From the Garden House, projekt domu autorstwa studia KWK Promes. Fot: Jakub Certowicz
Foto: sukces.rp.pl
PP: Producent gwoździ może kochać to, co robi, pod warunkiem, że ma przekonanie, że jego gwoździe, którymi ktoś przybije połać dachu, jako jedyne w czasie potężnej burzy nie pozwolą wichurze oderwać dachu i w ten sposób uratują kogoś przed utratą domu. Jeśli będzie tak o nich myślał, to będzie oznaczało, że kocha wytwarzanie gwoździ.
Pracy nie trzeba kochać, ale trzeba widzieć w niej poczucie sensu. Miłość zarezerwowana jest dla relacji intymnych.
Widzę, że coraz więcej młodych ludzi ma poczucie misyjności. Mówią do nas: mam jeszcze 3 inne oferty pracy, ale… czy wy wspieracie WWF? Wow, ekstra. Pomagacie osobom z niepełnosprawnościami, systemowo i od wielu lat? Świetnie, chciałbym u was pracować.
Sukces: Przez ostatnie dwie dekady rzeczywistość, w której funkcjonujemy, znacząco przyspieszyła. Otacza nas mgła niewiadomej. Stała się ona jedną z głównych zmiennych. Jak oswoiliście z tym siebie i ludzi z którymi pracujecie?
PP: To, co się dzieje w świecie, wymusza nas zachowanie jeszcze większego spokoju. Gdy Roberta nagle oblegną jego ludzie, zadając mu tysiąc pytań, naturalną reakcją jest zawołanie: „chwileczkę, poczekajcie”. Tak trzeba się ustawiać do współczesnego świata. Gdy świat zaczyna wariować, paradoksalnie trzeba zwolnić. Rzymianie mówili: festina lente, spiesz się powoli. Trzeba dobrze przemyśleć każdą decyzję, bo nie nadążymy za pewnymi zmianami. Trzeba wdrażać narzędzia, które stają się częścią rzeczywistości, ale nie zawsze trzeba się z tym światem ścigać. Trzeba zachować pewien spokój, a polega on również na tym, by coraz więcej wiedzy umieć znaleźć ad hoc, a nie mieć ją w głowie. Jest tyle informacji, że trzeba wiedzieć, jak po nie sięgnąć.
RK: Do swojej pracy podchodzę bardzo poważnie, dlatego moralność w tym zawodzie jest dla mnie bardzo ważna. Przez wiele lat byłem dumny z bycia architektem. Miałem poczucie, że zostawiam po sobie jakiś trwały ślad. Tymczasem ten ślad okazuje się problemem. Raport ONZ z 2019 roku na temat stanu klimatu nie pozostawia złudzeń. Udział w jego niszczeniu przez budownictwo jest ogromny. To spowodowało u mnie jakiś rodzaj wyrzutów sumienia. Bycie dumnym z tego, co robię nagle zamieniło się w poczucie winy, że przyczyniam się w jakimś stopniu do niszczenia świata. Mówię zupełnie serio. Jesteśmy firmą mocno obserwowaną, czasami też atakowaną za niektóre działania. Zawsze odpowiadałem na zarzuty szczerze, zgodnie ze swoimi przekonaniami. Dzisiaj, przy stanie wiedzy, którą mam, pojawiły się u mnie pewne wątpliwości. Gdybym dzisiejszą wiedzę miał 10-15 lat temu, pewne rzeczy robilibyśmy pewnie inaczej. Wtedy nie wiedzieliśmy, teraz wiemy.
Sukces: Co można w takim razie zrobić lepiej?
RK: Zewsząd słychać, że jako ludzkość powinniśmy przyhamować – zgadzam się z tym absolutnie, ale jednocześnie nie wierzę, że wszyscy to zrobią. A nawet gdyby w jakiejś perspektywie tak się stało, wyliczenia pokazują, że to już nie wystarczy. Trzeba więc przyhamować – ale z drugiej strony trzeba też dodać gazu.
Jeśli schrzaniliśmy coś na tej planecie, to teraz musimy skupić się na tym, by spróbować to naprawić. To czas dla innowatorów.
Jeśli dwutlenek węgla jest takim problemem, stwórzmy rozwiązania, które pozwolą go związać. Wymyślmy materiały i technologie, które będą pochłaniać CO2. Głęboko wierzę w takie podejście. Myślę o tym, gdy zasypiam i gdy się budzę. Zamierzamy wystosować apel do specjalistów z różnych dziedzin, byśmy wspólnie robili burze mózgów. Mam nadzieję, że chętni się znajdą. Może to naiwny pomysł, a może dzięki temu apelowi zdarzy się coś dobrego? Spójrzcie, co się wydarzyło, w ciągu roku powstały szczepionki na Covid. Udało się wymyślić coś, co ratuje ludzkość. Wciąż jednak nie dostrzegamy, że klimat na Ziemi się zmienia i trzeba to zatrzymać. To jest wielkie wyzwanie. Czas na przełom, także w architekturze. Po raz ostatni zdarzył się on sto lat temu. Moderniści mieli szczęście, bo żyli w przełomowych czasach. Być może nam również dane będzie dokonać przełomu.