Rynek drogich zegarków mechanicznych rzadko przeżywa wstrząsy. Jego cechami są stabilność, konserwatyzm i przewidywalność. Czasem jednak dzieją się rzeczy, które wytrącają wszystkich z tej przewidywalności. Takie wydarzenie miało miejsce niedawno. Patek Philippe, najsłynniejszy na świecie producent zegarków mechanicznych, ogłosił, że kończy produkcję jednego ze swoich najbardziej poszukiwanych modeli, stalowego Nautilusa Ref. 5711.
Koniec produkcji zegarka Patek Philippe Nautilus Ref. 5711. Jak prezes firmy tłumaczy tę decyzję?
Ta informacja wprowadziła rynek i klientów w stan szoku, po którym nastąpiła faza szalonej spekulacji. Stalowy Nautilus to jeden z najchętniej kupowanych zegarków przez kolekcjonerów, dla których oprócz wyjątkowej jakości zegarka, liczy się też potencjał inwestycyjny. Nie od dzisiaj o niektórych modelach Rolexa, Patka czy Audemars Piguet mówi się, że są lokatą kapitału pewną jak złoto – zainteresowanie nimi jest tak duże, że można je odsprzedać bez trudu, a przy tym zarobić na transakcji, bo wartość tych zegarków stale rośnie.
Czytaj też: Nowy Apple Watch? Nie, to zegarek-żart, który stał się hitem
Jednak to, co działo się po ogłoszeniu decyzji o rezygnacji z produkcji Nautilusa Ref. 5711, przypomina gorączkę złota. W serwisach internetowych zajmujących się rynkiem wtórnym zegarków, ceny tego modelu poszybowały w górę w tempie, który niektórym kojarzy się z szaleństwem spekulacji na rynku Bitcoina. Stare, nobliwe marki luksusowe nie lubią zamieszania wokół siebie, dlatego prezes firmy Patek Philippe, Thierry Stern, zabrał głos udzielając wywiadu dziennikowi „New York Times”.