– To prawdziwy F-91W ? Mogę zobaczyć?
– Prawdziwy, szary. Mam też drugi, granatowy, bo przy zakupie pierwszego dorzucili mi go za połowę ceny. W sumie wyszło mniej niż 150 zł.
To autentyczna rozmowa, jaką przeprowadzili niedawno dwaj dziennikarze „Rzeczpospolitej”. Właściciel zegarka Casio F91-W to redaktor ekonomiczny, który z racji wykonywanej profesji ma częsty kontakt z menadżerami wysokiego szczebla. I, jak wynikało z jego wypowiedzi, ich też ogarnęło szaleństwo na punkcie wspomnianego modelu.
Ostatnio podczas spotkania z takim człowiekiem, bardzo się rozemocjonował, widząc Casio na moim nadgarstku. Powiedział, że też używa takiego samego, i zachwalał jego niewielkie rozmiary, dzięki którym łatwo wsuwa się pod mankiet.
Moda na ten konkretnie model nie jest przypadkowa, bo jest chyba najbardziej znanym w ofercie japońskiego producenta. Jest plastikowy, niekoniecznie ładny i teoretycznie niczym szczególnym się nie wyróżnia. Zdobył jednak sławę dzięki swoim słynnym posiadaczom. Z F91-W na nadgarstku dali się sfotografować m.in. amerykański krezus Chuck Feeney, wiceszef Hyundaia Chung Eui-sun, a przede wszystkim Barack Obama i Osama bin Laden.