Młoda polska marka kosmetyczna obecna na kilkudziesięciu rynkach – ten wynik robi wrażenie. To kwestia odwagi i gotowości ruszenia w nieznane, odpowiedź na zapotrzebowanie czy naturalna potrzeba rozwoju firmy?
Decyzję o wejściu na rynki zagraniczne podjęliśmy, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że choć w Polsce mamy jeszcze dużo do zrobienia, prędzej czy później osiągniemy tu sufit. To naturalna kolej rzeczy w biznesie. Marka Mokosh dynamicznie rośnie na naszym rynku, to nas cieszy, ale myślimy perspektywicznie. Wyjście za granicę daje możliwość zabezpieczenia firmy poprzez dywersyfikację działań. Dzięki temu, jeśli sprzedaż spowolni na jednym rynku, obecność na innych pozwoli przetrwać chwilowe trudności. Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że taki krok wymaga ogromnego wysiłku oraz czasu. Każdy, kto zajmuje się eksportem, ma świadomość, że to maraton, a nie sprint, dlatego warto zacząć ten proces jak najwcześniej.
Marka Mokosh Cosmetics odwołuje się do mitologii słowiańskiej, choćby w nazwie, która nawiązuje do imienia starosłowiańskiej bogini. Jak opowiedzieć o tym klientkom z innych państw?
Nasz storytelling oczywiście zmienia się w zależności od rynku. Są jednak kwestie nadrzędne, które nigdy nie ulegają zmianie. Mam na myśli transparentność, wierność zasadom fair trade czy uczciwe podejście do zatrudniania ludzi. Podobnie jest z naszymi zasadami dotyczącymi informowania o składzie kosmetyków czy działaniu poszczególnych produktów. Prawda, uczciwość i minimalizm to nasze znaki rozpoznawcze. Nie obiecujemy rzeczy, które są niemożliwe do zrealizowania, unikamy górnolotnych haseł. Jesteśmy oszczędni w przekazie, bo uważamy, że najważniejsze to nie stracić z pola widzenia tego, co naprawdę istotne – jakości produktów.
Taka filozofia działania przynosi efekty – produkty Mokosh Cosmetics zdobywają nagrody na wielu rynkach. To droga do budowy zaufania i świadomości marki poza Polską?
Nagrody to miły dodatek, rodzaj wisienki na biznesowym torcie. Kluczowe przy wchodzeniu na dany rynek są jednak działania sprzedażowe i marketingowe. Należy zacząć od znalezienia odpowiednich dystrybutorów, którzy będą w stanie zaangażować się w naszą markę. To najprostsza droga do rozwoju sprzedaży na danym rynku. Najpierw jednak trzeba pokonać obawy dystrybutorów, którzy często nie są skorzy do tego, by się zaangażować, bo nowa marka to dla nich niepewna inwestycja. Muszą uwierzyć, że taki krok im się opłaci.