Złapać Jakuba Józefa Orlińskiego to duże wyzwanie. Jest rozchwytywany, jeden projekt artystyczny goni drugi, a kolejne cykle koncertów powodują, że nieustannie przemierza świat. Do zbiorowej świadomości przedarł się w 2017 roku, gdy w serwisie Youtube pojawił się filmik, w którym Jakub, ubrany w koszulę, szorty i buty sportowe (zaklina się, że zapewniano go, iż występ nie będzie filmowany) śpiewa „Vedro con mio diletto” Vivaldiego. Uderzający był kontrast między młodzieńczą energią Jakuba a barokowym repertuarem. Po raz kolejny okazało się, że klasykę da się opowiedzieć nowocześnie, czego dowodem może być też najnowszy projekt muzyczny, międzynarodowy festiwal muzyczny Break in Classic, realizowany wspólnie z pianistą Aleksandrem Dębiczem. Dzisiaj Jakub jest wielką gwiazdą muzyki klasycznej, ale szufladkowanie powoli zaczyna go uwierać.
Wikipedia pisze o tobie: Jakub Józef Orliński – polski śpiewak, kontratenor i b-boy. Taki opis cię zadowala?
Zawsze mówiłem o sobie: Jakub Józef Orliński, kontratenor. Jestem już poza b-boyowym stylem życia, ale jeśli zetkniesz się z hip-hopem, zostaje on w twoim sercu na całe życie. Nie da się tego po prostu zostawić. Mimo to myślę, że dzisiaj powiedziałbym o sobie: Jakub Józef Orliński – i tyle. Staram się unikać rozmaitych szufladek w rodzaju: „Jakub śpiewa kontratenorem” albo „Jakub jest tancerzem”. To wszystko prawda, ale robię teraz także projekty, które zahaczają o inne obszary. Weźmy choćby współpracę z marką biżuteryjną, której efektem jest moja linia biżuterii albo klip reklamowy z moim udziałem, którego reżyserką jest Małgorzata Szumowska. Pojawia się wiele fajnych projektów artystycznych, które nie dotyczą jedynie Jakuba kontratenora albo Jakuba b-boya, dlatego coraz częściej myślę i mówię o sobie po prostu „Jakub Józef Orliński”. Dzieje się bardzo dużo rzeczy, o których dawniej nawet nie śniłem. Otwierają się drzwi do projektów i tematów, które do niedawna wydawały się poza zasięgiem. Wszystko wokół mnie zmienia się bardzo szybko, to daje mi dużo ekscytacji, a także poczucie, że tyle jeszcze jest do zrobienia, do nauczenia i do odkrycia. Żyję intensywnie, ale to fajne życie. I najważniejsze – cały czas odczuwam artystyczny głód.
Nie martwi cię, że być może tego jest wręcz za dużo?
Mam za sobą trudny okres, który pomógł mi zrozumieć, że nie można mieć wszystkiego i że nie starczy mi życia na realizację każdego pomysłu, który rodzi się w mojej głowie. Wcześniej nie umiałem się z tym pogodzić. Odczuwałem głęboki smutek na myśl o tym, że nie mam szans poznać wszystkich wartościowych rzeczy, które mogłyby mnie zmienić jako człowieka i artystę. To było bardzo smutne uczucie.
Jakub Józef Orliński na okładce wiosennego wydania magazynu „Sukces”, dodatku dla prenumeratorów „Rzeczpospolitej”.
Jak się z tym pogodziłeś?
Zrozumiałem, że nie mam za dużo czasu. Wszystko dzieje się bardzo szybko, a lata mijają błyskawicznie, więc muszę podejmować przemyślane decyzje dotyczące kierunku, w którym zmierzam – a także pogodzić się z tym, że gdy otwierają się jakieś drzwi, inne w tym samym momencie mogą się zamknąć. Teraz bacznie obserwuję to, co dzieje się wokół mnie. Zdałem sobie sprawę, że nie mam czasu na głupoty. Nie chcę marnować życia artystycznego na tematy, które nie są dla mnie wartościowe.