz Szczygieł świetnym „Osobistym przewodnikiem po Pradze”. Potężną „Pokorę” zaprezentował Szczepan Twardoch, a Joanna Bator dała nam „Gorzko, gorzko”. Wszystkie świetne.
Absolutnym fenomenem 2020 okazała się „Moja znikająca połowa” Brit Bennet – ważnym również ze względu na historię Afroamerykanów i wpływie przeszłości na teraźniejszość.
Do biblioteczki z 2020 roku należy też dodać „Wierzyliśmy jak nikt” Rebecki Makkai, długo wyczekiwaną autobiografię „Look again” fotografa swingującego Londynu – Davida Bayley’a (wciąż w wersji angielskiej), brawurowego „Prince Polonia” Maxa Cegielskiego, równie zuchwałą „Dziką rzecz” Rafała Księżyka oraz wiersze i eseje tegorocznej Noblistki, Louise Glück.
Muzyka: Bela Komoszyńska
Autorka tekstów, piosenkarka, frontmanka zespołu Sorry Boys
„Dla świata muzyki 2020 był rokiem skrajnych emocji. Od przygnębienia wywołanego koniecznością odwołania tras koncertowych, do wzruszających momentów po tych nielicznych koncertach (które udało się zagrać latem lub online), po których dostawaliśmy wprost nadzwyczajny odzew od publiczności. Komunikat był jasny: »potrzebujemy muzyki, potrzebujemy sztuki«. Pandemia nie pozbawiła ludzi potrzeby wspólnego przeżywania emocji i obcowania ze sztuką. To jest informacja, która pozwala nam przetrwać”.
Trasy odwołane. Festiwale przełożone. Trudny rok. Choć to właśnie muzycy pierwsi ruszyli na pomoc zagubionym w pandemicznym bałaganie ludziom, nagle pozbawionym normalności, którą pielęgnowali przez ostatnie lata. I choć muzyki nie mogliśmy słuchać w plenerze, udało się podczas intymnych, domowych koncertów.
Intymny – właśnie taki dla muzyki był 2020 rok. Zobaczyliśmy naszych bogów, idoli w ich domach. Dziennikarze podczas wywiadów łączyli się z artystami siedząc w swoich pokojach, zaglądając do kuchni, sypialni, salonów gwiazd. Rozmowy były inne.
I granie stało się zupełnie nowe. Jednym z największych wydarzeń roku był kwietniowy koncert charytatywny „One World Together At Home Special to Celebrate COVID-19 Workers”. Ze swoich domów grali m.in. Rolling Stonesi, Paul McCartney, Elton John, Taylor Swift, Lizzo, Billie Eilish, Alicia Keys, Stevie Wonder, Chris Martin, Shawn Mendes, Sam Smith, Pharrell Williams, Rufus Wainwright. Lady Gaga, dzięki której koncert się odbył, ogłosiła, że udało się zebrać ponad 35 milionów dolarów. Pieniądze miały wesprzeć tych, którzy z pandemią walczyli na pierwszej linii frontu.
Oprócz tego muzycy raczyli nas doskonałymi płytami. Bezsprzecznie tytuł najlepszego krążka roku trafił w ręce Fiony Apple za „Fetch the Bolt Cutters”.
To piąty studyjny album Amerykanki – przyszedł po cichu. Bo tak lubi Apple. Szaleństwa lat 90. oddzieliła grubą kreską. A przynajmniej próbowała. Jeśli udziela wywiadów to jednego, dwóch. Jej kruchość i nieuchwytność mylnie w plastikowym świecie odebrano jako słabość. Fiona nigdy tego krytykom nie darowała. Bardzo kobiecy głos o rzeczach ważnych, wstydliwych, chowanych.
Z drugiej strony dostaliśmy też muzykę pocieszenia, mocno taneczną i na absolutnie wysokim poziomie. Na podium, tuż za Apple plasują się zatem Dua Lipa z mocną „Future Nostalgia” utrzymaną w rytmach dance-pop i nu-disco i Jessie Ware z wielkim zaskoczeniem „What’s your pleasure?”. To zwrot o 180 stopni w stylu Brytyjki. Mocne nawiązania do disco lat 70. i funku 80. W naszej rozmowie, tuż przed premierą płyty, Jessie powiedziała: „Chciałabym, żeby przy tym albumie ludzie się kochali”. To chyba wyczerpuje wszelkie próby opisów jej nowej muzyki. Taki jest ten album. Jednym z ważniejszych albumów roku jest też Kylie Minogue ze swoim „Disco” – jakaż to jest dobra, taneczna propozycja. Królowa ma się doskonale.
