W czołówce prestiżowego rankingu „World's 50 Best Restaurants” są dwie kopenhaskie restauracje: Noma i Geranium. Norbert Dudziński przez ponad trzy lata pracował właśnie w Geranium. Zaczynał skromnie, a skończył jako head sommelier, najważniejsza osoba odpowiedzialna za wino. Czego nauczyła go praca w restauracji uznawanej od lat za jedną z najlepszych na świecie i jakie doświadczenia z kopenhaskiej sceny gastronomicznej można przenieść do Warszawy?
Zaczynając pracę w Kopenhadze miałeś poczucie, że wchodzisz do zupełnie innego świata?
Norbert Dudziński: Różnice były bardzo wyraźne, przede wszystkim jeśli chodzi o organizację pracy i zwracanie uwagi na szczegóły. Uderzyło mnie też konsekwentne podejście do prowadzenia restauracji – traktuje się ją tam jako przestrzeń wymagającą nieustannych inwestycji – dla zachowania ciągłości całego założenia. Wyjątkowe wydało mi się też przekonanie całego zespołu o tym, że istnieje wspólny cel i „wspólna sprawa”.
To brzmi bardzo romantycznie, ale praca w restauracji ze światowej czołówki bywa wyczerpująca, a perspektywa wspólnego celu może łatwo zniknąć z horyzontu. Często jednak zdarzały się momenty, gdy docierało do nas, że niczego byśmy nie zmienili, że ten wysiłek jest niezbędny.