Vintage: z czego wynika fenomen mody z „drugiej ręki”?

Coraz chętniej kupujemy w second–handach. Dlaczego nie traktujemy ich już jak składy z tanią odzieżą? Jak kupować modę vintage, by nie dać się oszukać?

Publikacja: 20.11.2020 10:29

Vintage: z czego wynika fenomen mody z „drugiej ręki”?

Foto: Fot: Artificial Photography/Unsplash

Kiedy projektant Virgil Abloh, wyrocznia mody młodego pokolenia i uosobienie słowa „cool”,  przepowiada, że streetwear niedługo wymrze, a kupujący w coraz większym stopniu będą polegać na ubraniach vintage, z drugiej ręki, wiadomo, że coś jest na rzeczy.

Czytaj też: Vintage: ten styl nigdy nie wychodzi z mody

Założyciel marki Off-White i dyrektor artystyczny linii męskiej Louis Vuitton twierdzi, że już niedługo, zamiast kupować kolejną bluzę z kapturem prosto z butiku, odbiorcy coraz chętniej będą sięgać po modę vintage. A wszystko po to, by jeszcze mocniej podkreślić swoją indywidualność i nie szkodzić planecie.

Moda vintage: nowa generacja

Za słowami Abloha idą liczby. Według raportu ThredUp i firmy analitycznej GlobalData z 2019 roku, wartość rynku odzieży używanej do 2023 roku wzrośnie dwukrotnie – z 24 miliardów do 51 miliardów dolarów. Do 2028 roku warta będzie już 64 miliardy dolarów.

To błyskawicznie rozpędzająca się machina, a przewiduje się, że sektor second handów do 2028 roku będzie się rozwijał 1,5 raza szybciej niż ten sieciówek i fast fashion.

Co ciekawe, w raporcie potwierdzono też, że w 2018 roku 56 milionów kobiet kupiło przynajmniej jeden produkt „z drugiej ręki”. To znaczący wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim, kiedy takich klientek było o 12 milionów mniej. Zakupy z drugiej ręki robią osoby w każdym wieku, choć największą słabość mają do nich milenialsi i boomersi. Po piętach depczą im już najmłodsi i najbardziej świadomi, generacja Z.

Dlaczego wybieramy modę vintage?

Zmienia się stosunek do własności, poparty coraz większą świadomością, także tą związaną z potrzebą zrównoważonego rozwoju. Ale nie zawsze tak było. Rynek odzieży używanej działa już od stuleci, ale początkowo ludzie korzystali z niego z powodów ekonomicznym, nie estetycznych. W Stanach Zjednoczonych (przez masową produkcję i zwiększoną wiedzę na temat roznoszenia się zarazków) rozwinął się pod koniec XIX wieku.

„W latach 70. XIX wieku gospodyni domowa mogła wziąć starą koszulę męża i przerobić ją na fartuszek dla dziecka, ale już w latach 90. była skłonna oddać ją komuś innemu”, mówi Jennifer Le Zotte autorka książki „From Goodwill to Grunge: A History of Secondhand Styles and Alternative Economics”. Wtedy odbiorcami mody z drugiej ręki byli przede wszystkim imigranci, którzy starali się wyglądać jak Amerykanie.

Co można znaleźć w sklepach z modą vintage?

W Stanach Zjednoczonych sklepy z odzieżą używaną pojawiły się w latach 20. XX wieku, klienci mogli tam oddać swoje stare ubrania, ale też kupić coś dla siebie. W okresie powojennym chętnie korzystali z takich sklepów artyści i nonkonformiści, chcąc stworzyć alternatywny do tego, co proponowały sklepy, styl ubierania.

Podejście do secondhandów mocniej zaczęło zmieniać się w latach 60. XX wieku, kiedy zarówno hippisi, jak i niektórzy arystokraci zaczęli z nich korzystać. Wychowana w brytyjskiej klasie wyższej Jane Ormsby-Gore, wykorzystywała rzeczy z drugiej ręki do stworzenia oryginalnego, eklektycznego stylu. Na jednym ze zdjęć z 1966 roku nosi prążkowany płaszcz Paula Poireta z początków XX wieku i zdobny, XVIII-wieczny pas wojskowy.

Nowa, stara moda

I tak jak kiedyś, mogły to być poszczególne przypadki, dzisiaj coraz więcej klientów decyduje się na zakupy z drugiej ręki. Z czego to wynika? To zarówno kwestia nostalgii za minionymi czasami, świadomości ekologicznej, jak i tego, że w modzie trendy zataczają koło.

