Właściwie każda branża może paść ofiarą spekulantów, to jedynie kwestia tego, jak dużo – i jak szybko – można w niej zarobić. Dlatego „flippowanie” staje się zjawiskiem coraz bardziej powszechnym. Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że spekulanci zainteresowali się rynkiem zegarków. Okazuje się, że flipperzy są także aktywni na zupełnie innym rynku, który wydawałby się bardzo daleki od gorączki spekulacyjnej.
Inwestowanie w instrumenty muzyczne. Czy to się opłaca?
O zjawisku flipperów wypowiedział się niedawno Slash, słynny gitarzysta, niegdyś lider zespołu Guns’n’Roses. Chodzi o kolekcjonerskie gitary sprzed kilku dekad, których ceny w ostatnich latach zaczęły błyskawicznie rosnąć. To zasługą inwestorów szukających okazji do zarobku, traktujących klasyczne Fendery czy Gibsony jako aktywa inwestycyjne i liczących na wzrost ich wartości.
Slash też jest kolekcjonerem. Kilka lat temu jego kolekcja liczyła ponad 200 gitar i warta była ok. dwóch milionów dolarów – tak wynikało z dokumentów rozwodowych ujawnionych w 2018 roku, gdy słynny muzyk rozstawał się ze swoją ówczesną żoną, Perlą Ferrar. Slash nie robi sekretu ze swojej miłości do gitar. „Jestem uzależniony – kupuję gitary, bo je kocham” – powiedział w wywiadzie dla serwisu Reverb. Jednak jego przypadek można traktować szczególnie – Slash jest muzykiem, więc gitary to jego narzędzie pracy.
Czytaj więcej
Jury konkursu 50 Top Pizza ogłosiło 100 najlepszych pizzerii na świecie. W zestawieniu po raz kol...
Lider Guns’n’Roses przekonuje, że na dobrą gitarę nie trzeba wydawać wielkich pieniędzy. „Można kupić świetny instrument, dokładnie taki, jakiego potrzebujesz, bez wydawania na niego wielkich pieniędzy” – tłumaczy. Jego zdaniem wydawanie majątku na gitarę nie ma sensu. „Za jakość trzeba oczywiście zapłacić trochę więcej, ale nie ma potrzeby, by płacić za nią absurdalnie dużo” – dodaje w wywiadzie dla Reverb.