Zamaszysty gest grubym pędzlem

Ja po prostu lubię wielokulturowość, integrację z innymi kulturami, języki. Fascynuje mnie świat. Stypendia czy inne osiągnięcia wynikają w dużej mierze z mojej pracy, ale są też rezultatem właśnie tych zainteresowań – mówi malarka, Maja Tomaszewska, stypendystka ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Królewskiej Akademii Historii i Sztuki w Segowii i Muzeum Sztuki Współczesnej Urban Nation w Berlinie.

Publikacja: 24.02.2020 09:19

Zamaszysty gest grubym pędzlem

Foto: sukces.rp.pl

Czym jest dla Ciebie malarstwo?

Wbrew pozorom nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ malarstwo po prostu wypełnia moje życie. Jest nieodzownym, naturalnym elementem mojej codzienności.

Od kiedy zajmujesz się malarstwem?

Od dziewięciu lat.

""

Foto: sukces.rp.pl

W jaki sposób malarstwo wypełnia Twoje życie?

Podczas malowania, procesu twórczego zaczynam „oddychać” malarstwem – mogę zaczerpnąć głęboko powietrza, a emocje, które odczuwam, są mocne i pełne. Nagle czuję, że mogę „sięgnąć nieba”, wszystkie cele i pragnienia, nawet te nieokreślone, stają się klarowne w momencie, kiedy kładę właściwą plamę. Malowanie sprawia mi radość, a jednocześnie jest sposobem wyrażenia tego, co czuję. Pozwala dzielić się z innymi moim postrzeganiem świata, tym, co mnie fascynuje i obok czego nie potrafię przejść obojętnie. Jest dla mnie codziennością, sposobem myślenia, obserwacji natury. Nieraz patrzę na mijanych ludzi i myślę „malarsko”, widzę obrazy, pociąga mnie układ kolorów albo kompozycja.

Twoje obrazy zdają się być malowane „grubym pędzlem”, są też mocno nasycone kolorem.

Nasycenie barw i intensywność wizualnego przekazu zdecydowanie są elementami, których szukam w malarstwie. I chyba mogę zgodzić się z tym „grubym pędzlem” (śmiech), bo rzeczywiście nieraz maluję fakturowo, szerokimi pociągnięciami. W moich obrazach widać ekspresję, zamaszystość, zdecydowanie, bo maluję przede wszystkim ruch. Myślę, że te cechy wynikają bezpośrednio z mojego temperamentu, być może nieodsłanianego aż tak bardzo w innych sytuacjach codziennego życia. Może właśnie dlatego malowanie jest dla mnie tak ważne ‒ pozwala mi wyrazić to, co wypływa najbardziej ze środka mnie samej. Od zawsze pociągał mnie w malarstwie właśnie ten zamaszysty gest, zdecydowanie, czyli obrazy, w których można odczuć jednocześnie mistrzowską technikę, przemyślaną taktykę, ale też szybkie, mocne działanie.

""

Foto: sukces.rp.pl

Jak szybko powstaje jeden obraz i jak przebiega proces tworzenia?

Nie ma reguły. Cały proces powstawania obrazu może trwać miesiącami, ale na jego namalowanie czasem wystarczy tydzień, a czasem – w zależności od techniki – nawet jeden dzień. Pomysł może dojrzewać bardzo długo, natomiast po zapadnięciu decyzji – czas jego realizacji, czyli etap, kiedy pędzel styka się z płótnem, trwa dość krótko, a sposób kładzenia farby jest rzeczywiście szybki i energiczny. Podczas malowania obraz nieustanie mnie przyciąga, nie potrafię zostawić go w pół drogi, czas zaczyna biec inaczej. Odchodzę, znowu się zbliżam, przyglądam mu się, „rozmawiam” z nim po cichu. Często słyszę od innych, że „tańczę” przy płótnie. Kiedy mam dobrą passę, czekam tylko tyle, ile trzeba, żeby odpowiednio wyschły warstwy struktur i laserunki, a potem znowu „atakuję”. Zdarza się, że zapominam o przysłowiowym „Bożym świecie” – nie czuję zmęczenia ani głodu, a godziny płyną nie wiadomo kiedy.

""

Kuszenie Bachusa

Foto: sukces.rp.pl

Złoty Indeks, stypendium Królewskiej Akademii Sztuki San Quirce w hiszpańskiej Segowii, stypendium Muzeum Urban Nation w Berlinie, stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego za wybitne osiągnięcia artystyczne ‒ autorytety w dziedzinie sztuki zauważają w Tobie ogromny potencjał. Skąd pomysł, żeby jeszcze w czasie trwania studiów brać udział w krajowych i międzynarodowych przedsięwzięciach na taką skalę?

