John Lennon i Yoko Ono: czy ich słynny protest miał sens?

John Lennon jesienią tego roku obchodziłby 80. urodziny. Gdy spotkał na swojej drodze Yoko Ono, zmienił swoje życie i z muzyka popgrupy stał się aktywistą walczącym o to, co ważne. Tylko czy na pewno?

Publikacja: 27.11.2020 10:57

John Lennon i Yoko Ono: czy ich słynny protest miał sens?

Foto: Fot: Eric Koch / Anefo, CC0, Wikimedia Commons

To wszystko przez nią. Yoko Ono rozbiła Beatlesów, skłóciła czwórkę z Liverpoolu i wybiła się na plecach Lennona – tak jęczały miliony fanów, których dopadła gorączka beatlemanii. W latach 60. nie było popularniejszych ludzi na świecie od Johna Lennona, Paula McCartney’a, Ringo Starra i George’a Harrisona. „Jesteśmy popularniejsi od Jezusa”, rzucił w marcu 1966 roku Lennon w wywiadzie udzielonym „The Evening Standard”. Gdy wypowiedź ta została przedrukowana przez prasę w USA, obrońcy wiary chrześcijańskiej dali upust niezadowoleniu. Skąd ta buta? Jak on śmiał?

Dodatkowe potępienie przyszło w listopadzie tego samego roku, gdy Lennon stracił głowę dla japońskiej artystki Yoko Ono. On – żonaty. Ona – mężatka. Choć hasła rewolucji obyczajowej lat 60. zakładały porzucenie mieszczańskiej moralności, społeczeństwa Zachodu wciąż pozostawały wierne tradycyjnym nakazom moralnym. Yoko Ono obarczono nie tylko winą za zawieszenie działalności The Beatles, ale też rozbicie szczęśliwego związku małżeńskiego Johna Lennona. Obrywała też za wolność przekonań i nieskrępowaną chęć wyrażania siebie. Dlaczego?

Yoko Ono: czarny charakter

Najprawdopodobniej dlatego, że jest kobietą, a w społeczeństwie opartym na modelu patriarchalnym kobietom łatwiej przypisywać złe cechy i niepowodzenia, wybielając jednocześnie mężczyzn. Pod koniec lat 60. Ono była artystką, niezłą i poważaną, ale ze względu na związek z Lennonem, nie tak docenianą jak być powinna.

Na temat Yoko Ono łatwo wyrobić sobie zdanie. Nieracjonalnie myślący fani Beatlesów nigdy jej nie wybaczyli, właśnie dlatego, że jest kobietą, na dodatek skrytą i pilnującą swojej prywatności. 

Postać Yoko Ono rzeczywiście jest przełomowa w historii Beatlesów i życiu samego Johna Lennona. To ona po jego tragicznej śmierci w 1980 roku (Mark D. Chapman, fan Beatlesów, śmiertelnie postrzelił Lennona przed jego domem w Nowym Jorku) dba o jego pamięć.

9 października 2020 roku, z okazji 80. urodzin Lennona, wraz z synem Seanem, Ono wydała album „Gimme Some Truth” z nowymi remiksami klasyków Brytyjczyka. Doskonała „Instant Karma! (We All Shine On)”, „Come Together”, „Mind Games” czy „Jealous Guy” brzmią w tych aranżacjach tak bardzo współcześnie, że aż nie chce się wierzyć, iż to muzyka sprzed pięciu dekad. Kompozycje Johna Lennona są wiecznie młode. 

"John Lennon"

Fot: Universal Music

Foto: sukces.rp.pl

Jednak Ono miała wpływ nie tylko na muzyczne inspiracje Lennona. Jako artystka wykorzystująca często swoje ciało w sztuce performatywnej, wzbudziła zainteresowanie Johna protestami i tematyką walki o pokój czy sprawiedliwość. Powodów do tego, by protestować na przełomie lat 60. i 70. nie brakowało.

Protest bez wychodzenia z łóżka

Rewolucja obyczajowa, seksualna, nadciągająca niczym tsunami druga fala feminizmu, do tego apogeum „zimnej wojny”, świat na krawędzi wojny, brutalny  konflikt w Wietnamie, strajki studenckie na całym świecie… I w tym wszystkim muzyka będąca katalizatorem wielu zmian – jak nigdy wcześniej – i już nigdy później. 

