Na początku roku zmieniło się prawo dotyczące selekcji odpadów tekstylnych, na mocy którego nie można ich już wyrzucać do kosza na śmieci frakcji zmieszanej. Zużyte rzeczy, takie jak bielizna, pościel, firanki, stare buty i nienadające się do ponownego użycia ubrania zaczęły trafiać do kontenerów i pod drzwi organizacji charytatywnych.
Zgodnie z nowymi regulacjami, które weszły w życie w Polsce 1 stycznia 2025, tekstylia i odzież stały się odrębną frakcją odpadów. Mieszkańcy nie mogą więc wrzucać zniszczonych materiałów do brązowych pojemników na odpady zmieszane. Przepisy mówią, że trzeba je bezpłatnie oddać do Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK). O ich uruchomienie miała ustawowo zadbać każda gmina. Z założenia miało to zwiększyć poziom recyklingu oraz zmniejszyć ilość odpadów trafiających bezpośrednio na wysypiska. Za nieprzestrzeganie przez mieszkańców danej posesji nowych zasad segregacji może zostać na nich nałożona wyższa opłata za wywóz śmieci, nawet o 400 proc. Wygląda na to, że wizja kary podziała, ale nie tak, jak się spodziewano.
Odzież używana zasypuje organizacje charytatywne
„Od kiedy wyrzucanie zużytej odzieży do śmieci jest zabronione jesteśmy zarzucani, sorry, szmatami. Pod nasze domy przyjeżdżają samochody i zostawiają pod bramą. Pomysł urzędników, żeby ktoś, kto musi wyrzucić kilka starych ciuchów, jechał z tym do odległego punktu, to głupota i utopia. Zatem najlepiej oddać biedakom” – napisała w swoich mediach społecznościowych siostra Małgorzata Chmielewska prowadząca Fundację Domy Wspólnoty Chleb Życia, w którym przyjmowane są osoby potrzebujące pomocy: w kryzysie bezdomności, z niepełnosprawnościami, ubogie, starsze i samotne.
„Przynoszenie nam rzeczy nienadających się do noszenia, brudnych, podartych, po zmarłej cioci, która trzymała w szafie stroje sprzed 50 lat, śmierdzących butów to nie tylko pogarda dla naszych mieszkańców. To także... okradanie tychże, bo zamiast wydać pieniądze od ofiarodawców na realną pomoc: jedzenie, leczenie, opłaty – musimy je wydawać na utylizację rzeczy niepotrzebnych. O ogromnym i czasochłonnym wysiłku segregacji nie wspominając” – dodaje działaczka społeczna.