Najwięksi projektanci pełnymi garściami czerpią z trendów z poprzednich dekad, czasem wprowadzając je na współczesne wybiegi w niezmienionej wersji.

„To, że obserwujemy na wybiegach tak silne odniesienia do minionych lat, daje miłośnikom mody pewność, że noszenie oryginalnych ubrań z tamtych czasów jest czymś pożądanym”, mówi Nicky Albrechtsen, autor książki Vintage Fashion Complete.

Ten trend mocno rozwija się też w Polsce.„ Otwierając Crusha prawie cztery lata temu nie przypuszczałam, że idea kupowania ubrań z drugiej ręki stanie się zarówno w Polsce jak i na świecie tak popularna. Firmę rozwijałam intuicyjnie. Dopiero teraz widzę, że w międzyczasie dokonało się wiele zmian, których nadejście być może przeczuwałam. Nasze podejście do zakupów poważnie się zmienia. Nie możemy mówić już jedynie o trendzie na ekologię ale o nowym, bardziej świadomym sposobie ich robienia. Możemy obserwować wiele ciekawych inicjatyw z tym związanych. Powstaje mnóstwo sklepów vintage, prężnie działają też grupy sprzedażowe w social mediach. ” mówi Justyna Konczewska, założycielka butiku z modą vintage, Crush.

Czytaj też: Fenomen: w pandemii kupujemy używane pierścionki zaręczynowe

Miejsca takie jak Crush skupiają się na odpowiedniej selekcji, tak by ułatwić klientkom robienie zakupów z drugiej ręki. Zamiast szperać między wieszakami z różnorodną odzieżą używaną, u Justyny Konczewskiej znajdziemy ubrania dobrej jakości i w najlepszym stanie.

„Selekcja w Crushu jest kluczowa, ale ubrania do sklepu wybieram intuicyjnie. Szukam rzeczy przede wszystkim świeżych – ponadczasowych, ale jednocześnie takich, które odzwierciedlają to, co aktualnie dzieje się w modzie. Ubrania oczywiście muszą być dobrej jakości, z dobrych materiałów i nie mogą być zniszczone. To także rzeczy, które przeszły tzw. próbę czasu, mają swoją historię i komuś już dobrze służyły. Lubię przyjmować do Crusha rzeczy, które były lubiane i rzeczywiście „używane”, nie są efektem nieudanych zakupów. To oznacza, że sprawdzają się w codziennym życiu. Chodzi o ubrania, których styl i jakość pozwalają na znalezienie kolejnych właścicielek. Kiepskie kroje i materiały oraz „sezonowe” ubrania po prostu nie mają sensu jeśli mówimy o drugim obiegu.” tłumaczy.

Jak kupować ubrania vintage?

I choć miejsca z wykonaną wcześniej selekcją, ułatwiają proces zakupów z drugiej ręki, czasem warto jednak też spróbować tradycyjnej trasy po lokalnych secondhandach. O to jak się do tego przygotować i jaką obrać strategię pytam Kasię Szymków, autorkę bloga Jestem Kasia i influencerkę, którą na samym Instagramie śledzi blisko 300 tysięcy osób. „Na różnych etapach życia do secondhandów sprowadzały mnie nieco inne potrzeby. Zakupy w tego typu sklepach robię już od czasów licealnych, więc niemalże połowę swojego życia. Gdy byłam nastolatką, second-handy wybierałam w dużej mierze dlatego, że budżet na nowe ubrania był mocno ograniczony, a tam można było zawsze kupić coś, co nie kosztowało fortuny. Wtedy nie zwracałam uwagi na takie aspekty jak skład czy marka. Gdy zaczęłam przygodę z blogowaniem (a było to już 12 lat temu!) potrzebowałam ciekawych ubrań do tworzenia stylizacji.

Na początku eksperymentowałam ze stylem i szukałam ubrań bardzo oryginalnych, więc second-handy zaczęły mi służyć jako miejsce do wyszukiwania perełek na bloga. 

Dzisiaj z kolei szukam dobrych jakościowo, ponadczasowych klasyków. Najbardziej cieszą mnie znaleziska renomowanych marek czy też światowych projektantów.”, mówi Kasia, która przekonuje, że każdy tego typu sklep może kryć w sobie prawdziwe skarby, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się nieciekawy. „Zwykle te mniejsze second-handy oferują ciekawe, bardziej wyselekcjonowane rzeczy, dlatego zaglądam do nich chętniej i częściej. Osobiście najlepsze perełki udaje mi się wyhaczyć w ciucholandach w mniejszych miasteczkach. Przypuszczam, że ma to związek z tym, że są mniej oblegane niż te w dużych miastach.”, dodaje.

