Reklama

Przywrócili do życia markę Yestersen. „Chcemy demokratyzować dobry design”

Naszym marzeniem jest to, żeby za parę lat ludzie w Europie Zachodniej, myśląc „design z Europy Wschodniej” czy „polski design”, myśleli o Yestersenie – mówi Karol Misztal, który wspólnie z Maciejem Cyprykiem odpowiada za powrót marki Yestersen, kilka lat temu czołowego gracza na polskim rynku designu vintage.

Publikacja: 01.08.2025 11:13

Maciej Cypryk i Karol Misztal: „Przez kilka lat nikt nie załatał dziury na rynku po Yestersenie”.

Maciej Cypryk i Karol Misztal: „Przez kilka lat nikt nie załatał dziury na rynku po Yestersenie”.

Foto: Dimitry Petrov

Historia Yestersena jest niezwykła. Kilka lat temu był to czołowy gracz na polskim rynku oferujący klasyczny europejski design. Był – po czym zniknął. W 2022 roku Karol Misztal, twórca Yestersena, ogłosił, że spółka zawiesza działalność. – Byłem bardzo rozgoryczony, Yestersen był projektem mojego życia – mówi Misztal. W tym roku Yestersen powraca w nowej formule. – Przez parę lat nikt nie załatał tej dziury na rynku – dodaje Maciej Cypryk, twórca sukcesu marki 366 Concept, a obecnie także współtwórca nowego Yestersena. Teraz celem jest nie tylko Polska, ale i Europa. – Być może za pięć lat spotkamy się w butiku Yestersena w Paryżu? – mówi Karol Misztal. 

Yestersen zniknął na kilka lat. Jak w tym czasie w Polsce zmieniło się myślenie o designie? 

Karol Misztal: Gdy Yestersen debiutował w 2015 roku, byliśmy tuż przed szczytem wielkiej fali fascynacji stylem mid-century modern. W 2011 roku w Warszawie odbyła się wystawa „Chcemy być nowocześni”, która przyczyniła się do wybuchu popularności polskiego modernizmu. Następowała pokoleniowa zmiana w świecie antykwariatów. Popularność zyskało też pojęcie „vintage”, wzornictwo mid-century zaczęło zyskiwać na znaczeniu. Teraz następuje kolejna zmiana. Pojawia się fascynacja postmodernizmem, designem polskim i zagranicznym z początku lat 90. – projektami Philippe’a Starcka, marki Kartell czy Oskara Zięty z końca lat 2000. To wszystko sprawiło, że w tej chwili jest o wiele więcej podmiotów, które oferują produkty vintage. Pojawiła się też nowa kategoria mikrobutików, które sprowadzają design z Francji czy Włoch. Wcześniej kierunki importu były inne, dominowała Skandynawia czy Niemcy. Teraz pojawia się bardzo dużo świetnego wzornictwa z lat 80. i 90., więc oferta stała się bogatsza. Przez lata vintage kojarzono z komodami, stołami czy krzesłami. Często pod tą nazwą sprzedawano też zwykłe meble holenderskie sprzed kilku dekad. Chcemy edukować klientów na temat tego, co oznacza słowo vintage. Zmiana polega między innymi na tym, że kiedyś vintage miał kolor drewna tekowego. Teraz stał się ultrakolorowy. Ta stylistyka wraca, bo ludzie tego chcą.

Czytaj więcej

Tomek Rygalik: Łatwo krytykować plastik. Co dobrego mogę zrobić z tego tworzywa?

W ciągu tych kilku lat wyrosło nowe pokolenie klientów i klientek? Nagle mówimy o wzornictwie z lat 80. czy 90., a nie mid-century. To zmiana pokoleniowa?