Myślę, że to naturalna droga wśród studentów kierunków artystycznych. Większość osób już w trakcie studiów patrzy na swój przyszły zawód w szerszej perspektywie, sprawdza, jak to, czym się zajmują, będzie funkcjonowało w przyszłości. Dla mnie od początku bardzo ważne było, żeby w tym okresie nie zamykać się tylko na uczelni ‒ dlatego podróżowałam, a nawet spędziłam rok studiując za granicą. Na pewno wpływ na mnie i moje decyzje wywarła specyfika mojej macierzystej uczelni – Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie uczymy się, że warto wychodzić poza gmach uczelni, nawiązywać kontakty, poznawać ludzi na całym świecie. To pozwala zdobyć nowe doświadczenia, poszerzyć wiedzę, uczy tolerancji, zrozumienia, a także inspiruje i stymuluje. A ja po prostu lubię wielokulturowość, integrację z innymi kulturami, języki. Fascynuje mnie świat. Wymienione stypendia czy inne osiągnięcia wynikają oczywiście w dużej mierze z mojej pracy, ale są też rezultatem właśnie tych zainteresowań.

""

Polish artist Maria Magdalena Tomaszewska during the second volume of the Artist in Residence scholarship program “FRESH A.I.R.“ at Urban Nation Museum for Urban Contemporary Art in 2019. photo by Nika Kramer @urbannationberlin @mmtomaszewska @nikakramer #UrbanNation #UrbanNationBerlin #MuseumforUrbanContemporaryArt #streetart #urbanart #contemporaryart #art #research #residencies

Foto: sukces.rp.pl

Cały czas rozmawiamy o malarstwie, a jednak kończysz studia na Wydziale Grafiki. Co jest Ci bliższe?

To prawda, wybrałam Wydział Grafiki, ponieważ chciałam dowiedzieć się jak najwięcej i zdobyć różne umiejętności. A właśnie ten kierunek pozwolił mi poznać przekrojowo większość technik graficznych, zarówno komputerowych, projektowych, jak i warsztatowych – tych bardziej tradycyjnych. Mogłam spróbować technik takich jak akwaforta, akwatinta, litografia, miękki werniks, sucha igła, linoryt… Obecnie jestem na roku dyplomowym i specjalizuję się w litografii, która spośród wymienionych form graficznych jest zdecydowanie najbliższa tradycyjnemu malarstwu i rysunkowi.

Na ile rynkowy jest twój zawód? Czy ze sztuki można się utrzymać?

Jestem dopiero na początku drogi, ale z pewnością mogę powiedzieć, że zarobki związane z moją twórczością pozwalają mi żyć na poziomie, który teraz mnie zadowala. To duże szczęście i dobra wróżba na przyszłość. Malarstwo to nie jest zawód, który od początku przynosi regularne przychody. Ma to swoje plusy i minusy. Są momenty, w których długi czas można spać spokojnie, kiedy indziej trzeba zastanawiać się, co będzie w nadchodzącym miesiącu. Myślę, że to typowe dla większości zawodów artystycznych.

""

Foto: sukces.rp.pl

Na początku marca odbędzie się wernisaż twojej nowej wystawy indywidualnej. Jaki jest jej temat?

Pokażę autorski projekt „The Human Landscape” („Pejzaż Ludzki”), cykl obrazów, który zrealizowałam niedawno podczas stypendium-rezydencji w Muzeum Urban Nation w Berlinie. Na wybranych przykładach opowiadam o dzisiejszej panoramie mieszkańców Berlina, miasta, które w dobie migracji i mieszania się kultur jest prawdziwym tyglem kulturowym. Dla mnie pejzaż to nie tylko budynki i natura, ale przede wszystkim ludzie zamieszkujących daną przestrzeń. Zresztą temat tak pojmowanego pejzażu interesował mnie nie tylko w Berlinie, ale też dużo wcześniej, podczas podróży po hiszpańskiej Andaluzji, i jeszcze wcześniej w Polsce. Zaczęło się od przemierzania jednej z polskich wsi. Pukałam wtedy do drzwi nieznanych ludzi z pytaniem czy zgodziliby się pozować do portretu malowanego na żywo.

I jaka była reakcja ze strony mieszkańców polskiej wsi?