Co sprawia, że dana rzecz będzie dobrą inwestycją? „Przede wszystkim sprawdzam skład na metkach. To dla mnie absolutna podstawa w robieniu zakupów w ogóle, nie tylko w second-handach.

Jeśli znajduję ładny sweter, a na metce widzę skład: „100% akryl”, czar pryska i nie mam ochoty już na zakup.

Warto kierować się tą zasadą także dlatego, by nie utonąć w ogromnej ilości używanych znalezisk, które niejednokrotnie kuszą niską ceną. Dzięki selekcji pod kątem składu do naszej szafy trafiają tylko te najlepsze jakościowo rzeczy, które z pewnością będą służyć długie lata.”, tłumaczy Kasia.

Moda vintage w świecie wirtualnym

Na popularności rosną też sklepy z modą vintage online. Szczególnie przydatne teraz, kiedy kolejne kraje, w tym i Polska, wprowadzają ograniczenia związane z pandemią Covid–19.

Odpowiedzią na to są np. zakupy live przez media społecznościowe, które wprowadziła Justyna Konczewska „Dotychczas czułam, że klasyczny model sklepu online nie jest dla Crusha. Ubrania z drugiej ręki potrzebują tej szczególnej atmosfery zakupów na żywo, bezpośredniego kontaktu z nimi i póki co nie znalazłam sposobu, żeby przetłumaczyć wszystko, na czym mi zależy na język sklepu online. Pomysł z relacjami na żywo na Instagramie jest próbą połączenia tych dwóch przestrzeni i był odpowiedzią na konkretne prośby dziewczyn z innych miast, dla których niemożliwe jest regularne odwiedzanie sklepu w Warszawie. ”, mówi właścicielka Crusha.

„Butiki vintage online to świetna alternatywa dla tradycyjnych, stacjonarnych second-handów”.

Gdy nie mam czasu na buszowanie po sklepach, a najdzie mnie ochota na zakup czegoś z drugiej ręki, to wchodzę na ulubione strony (np. Hopla) albo wyszukuje rzeczy na Allegro, Vinted czy też jeśli mam chęć na coś z wyższej póki, na Vestiaire Collective.”, mówi Kasia Szymków.

Jak się nie naciąć? „Jeśli kupujemy rzeczy z wyższej półki, lepiej wybierać sprawdzone serwisy właśnie takie jak Vestiaire Collective, które dają nam gwarancję, że kupujemy oryginał, a nie podróbkę z Aliexpress, co niestety może zdarzyć się na popularnych platformach sprzedażowych. Poza tym po prostu czytać wnikliwie opisy produktów, w razie czego prosić o dodatkowe zdjęcia, dopytywać o wymiary czy skład, jeśli brakuje.”, odpowiada Kasia.

Współcześni klienci są coraz bardziej świadomi i zwracają uwagę nie tylko na pokazywanie swojej indywidualności. Liczą się dla nich odpowiedzialność i mądre decyzje konsumenckie.

Inteligentnie prowadzone marki to zauważają. Na przykład The North Face sprzedaje odnowioną odzież pod marką Renewed. Polska marka Elementy w ramach projektu Relove daje drugie życie nienoszonym już ubraniom, którym po odnowieniu szuka nowych właścicielek.

Inni, jak Stella McCartney, nawiązują współpracę z takimi firmami jak RealReal, które sprzedają odzież używaną. Świat idzie do przodu. Tylko teraz, by się uratować, musi zacząć patrzeć w przeszłość.

Kiedy projektant Virgil Abloh, wyrocznia mody młodego pokolenia i uosobienie słowa „cool”,  przepowiada, że streetwear niedługo wymrze, a kupujący w coraz większym stopniu będą polegać na ubraniach vintage, z drugiej ręki, wiadomo, że coś jest na rzeczy.

Czytaj też: Vintage: ten styl nigdy nie wychodzi z mody
Pozostało 97% artykułu
Styl
Jak przetrwać upały? Innowacyjna tkanina, która chłodzi, może być przełomem
Styl
Pierpaolo Piccioli odchodzi z Valentino. To on uratował słynny włoski dom mody
Styl
Rośnie fala „przyjaznych oszustw” w e-sklepach. To problem przed Black Friday
Styl
Barbara M. Roberts, czyli Barbie. Kto wymyślił najsłynniejszą lalkę świata?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Styl
Jak się ubrać na koronację króla? Karol III zmienia wielowiekowe zasady