Uważni obserwatorzy profili popularnych restauracji czy znanych „foodies”, miłośników dobrego jedzenia, zauważyli zapewne, że od pewnego czasu Instagram wygląda nieco inaczej. Publikując swoje zdjęcia, miłośnicy jedzenia coraz mniej przykładają się do tego, aby były perfekcyjne i idealne, niczym z książki kucharskiej czy luksusowego magazynu kulinarnego.
Jedzenie „instagramowe”, czyli jakie?
Wydaje się, że definicja tak zwanych instagramowych zdjęć powoli się zmienia. Jeszcze nie tak dawno na profilach gastronomicznych influencerów i użytkowników aspirujących do tego grona królowały perfekcyjnie wyostrzone, doskonale oświetlone zdjęcia potraw, zrobione pod odpowiednim kątem.
Oczywiście stworzenie idealnej kompozycji z precyzyjnie odmierzoną ilością okruszków, ziaren czy kropelek oliwy zajmowało mnóstw czasu. Jeżeli autor zdjęcia zamierzał zjeść to, co sfotografował, to albo zjadał to na zimno, albo musiał sobie swoją kompozycję odgrzać. O ile miał jeszcze apetyt.
Wszystko to, co robiło się zanim się zasiadło do posiłku, było w zasadzie żmudna, ciężka pracą. Amatorzy fotografii kulinarnej wchodzili w rolę profesjonalistów, bo i efekty ich starań rzeczywiście bywały i bywają imponujące. Mimo to jedzenie na zdjęciu bardziej przypominało produkt, który ma się sprzedać, niż coś, czym należałoby się po prostu cieszyć.
Czytaj więcej
Przemysław Klima, szef krakowskiej restauracji Bottiglieria 1881, wyróżnionej gwiazdką Michelin, znalazł się na liście stu najlepszych szefów kuchni w prestiżowym konkursie kulinarnym The Best Chef Awards.