Karol Misztal: Przede wszystkim zmienił się polski design. Gdy pod koniec roku 2019 rodzina Juroszków doinwestowała naszą spółkę, wykupiła  współzałożyciela oraz fundusz, zapadła decyzja, że Yestersen będzie największym w Polsce dystrybutorem designu premium. Budowaliśmy ofertę głównie w oparciu o zagraniczne marki. Dość szybko w ofercie Yestersena znalazło się ich ponad 150. Potrzebowaliśmy tego, żeby Yestersen był skalowalnym, dużym projektem. Przy okazji jednak pomijaliśmy polskich producentów i projektantów. Z kilku powodów – przede wszystkim polscy wytwórcy wydawali się nam wówczas dość niszowi, a my rozwijaliśmy nasz biznes pod obrót. Maciek z kolei był blisko świata polskich producentów i projektantów. Przez ostatnie lata pokazywał mi marki, z którymi rozmawia i wyzwania, przed którymi one stoją. Tak zrodziła się wizja „rozszerzonego” Yestersena. Wcześniej, importując zagraniczny design do Polski, w pewnym sensie woziliśmy drewno do lasu. Na polskim rynku działali inni dystrybutorzy. To oznaczało presję, żeby produkt sprzedać jak najszybciej i walkę cenową. Zamiast wejść na ścieżkę do turbowzrostu, wkroczyliśmy na „czerwony ocean”. Rynek vintage wprawdzie rósł, ale rynek współczesnych produktów rozwijał się znacznie szybciej. Dlatego po rozmowach z Maćkiem pojawiła się myśl: powinniśmy postawić na polski design.

Foto: VLAD BARANOV

Reklama
Reklama

Ile czasu upłynęło od momentu, kiedy zapadła decyzja, że Yestersen wersji 1.0 znika z rynku do momentu, kiedy pojawiła się myśl, że mógłby powrócić w wersji 2.0? 

Karol Misztal: Pamiętam słowa, których użyłem w 2022 roku, kiedy dowiedziałem się o decyzji większościowych udziałowców Yestersena. Napisałem: wstrzymujemy działalność. Nie „zamykamy”, tylko „wstrzymujemy”. Czułem, że muszę tak to sformułować, bo będzie dobrze. Nie ukrywam, że byłem wtedy bardzo rozgoryczony.

Yestersen był projektem mojego życia. Z perspektywy czasu mogę jednak powiedzieć, że doceniam moich inwestorów – rodzinę Juroszków i właścicieli grupy Forte – za ich mądrość biznesową. Byliśmy w stanie wszystko wstrzymać, zapłacić dostawcom i pracownikom, podzielić się tym, co zostało, a następnie rozejść się, zamiast robić piękną katastrofę. 

Rozmowy na temat „nowego” Yestersena zaczęliśmy jakieś półtora roku temu. W międzyczasie moja głowa ostygła. Byłem przemęczony i przepracowany, ale odpocząłem, spędzałem też więcej czasu z moją córką i uczyłem się, jak być lepszym tatą. Zmiana priorytetów wymagała czasu. Zająłem się consultingiem dla wielu marek, ale też dużo rozmawiałem z naszymi dawnymi dostawcami. Starałem się im pomagać, wprowadzać na platformy, z którymi współpracowałem. Wtedy zrozumiałem, że Yestersen oferował unikatową wartość. W głowie zaczęła kiełkować myśl, że ta marka mogłaby powrócić. Dużą zmianą z mojej perspektywy była świadomość, że nie jestem sam, że działamy w duecie z Maćkiem. To zupełnie inna siła. Choćby z tego względu prawdopodobieństwo sukcesu znacząco wzrasta. Możemy zderzać swoje pomysły, działamy na partnerskich zasadach. Wcześniej miałem duży zespół, ale byłem sam. Po drugiej stronie stali inwestorzy, którzy nieustannie pytali o wynik.

Foto: VLAD BARANOV

Macie poczucie, że Yestersen wraca na ten sam rynek? A może realia są inne?

Maciej Cypryk: Rynek na pewno jest inny, choćby z tego powodu, że jako społeczeństwo szalenie się wzbogaciliśmy, przeznaczamy też znacznie większe pieniądze na mieszkania czy domy. Jeśli obecnie w dużych miastach płacimy 20-30 tysięcy za metr kwadratowy mieszkania, to nie warto urządzać ich meblami z Ikei. Lepiej zatrudnić architekta wnętrz, on będzie umiał wytłumaczyć, dlaczego kupowanie rzeczy do domu w Leroy Merlin nie jest dobrym pomysłem. Natomiast najbardziej interesujące w tej układance jest to, że przez kilka lat nikt nie załatał dziury na rynku po Yestersenie. To jeden z powodów, dla których zdecydowałem się na dołączenie do tej firmy. 

Karol Misztal: Natura nie znosi próżni, ale w tym przypadku chyba wiem, dlaczego nikt nie podjął rękawicy.

