Tom Hardy od dawna uchodzi w Hollywood za aktora bardzo „fizycznego”, świetnego w rolach postaci gwałtownych, nie stroniących od agresji. Tytułowa rola w filmach „Venom” czy Bane'a w filmie „Mroczny rycerz powstaje” potwierdziły status Hardy'ego jako filmowego twardziela.
Brytyjczyk jest nim również poza planem filmowym. Kilka dni temu wziął udział w turnieju brazylijskiego jiu jitsu w Wielkiej Brytanii – i wygrał swoje walki. Zrobił to bez udziału mediów, bez ekipy filmowej kręcącej film dokumentalny o jego sportowej pasji, bez tłumu fanek skandujących jego imię. 45-letni Hardy stanął do rywalizacji jak pozostali zawodnicy, którzy zgłosili się do turnieju UMAC Milton Keynes BJJ Open i wygrał 7 walk (ciekawostka: dwie – z polskimi zawodnikami).
Mniej więcej w tym samym czasie w Finlandii, daleko od Los Angeles czy Nowego Jorku, swoją wystawę rzeźb (zorganizowaną wspólnie z australijskim wokalistą Nickiem Cave'em i brytyjskim artystą Thomasem Houseago), otworzył Brad Pitt.
Miejsce wybrał nietypowe – galerię sztuki w fińskim Tampere. Impreza odbyła się bez medialnego szumu, choć oczywiście wiadomość, o tym, że Brad Pitt rzeźbi i jest w tym całkiem niezły błyskawicznie obiegła świat. Gwiazdy, które nie szukają poklasku i nie walczą o obecność w mediach, by pochwalić się swoim talentem? Brzmi zaskakująco.