Reakcje były przeróżne! Każdego dnia nowa przygoda. Pewna pani powiedziała, że zapozuje pod warunkiem, że następnego dnia pomogę jej zbierać ziemniaki z pola. Inna zabrała mnie do miejscowego klubu folklorystycznego, pokazała mi wspaniałą kolekcję strojów ludowych, stadninę koni, gdzie miałam okazję przejechać się wierzchem… Zachłystując się tym bogactwem inspiracji, namalowałam wielkoformatowy portret jej pełnej postaci. Stałyśmy wtedy w polu przez cały dzień, w palącym słońcu. Malując myślałam o malarstwie Jean Francois Milleta i o polach van Gogha. Później sportretowałam jeszcze jej prababcię, która cały czas modliła się z różańcem w dłoni. To było nieustanne odkrywanie i tak zaczęło się moje zainteresowanie ludzkim pejzażem.

""

Foto: sukces.rp.pl

Malowałaś ludzi także podczas stypendium Królewskiej Akademii San Quirce w Segowii. Jak tam trafiłaś?

Zostałam wybrana, żeby reprezentować uczelnię w Grenadzie, na której wówczas studiowałam. Każdego roku wszystkie Akademie Sztuk Pięknych z całej Hiszpanii wybierają w drodze konkursu po jednej osobie, która ma reprezentować każdą z uczelni.

I zostałaś wybrana, chociaż byłaś studentką z wymiany zagranicznej?

Tak, to było dla mnie wyjątkowe wyróżnienie, bo dostałam się tam jako jedyna osoba spoza Hiszpanii. Byłam wdzięczna, że uczelnia w Grenadzie obdarzyła mnie takim zaufaniem. Tamten rok w Grenadzie był ogromnie ważny w moim rozwoju artystycznym ‒ utwierdził mnie w przekonaniu, że chcę poświęcić moją przyszłość malarstwu. Odtąd malowałam z jeszcze większą intensywnością i pasją.

""

Foto: sukces.rp.pl

Gdzie w najbliższej przyszłości można zobaczyć rezultaty tej intensywności?

Warto wspomnieć o dwóch wydarzeniach. Pierwsze to wystawa, o której rozmawiałyśmy. Wernisaż odbędzie się na początku marca w galerii Bacalarte ul. Litewska 11/13 w Warszawie, prowadzonej przez pana Roberta Andrade. Pokażę tam berliński projekt pod nazwą „Rostros” (hiszp. twarze, rysy twarzy). Drugie bardzo ważne dla mnie wydarzenie, to obrona mojej pracy dyplomowej, która odbędzie się na przełomie czerwca i lipca w Teutsch Gallery przy ul. Mazowieckiej 10. Obrazy olejne i litografie, które tam zaprezentuję, to najnowsza część mojego twórczego dorobku. Z radością czekam na ten dzień, bo to najnowsze prace, które nie zostały i nie zostaną zaprezentowane nikomu do momentu prezentacji dyplomu. Zdradzę tylko, że wystawa będzie dotyczyła flamenco i mam nadzieję, że podczas otwarcia wernisażu będzie można także podziwiać taniec flamenco na żywo. Serdecznie zapraszam – szczegółowe informacje będą pojawiały się na moich stronach na Facebooku i Instagramie.

Maja Tomaszewska – polska malarka i graficzka związana z południową Hiszpanią, gdzie mieszkała i studiowała. Łączy w swojej twórczości technikę polskich mistrzów z andaluzyjskim temperamentem i ekspresją. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (PL), Królewskiej Akademii Historii i Sztuki w Segowii (Hiszpania) i Muzeum Sztuki Współczesnej Urban Nation w Berlinie (Niemcy), wielokrotnie nagradzana autorka licznych wystaw indywidualnych i zbiorowych – w kraju i za granicą. W twórczości najbardziej fascynuje ją zatrzymywanie ulotnych chwil. Wierzy, że nie ma większego kunsztu, niż postawienie jednej kreski, celującej od razu we właściwy punkt. Los ojos son el espejo del alma – oczy są zwierciadłem duszy, to hiszpańskie przysłowie, którego przekaz jest jej bliski. W portretowanych postaciach szuka ich prawdziwej historii.

Czym jest dla Ciebie malarstwo?

Wbrew pozorom nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ malarstwo po prostu wypełnia moje życie. Jest nieodzownym, naturalnym elementem mojej codzienności.

Pozostało 98% artykułu
Piękne Rzeczy
Ukryta przez 100 lat. „Najcenniejsza kolekcja monet na świecie” idzie pod młotek
Piękne Rzeczy
Zawrotna kariera kalendarzy adwentowych. Marki luksusowe je pokochały
Piękne Rzeczy
Rezydencja rodziny Kennedych we Francji na sprzedaż. Tu JFK uczył się pływać
Piękne Rzeczy
Kidult na zakupach świątecznych. Dlaczego dorośli kupują sobie zabawki?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Piękne Rzeczy
„Prezenty dopaminowe”: nowy trend objął też tradycje świąteczne