Reklama
Reklama

Dlaczego?

Karol Misztal: Po roku wznawiania Yestersena dotarło do mnie, że jest to po prostu bardzo trudne. To nie standardowy biznes. Każda rzecz, którą robimy jest nietypowa, więc nie da się sięgać po rozwiązania „z półki”. A jeżeli wszystkie rozwiązania są niestandardowe, to łączenie ich staje się wyzwaniem. 

To brzmi jak przepis na biznes, który trudno skalować.

Karol Misztal: Pierwszy Yestersen poniekąd właśnie na tym się wyłożył. Trudność skalowania, dużo ludzi na pokładzie – w pewnym momencie mieliśmy nawet 60 osób. Teraz budujemy firmę zupełnie inaczej. Podam przykład – na razie będziemy działać tylko w formule dropshippingu, bez inwestowania w magazyn i na tym etapie nie wejdziemy we współpracę z markami, które wymagają od nas utrzymywania magazynów. Kiedy w 2020 roku zainwestowało w nas Forte, blisko jedna trzecia kwoty musiała zostać przeznaczona na powierzchnie magazynowe, byśmy mieli produkty. To zaprzeczało idei „lekkiej” struktury, platformy, która może działać sprawnie i zwinnie. Zamiast tego zaczęliśmy bawić się w grę, w której dominują podmioty z większym doświadczeniem i lepszą infrastrukturą. Obecnie pracujemy jedynie z markami dropshippingowymi, choć nie wykluczamy, że w przyszłości ta polityka ulegnie zmianie. 

Maciej Cypryk: Inne podejście wynika też z tego, że obecnie nie stawiamy na pierwszym miejscu obrotu. Zgodziliśmy się, że będzie on dwa razy mniejszy niż na ostatnim etapie funkcjonowania poprzedniego wcielenia Yestersena. Kluczowa jest dla nas marża.

Firmę 366 Concept budowałem za własne pieniądze. Yestersena też tworzymy za swoje.

Nie wykluczamy pojawienia się inwestora, ale w momencie, kiedy będziemy mieli pewność, że możemy być dochodowi na naszym podstawowym biznesie. Wtedy mogą pojawić się konkretne projekty inwestycyjne. 

Na przykład? 

Maciej Cypryk: Na przykład wyjście na Europę. Do tego trzeba podejść bardzo ostrożnie, bo z pozoru wydaje się to proste, ale szybko może się okazać, że powstają koszty, a przychodów nie ma. Są też do rozważenia pomysły bardziej złożone technologicznie, między innymi stworzenie platformy C2C (na której klienci mogą kupować i sprzedawać między sobą – przyp. red.). Jednym z filarów nowego Yestersena będą też projekty współtworzone z polskimi projektantami. Chcemy rozwijać się na polskim rynku razem z polskimi markami i eksportować ich produkty. Chcemy także być współtwórcami produktów, bo dzięki doświadczeniu w 366 Concept mamy do tego odpowiednie kompetencje. Jedną z koncepcji jest projekt o nazwie Design Hub. Chcemy dać twórcom możliwość szybkiego wdrażania produktów wspólnie z nami. Problemem dla małych marek często jest właśnie wdrażanie. Dlatego zamierzamy stworzyć formułę, dzięki której nowe projekty będą mogły powstawać bardzo szybko. Załóżmy, że mamy partnera, który robi ciekawe lampy ceramiczne, ale nie radzi sobie ze szkłem. My natomiast chcemy mieć lampę łączącą szkło z ceramiką. Wiemy, jaka powinna być cena takiego produktu oraz ile sztuk jesteśmy w stanie sprzedać. Wiemy też, że dany projektant stworzy fajny przedmiot, więc możemy zrobić to wspólnie, a potem zaoferować dany produkt tylko w Yestersenie, mając pewność że cały proces potrwa krótko. Dysponujemy dedykowanymi bazami dostawców, mamy zaufanie na rynku, a także technologię i ludzi. W ten sposób możemy stać się realną alternatywą designerską. Chcemy wykonać trudną pracę, czyli współpracować z polskimi markami, w tym zupełnie autorskimi, które nie są jeszcze rozpoznawalne.

