Jeśli w 2021 roku są na świecie samochody, których właściciele wciąż potrzebują szoferów, to są to z pewnością Rolls–Royce’y. Większość kierowców prowadzących te samochody przechodzi przez „ręce” Andiego McCanna, Anglika szkolącego szoferów z całego świata w ramach programu treningowego firmy Rolls-Royce. Podczas wizyty w Warszawie Andi postanowił zabrać mnie na przejażdżkę po mieście najnowszym produktem firmy z Goodwood, modelem Ghost, żeby zademonstrować mi, co powinien umieć szofer idealny.
Ghost to Rolls–Royce nowej ery, samochód stosunkowo niewielki (jak na standardy Rolls–Royce’a), przeznaczony przede wszystkim dla ludzi, którzy lubią prowadzić, a szofera potrzebują jedynie od czasu do czasu. Niewielki Rolls–Royce? Mówimy o aucie, które na ulicach wygląda jak luksusowy jacht i zaskakuje poziomem luksusu. To wciąż auto, w którym na tylnej kanapie jest tyle miejsca, że możnaby tam rozbić namiot. Wsiadam więc do Ghosta i sadowię się na tylnej kanapie, a Andi zajmuje miejsce za kierownicą, po czym ruszamy.
Andi wyjeżdża na ulice Warszawy w popołudniowym szczycie. Porusza się ogromną limuzyną w mieście, którego nie zna, ale warszawski chaos nie robi na nim wrażenia. Szkolił kierowców na kilku kontynentach, jestem pewien, że widział bardziej chaotyczne miasta. Jedzie sprawnie, płynnie i swobodnie. Taki zresztą jest cel tej przejażdżki: pokazać, jak powinno wyglądać prawidłowe prowadzenie Rolls–Royce’a z pasażerem na tylnej kanapie.
Mamy XXI wiek, kto potrzebuje szoferów?
Kim są szoferzy prowadzący Rolls-Royce’y? – pytam, a Andi zaczyna opowieść. „To może być osobisty kierowca pracujący dla jednej osoby czy rodziny. Może to też być szofer zatrudniony przez dużą firmę albo grupę hotelową. W Hongkongu, w hotelu Peninsula, Rolls-Royce’y z szoferami są do dyspozycji gości. Jest też kategoria szoferów, którzy pracują dla kilku klientów i jeżdżą od czasu do czasu. To najczęściej dotyczy właścicieli właśnie takich modeli jak Rolls-Royce Ghost. Czasami wybierają się oni na przyjęcie albo na kolację i chcą napić się wina, więc rezygnują z prowadzenia. Wtedy dzwonią po szofera, który odwozi ich do domu”.