Nawet w sytuacji wyraźnego spowolnienia w branży luksusowej, jakie obserwuje się od kilkunastu miesięcy, sektor luksusowych zapachów przeżywa rozkwit. Być może więc, jak zauważają eksperci z „Financial Timesa”, należałoby mówić już nie o „efekcie szminki”, ale o „efekcie perfum”.
Na czym polega „efekt szminki”?
„Efekt szminki” to teoria ekonomiczna, zgodnie z którą w okresie kryzysu ekonomicznego, który negatywnie odbija się na portfelach konsumentów, ci ostatni rezygnują z kupowania droższych dóbr luksusowych. Niezmiennie jednak chcą zafundować sobie choćby odrobinę luksusu, a więc nadal kupują markowe, ale za to mniej wartościowe „drobiazgi”.
Czytaj więcej
Generacja Z stawia na bardziej minimalistyczny styl życia. Coraz częściej w odniesieniu do młodeg...
Jak zauważył ponad dwie dekady temu autor koncepcji „efektu szminki”, szef koncernu Estée Lauder Leonard Lauder, takim „drobiazgiem” była wtedy właśnie szminka. W czasach trwającego wówczas globalnego kryzysu gospodarczego Lauder zauważył dynamiczny wzrost popytu na te niewielkie kosmetyki jako produkty, na które wciąż może pozwolić sobie spora grupa kobiet.
Kupując wysokiej jakości szminkę w pięknym, eleganckim opakowaniu, konsumentki chciały choć częściowo zrekompensować sobie codzienny stres związany z niepewną przyszłością. Obecnie zauważamy bardzo podobne zjawisko — tyle że konsumenci (już obydwu płci) poprawiają sobie nastrój już nie przy pomocy szminki, ale perfum, również tych z górnej półki.