Reklama
Reklama

Być może rzucamy się na trudny rynek, ale moje doświadczenie z 366 Concept pokazuje, że warto zaryzykować – tam zaczęliśmy od zagranicy, a obecnie ponad 80 procent produkcji eksportujemy i tylko dlatego 366 Concept nadal istnieje.

To nie jest tak, że zachodnie rynki nie są zainteresowane polskim wzornictwem, bo uważają je za gorsze. Rynki zachodnie albo są neutralne, albo całkiem pozytywnie nastawione, bo mają przekonanie, że Polska oferuje dobrą jakość za dobrą cenę. Chcemy iść w tę stronę z Yestersenem.

Foto: VLAD BARANOV

Yestersen ma być marką europejską? 

Karol Misztal: Mamy to wpisane jako cel na przyszły rok. Ten rok dajemy sobie na przetestowanie formatu. Wznawiamy działalność w Polsce na platformie B2C, czyli tak jak działaliśmy wcześniej. Zmieniamy ofertę, natomiast nadal będziemy mieć dużo vintage'u. To jest plan na ten rok. Na przyszły zaplanowaliśmy wyjście za granicę. Jest też kilka innych ścieżek, które rozważamy. Pod koniec roku zobaczymy, jak wygląda sytuacja, a także – czy pojawią się potencjalni inwestorzy. Naszym marzeniem, niezależnie od tego, którą ścieżkę wybierzemy, jest to, żeby za parę lat ludzie w Europie Zachodniej, myśląc „Design z Europy Wschodniej” czy „Polski design”, myśleli o Yestersenie.

Jaka była wasza droga do świata, w którym obecnie funkcjonujecie biznesowo? 

Maciej Cypryk: To długa historia.

Reklama
Reklama

Lubimy długie historie.

Maciej Cypryk: U mnie wszystko zaczęło się przez przypadek. Moja ciocia podarowała mi kiedyś dwa stare fotele, które bardzo lubiłem. Odnowiłem je, a potem zrobiłem parapetówkę w nowym mieszkaniu, podczas której zachwycali się nimi znajomi. To były fotele 366 projektu Józefa Chierowskiego. Podarowałem je znajomym jako prezent ślubny, więc musiałem kupić i odnowić dla siebie dwa kolejne. Ponieważ wśród moich znajomych pojawiło się więcej chętnych, zacząłem się rozglądać za większą liczbą tych foteli. W ten sposób zorientowałem się, że istnieje rynek skupowania starych mebli, odnawiania ich, a następnie sprzedaży. Od tego zaczęła się moja działalność. Na początku wszystko działo się hobbystycznie, równolegle z pracą w korpo. Gdy odszedłem z pracy, zająłem się między innymi odnawianiem mebli.

Przy okazji zrozumiałem, że vintage jest fajny, ale ma ograniczenia. Ciężko urządzić hotel meblami vintage, bo znalezienie 50 vintage’owych foteli graniczy z cudem, a co dopiero ich odnowienie. 

Poprzez wystawę „Chcemy być nowocześni” dotarłem do córki i żony pana Józefa Chierowskiego, projektanta foteli 366. Udało mi się przekonać panią Chierowską, żeby sprzedała nam prawa do projektu fotela 366. Tak powstał 366 Concept, firma zajmująca się oficjalnymi reedycjami polskich mebli. Na początku była to egzotyczna idea, gdybyśmy chcieli realizować ją tylko w Polsce, to byśmy nie przetrwali. Ale zaczęliśmy sprzedawać nasze produkty za granicę, dzięki temu się udało. 

Karol Misztal: W moim przypadku wszystko zaczęło się za granicą. Gdy pracowałem na Harvardzie, mój case rekrutacyjny dotyczył włoskiej marki Alessi. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z tematyką designu. Z kolei życie w Paryżu wymusiło na mnie zainteresowanie pchlimi targami, gdzie było mnóstwo designu. Kiedy wróciłem do Polski, zacząłem pracować w agencji zajmującej się marketingiem online. Moim pierwszym klientem była firma Westwing. Wtedy dotarło do mnie, że ludzie nie boją się kupować mebli w internecie. W 2014 roku na imprezie poznałem Francuza Maxime'a, mojego późniejszego wspólnika w Yestersenie. Maxime bardzo lubił vintage’owy design, ale nie potrafił znaleźć tego typu przedmiotów w Polsce. Zobaczył, że we Francji powstała firma, która oferuje vintage’owy design, więc stwierdził: „Zróbmy polską wersję”. Tak powstał Yestersen, choć pierwotnie ta nazwa nie była naszym faworytem.

