Szczególnie bolesny musi być sukces serwisu Netflix, który nie ma za sobą telewizyjnego zaplecza. Platforma, o jakiej jeszcze niedawno słyszała tylko garstka internetowych zapaleńców, wyznacza dziś trendy i rozdaje karty na rynku seriali.
Tradycyjne telewizje przez lata stawiały na opery mydlane, tasiemcowe perypetie klanów rodzinnych, komedie i paradokumenty, a platformy wideo całkowicie to zignorowały. Zaskoczyły wszystkich celując w zupełnie inną tematykę. Króluje na nich sensacja, kryminał, thriller, science-fiction, fantasy. Pojawiają się tematy polityczne, społeczne, subkulturowe, młodzieżowe, dziecięce, a nawet przyrodnicze. Ich sukces jest tak wielki, że nie da się już pominąć milczeniem największych hitów Netfliksa czy HBO GO, skoro miliony polskich widzów obejrzało „Grę o tron”, „Walking Dead”, „Wikingów”, „Stranger Things” czy „Riverdale”. Wskaźniki zainteresowania w Polsce tymi produkcjami wykazują nawet dwu-, trzymilionową oglądalność. To tyle, ile osiągają w telewizji najpopularniejsze rozrywkowe show typu „Taniec z Gwiazdami” czy „Mam talent!”. A mówimy przecież o treściach dostępnych tylko i wyłącznie w Internecie.
fot. Netflix „Wikingowie”
Wkrótce telewizjom będzie jeszcze trudniej, bo na przełomie października i listopada w walkę o widza w sieci włączyło się dwóch kolejnych wielkich graczy – platforma Apple TV+ (m.in. ze swoim flagowym serialem „The Morning Show”) oraz Disney+ (m.in. z produkcjami Marvela i Pixara). Poza tą wielką czwórką są jeszcze mniej znani, obcy dostawcy – np. Amazon Prime Video, którzy w każdej chwili mogą wskoczyć na szczyt z jakimś własnym, fantastycznym hitem.
Netflix wkłada kij w mrowisko
Netflix swoje własne, autorskie treści tworzy zaledwie od 2013 roku, i w ciągu zaledwie kilku lat zmusił największych telewizyjnych nadawców do innego myślenia i działania. Główne kanały telewizyjne w Polsce nie mogą już zadowalać się jednorazowymi skokami oglądalności, jakie zapewniają im np. transmisje z wielkich wydarzeń sportowych. Nie mogą, bo spadkowy trend wpływów z reklam jest dla nich boleśnie odczuwalny, a reklamodawcy i widzowie wciąż odpływają ku płatnym, zagranicznym platformom wideo. Dzieje się tak m.in. dlatego, że serwisy wideo sygnowane przez polskie marki telewizyjne – TVP VOD, Ipla czy Player – są rozproszone, a w ich ofercie znajdują się głównie produkcje już wcześniej znane z anten.