Najbardziej dochodowe marki zegarkowe świata w czasie pandemii okresowo wstrzymywały produkcję, jednak zdaniem Laurenta Dordeta, dyrektora generalnego zegarkowej sekcji domu mody Hermes, cała branża nadal przygotowuje zbyt wiele premier, a rynek jest zalewany kolejnymi modelami zegarków. „To nadal największa bolączka tego segmentu, przynajmniej w przypadku niektórych marek. Dopóki sprzedawcy czują zachętę do tego, by sprzedawać coraz więcej, problem zbyt dużych zapasów w magazynach nie zniknie” – powiedział Dordet w wywiadzie.
Czytaj też: Słynny zegarek marki Patek Philippe znika z rynku. Prezes firmy wyjaśnia powody tej decyzji
Czynnikami wpływającymi na nadprodukcję jest między innymi rosnący rynek zegarków używanych, popularność platform do sprzedaży zegarków „z drugiej ręki”, a także aktywność sukcesy Apple’a, które produkuje dziś ponad dwa razy więcej zegarków niż wynosi zegarkowy eksport Szwajcarii, a to wpływa niekorzystnie na część segmentu zegarków mechanicznych. W ciągu ostatnich czterech dekad ze Szwajcarii wyeksportowano miliard zegarków, jednak w 2020 roku, ze względu między innymi na ograniczenie turystyki, eksport zegarków spadł o 22 procent w porównaniu do 2019 roku.
Zdaniem Laurenta Dordeta poszukujące zysku marki straciły okazję do zrównoważenia produkcji i przemyślenia dotykającego je paradoksu, polegającego na tym, że jednocześnie muszą sprzedawać coraz więcej i zarazem walczyć o zachowanie ekskluzywnego charakteru swoich produktów. W efekcie rynek jest coraz bardziej skoncentrowany wokół pięciu szwajcarskich potęg, do których szef zegarkowego Hermesa zalicza Rolexa, Patka Philippe’a, Audemars Piguet, Cartiera i Omegę. „Jeśli nie jesteś jednym z tych pięciu liderów, funkcjonowanie na rynku staje się coraz trudniejsze. Branża zegarkowa mocno się polaryzuje, będziemy mieć coraz więcej zwycięzców, ale i coraz więcej przegranych” – powiedział Dordet.
Zegarek Hermes H08 z nowej kolekcji pokazanej podczas targów Watches & Wonders 2021. Fot: Hermes