Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich architektów. Wywalczył też już miejsce w światowej elicie, czego dowodem jest książka słynnego krytyka architektury Philipa Jodidio poświęcona jego projektom. Projektowanie to jednak niejedyna jego pasja. „Mówię o architekturze i tłumaczę ją. To moja druga działalność, bardzo dla mnie ważna” – podkreśla Robert Konieczny z katowickiej pracowni KWK Promes.
Sukces: Jest pan współautorem dwóch archiprzewodników – po Europie i po Polsce. Podróżuje pan w poszukiwaniu architektury?
Robert Konieczny: Nie. Zostałem poproszony o napisanie tych przewodników, ale na początku nie bardzo miałem na to ochotę. Jestem czynnie działającym architektem, bardzo aktywnym zawodowo. Nie jestem natomiast krytykiem i w krytykę nie chciałem się bawić. Wydawnictwo jednak nalegało, dlatego namówiłem do współpracy Tomka Malkowskiego, architekta, a także krytyka i przy okazji podróżnika. Uwielbiam rozmawiać z nim o architekturze, a do tego Tomek kapitalnie o niej pisze. Właśnie w tej formule zaczęliśmy tworzyć archiprzewodniki.
Jaki był klucz doboru miejsc?
Szukaliśmy nowych i świeżych rozwiązań, które przecierają szlaki. Spędziliśmy setki godzin na dyskusjach i zebraliśmy ponad setkę obiektów. Niektóre pracownie były na naszej liście reprezentowane bardziej, inne mniej. Tomek proponował, żeby to wyrównać. Byłem przeciwny, bo to nie demokracja. Niektórzy robią więcej ciekawych rzeczy, inni nie robią ich w ogóle. Taki jest ten nasz archiprzewodnik po Europie.
Czytaj więcej
Niezwykła willa ma szansę stać się nową atrakcją turystyczną dla miłośników architektury. Potrzeb...
W części pierwszej, europejskiej, padają mocne słowa. „Nie widziałem szansy, żeby zapełnić całą książkę polskimi budynkami” – pisze pan we wstępie. A jednak archiprzewodnik po Polsce powstał. Czyli coś się musiało zmienić?
Zmianie uległy kryteria. Jeżeli mamy szukać budynków innowacyjnych, to w Polsce takich obiektów jest niewiele. Dlatego zmieniliśmy podejście i postawiliśmy na budynki ciekawe. Wyszliśmy z założenia, że ma to być reklama Polski i polskiej architektury, więc tak dobieraliśmy zdjęcia, żeby pokazać na nich to, co najfajniejsze. Dla mnie kluczowe było, żeby budynki zostały dobrze „wytłumaczone”. Mam fioła na tym punkcie, staram się opowiadać o architekturze w sposób zrozumiały. Tak też powinno się mówić o warszawskim MSN-ie.