Pomysł na taką usługę jak E-garderobe wydaje się niecodzienny, ale tylko z pozoru. Gdy się nad tym zastanowić, można dojść do wniosku, że taki model ma sens zwłaszcza w odniesieniu do świata ubrań. Kolekcji i marek modowych jest po prostu zbyt dużo, by dało się wszystko kupić. Lepiej wypożyczać.
To trend, który staje się coraz powszechniejszy. Przyzwyczajamy się do tego, że używanie jest dużo ważniejsze od posiadania. Czy naprawdę wszystko musimy mieć na własność? Niekoniecznie. O tym fenomenie – i o tym, w jaki sposób zmienia on rynek mody, rozmawiam z Kariną Sobiś z firmy E-garderobe.
Globalny rynek wynajmu odzieży online osiągnął wartość 1,26 miliarda dolarów w 2019 roku. Szacuje się, że do 2025 będzie to ponad 2 miliardy dolarów. To niesamowity wynik. Analizowałaś ten trend, gdy w 2018 roku, kiedy zakładałaś E-garderobe czy był to efekt przeczucia i intuicji?
Karina Sobiś: To było przeczucie, ale też sprawdziłam i zweryfikowałam to w sprawozdaniach finansowych. Wiedziałam, że trend ten jest silny i może być coraz bardziej znaczący. Złapałam się na tym, że kupuję rzeczy, by potem założyć je tylko raz. Spojrzałam na moją szafę pełną ubrań, na które wydałam sporo pieniędzy i pomyślałam, że taniej byłoby je wypożyczać. Poza tym – gdyby ten biznes nie był opłacalny, nie zainwestowaliby we mnie amerykańscy inwestorzy.
Czytaj też: Oto serwis, który pozwala swoim klientkom w nieskończoność wymieniać torebki
Jako 22-latka przeprowadziłaś się do Nowego Jorku. „Jeśli uda ci się tutaj, uda ci się wszędzie”, śpiewał Frank Sinatra. Z tego co wiem to też twoje motto życiowe.