Foto: VLAD BARANOV

Reklama
Reklama

Gdzie biznesowo będzie Yestersen, gdy spotkamy się ponownie za 5 lat? 

Karol Misztal: Chcemy możliwie szybko otworzyć showroom. Nie jeden, planujemy tego typu przestrzenie w kilku miastach w Polsce, ale pierwszy powstanie w Warszawie, jeszcze w tym roku. A zatem być może za pięć lat spotkamy się w showroomie w Poznaniu, Gdańsku – albo w butiku Yestersena w Paryżu? Chciałbym też, żeby Yestersen w perspektywie najbliższych lat miał produkty marki własnej. Dysponujemy ogromną przewagą względem tych, którzy tylko produkują design – stoimy na pierwszej linii, rozmawiamy z klientami, słyszymy i widzimy, na punkcie czego szaleją, czego potrzebują. Chcemy też być marką, która oferuje design tworzony w uczciwy sposób. Na rynku pojawiają się np. skandynawskie regały zrobione z drewna mangowców, ale mangowce nie rosną przecież nad fiordami. Nie zamierzamy grać w taką grę. Chcemy uczciwie wytwarzać produkty i mamy kilka pomysłów, które można realizować już teraz. Chcielibyśmy też demokratyzować dobry design. Nie interesuje nas bycie kolejną marką luksusową, która proponuje krzesła za 4000 zł. Chcemy oferować ciekawe, dobrze zaprojektowane przedmioty w dobrych cenach.

Maciej Cypryk: Cel na najbliższe lata jest jasny – 100 milionów zł obrotu, choć jak wspomniałem, nie optymalizujemy się pod obrót. Karol mówił o marce własnej. Ja patrzę na to bardziej operacyjnie. Chciałbym, żebyśmy byli w stanie rozwiązywać problemy projektantów, mogli powiedzieć im: „Wy projektujecie, my zajmiemy się resztą”. To, czy będzie się to odbywać pod ich marką własną, w ramach współpracy, czy będą to produkty stworzone dla Yestersena, to kwestia drugorzędna. 

Chciałbym też, żeby przynajmniej połowa biznesu Yestersena pochodziła spoza Polski. Myślę, że mogłoby to być nawet ponad 90 procent. Niemcy to dla designu rynek 10-20 razy większy od polskiego. Tam, nawet jako mały gracz, będziemy mieć biznes większy niż tutaj. Zależy mi też na tym, żebyśmy mieli sieć sprzedaży w całej Europie, zarówno bezpośrednio, jako Yestersen, jak i poprzez partnerów handlowych. No i za pięć lat na pewno będziemy mówić o Yestersenie jako rentownym projekcie.

Historia Yestersena jest niezwykła. Kilka lat temu był to czołowy gracz na polskim rynku oferujący klasyczny europejski design. Był – po czym zniknął. W 2022 roku Karol Misztal, twórca Yestersena, ogłosił, że spółka zawiesza działalność. – Byłem bardzo rozgoryczony, Yestersen był projektem mojego życia – mówi Misztal. W tym roku Yestersen powraca w nowej formule. – Przez parę lat nikt nie załatał tej dziury na rynku – dodaje Maciej Cypryk, twórca sukcesu marki 366 Concept, a obecnie także współtwórca nowego Yestersena. Teraz celem jest nie tylko Polska, ale i Europa. – Być może za pięć lat spotkamy się w butiku Yestersena w Paryżu? – mówi Karol Misztal. 

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Reklama
Sukces Story
Zaprojektowali polski pawilon na Expo w Japonii. „Wykorzystaliśmy szansę”
Sukces Story
Agnieszka Servaas: Chcemy pokazać, jak można się zainspirować modą cyrkularną
Sukces Story
Szczepan Wroński z pracowni WXCA: Szukaliśmy obszaru, w którym będziemy najlepsi
Sukces Story
Jedyna kobieta, która ma 4 gwiazdki Michelin. „Sama dla siebie jestem idolką”
Sukces Story
Natalia Bukowiecka: Żyję chwilą, nie planuję tego, co wydarzy się za 4 czy 8 lat
Reklama
Reklama