To, że rock’n’roll i punk są wciąż żywe dowiódł niezwykle świeży band Fontaines D.C. swoim „A Hero’s Death”, wydanym zaledwie rok po mocnym debiucie „Dogrel”. Pominąć nie można wielkiego powrotu The Strokes – „The New Abnormal”. Amerykanie być może nie pokazali niczego nowego, za to udowodnili, że Strokesi się nie skończyli i przypomnieli, dlaczego to właśnie oni dokonywali rockowej rewolucji początku XXI wieku. Dobry album. 2020 zamknął Książę Ciemności – Nick Cave. Ten rok miał być rokiem promowania jego najbardziej osobistego krążka „Ghosteen” – pierwszego w całości poświęconego tragicznie zmarłemu synowi. Gdy pandemia pokrzyżowała mu plany, dał samotny, intymny koncert. Jego zapis pod postacią płyty „Idiot Prayer: Nick Cave Alone At Alexandra Palace” to również obraz samotności 2020.
W Polsce na uwagę zasługuje m.in. niepokornie dobra Kasia Lins („Moja wina”) i panowie Waglewscy z do bólu czułym albumem „Duchy ludzi i zwierząt”.
Kończący się rok to też mocne uderzenie starej gwardii. Paul McCartney nagrał solidny album „McCartney III”, a Stonesi wypuścili reedycję „Goats Head Soup” promowaną piosenką „Scarlet” nagraną z Jimmym Page’em, założycielem Led Zeppelin. Klip powstał w opustoszałym londyńskim Claridge’s Hotel w samym środku pandemii. A jego głównym bohaterem został nikt inny jak jeden z najpopularniejszych aktorów 2020 – wspomniany już Paul Mescal.
Żegnaj roku 2020. Co przyniesie 2021?
W końcu. Przed nami cały rok 2021. Artyści, z którymi rozmawiałam nie mają odwagi, by powiedzieć, że to będzie ich rok. Ale kto ma dzisiaj odwagę, by coś deklarować? Zawsze o tej samej porze, pod koniec grudnia, powtarzamy, że kolejne 12 miesięcy będzie należeć do nas. To nasz czas! Robimy plany (które najczęściej porzucamy jeszcze w styczniu), a potem przychodzą rozczarowania. Może tym razem warto ich sobie oszczędzić?
W 2021 rok dobrze wejść bez nadmiernej ekscytacji dyktowanej popkulturowymi schematami. Już wiemy, że wiele tras koncertowych zostanie (jeśli jeszcze nie zostało) odwołanych. Festiwale wciąż stoją pod znakiem zapytania. Teatry, kina? Być może wrócą, ale zapewne przez długi czas jeszcze będą funkcjonować ze sporymi ograniczeniami. Mimo to – idzie dobre…
Z dobrym, wbrew pozorom, pozostawił nas też 2020. W czarnej dziurze niespodziewanie pojawiło się światełko zmian. Popkultura mocno zastanowiła się nad swoją kondycją i odpowiedziała na hasła skandowane podczas pochodów Black Lives Matter. Pharrell Williams, producent muzyczny i raper, w opublikowanym w tym czasie w „Time” eseju pt. „Amerykańska przeszłość i teraźniejszość naznaczone są rasizmem. Zasłużyliśmy na czarną przyszłość” pisał tak: „Ameryka powstała na fundamentach marzeń o ziemi, na której każdy jeden człowiek będzie równy innemu, na której obiecywano wolność i sprawiedliwość. Ale nigdy nie dotyczyło to czarnych”.
Alison Mosshart z The Kills, która w 2020 roku wydała zresztą świetny 7-calowy solowy album, idealny na samotną kwarantannę, potwierdziła w naszej rozmowie, że zaczęła się rewolucja, a świat w końcu musi się zmienić. Podobnie wypowiadała się Jessie Ware. Nic dziwnego #BlackLivesMatter był drugim najpopularniejszym hasztagiem 2020 roku tuż po #covid19.
2020 dał nam też wartościowe podcasty – rozrywkowe, naukowe, informacyjne, relaksacyjne. Okazało się, że chcemy słuchać innych, jak mówią mądrze, na ważne, aktualne tematy, które właśnie nas dotyczą. Dostaliśmy fantastyczne kino, doskonałe książki, kojącą muzykę, czułe gesty. I nadzieję, że jest na co czekać.