Dla Johna Lennona i całego pokolenia ludzi urodzonych po II wojnie światowej, zgrabnie nazywanego przez socjologów „baby boomers„, był to czas wyjątkowy. W niespokojnych latach 60. okazało się, że rzeczywistość mogą pokolorować już nie tylko ci uprzywilejowani, ale również, a może przede wszystkim, młodzi z niższych warstw społecznych. Tak naprawdę większość zaangażowanych w ruch „swinging London” stanowili młodzi ludzie, dzieci robotników. Nic więc dziwnego, że Lennon zachłysnął się pieniędzmi i popularnością. „Potrafiłem być niezłym dupkiem i mizoginem” – przyznawał potem w wywiadach. 

Yoko i John zamierzali wziąć ślub, choć zdawali sobie sprawę, że wywołają tym skandal – obyczajowy, ze względu na wcześniejsze związki obojga, a także rasistowski – bo ślub z Japonką, a więc wrogiem z czasów nieodległej II wojny światowej. Dlatego, jako artyści, zdecydowali się przekuć to zamieszanie w coś pożytecznego.

W podróż poślubną mieli udać się w marcu. Postanowili, że miesiąc miodowy spędzą na pokojowym proteście przeciwko wojnie w Wietnamie.

Wynajęli więc apartament o numerze 702 w hotelu Hilton w Amsterdamie (dziś można się w nim zatrzymać za „jedyne” 1500 euro za dobę), ubrali się w piżamy, weszli do łóżka i siedząc pod naklejonymi na szyby sloganami „Hair Peace” (długie włosy w latach 60. uważano za wybryk chuligański) i „Bed Peace” przyjmowali gości.

"John Lennon i Yoko Ono"

Fot: Universal Music

Foto: sukces.rp.pl

Wstęp do ich pokoju miał właściwie każdy, kto wyraził chęć spotkania z Johnem i Yoko. Przez niemal tydzień, czasem po 12 godzin dziennie, mówili o tym, jakie mają zdanie na temat sytuacji na świecie, o konieczności wiary w pokój, który jest jedynym wyjściem, jeśli chcemy przetrwać jako gatunek. Tak, jak się spodziewali, ich protest budził skrajne emocje, łącznie z formą ktorą wybrali. 

Lennon i Ono zdecydowali się na tzw. „sit-in protest” – protest okupacyjny. Pokojowy, popularny szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Pierwsze przypadki takiej formy protestu miały  się w 1939 roku – chodziło wtedy o prześladowania na tle rasowym.

Jednym z najgłośniejszych protestów tego typu miał być protest okupacyjny podjęty przez czterech amerykańskich studentów, nazywanych „Czwórką z Greensboro” z 1960 roku. Chłopcy w jednej z kawiarni zajęli miejsca przeznaczone  dla białych i zamówili kawę. Nie obsłużono ich. Jednak żaden z nich, mimo wyzwisk, nie ruszył się z miejsca. Był to ich sprzeciw wobec segregacji rasowej – pokojowy, do czego namawiał Martin Luther King. Beatlesi popierali równość wszystkich obywateli, gdy przyjechali w 1964 roku do USA, na wielką trasę, nie zgadzali się na koncerty, o ile na sale nie zostaną wpuszczeni wszyscy  chętni, a nie tylko biali.

Pokojowo maszerowali też studenci uzbrojeni w kwiaty, ze słynnym hasłem „Flower Power” na ustach, które znalazło się w eseju bitnika Allena Ginsberga, namawiającego przeciwników wojny do protestu performatywnego, niemal teatralnego.

Skąd w takim razie krytyka, która spadła na Ono i Lennona? Skąd głosy, że tylko bogata parka artystów mogła na coś takiego wpaść? W tym trudnym społecznie i politycznie czasie performance małżeństwa mógł się wydawać oderwany od rzeczywistości. Taki też był, szczególnie w momencie, w którym każdego dnia Yoko i John posłusznie wychodzili z łóżka, czekając obok niego, aż pokojówka zmieni im pościel na czystą i świeżo wykrochmaloną. Te zdjęcia również obiegły świat. Nie pomagał sam Lennon.

„Dlaczego taki protest?” – pytano go. Lennon odpowiadał: „Wybraliśmy najprostszy sposób, bo jesteśmy leniwi”.

Gorzki żart, denerwujący i butny. Ale czy od śmiechu nie rozpoczynały się rewolucje?

Dajmy szansę pokojowi

Gdy nagłówki najważniejszych światowych dzienników atakowały informacjami o wojnie, Ono i Lennon w łóżku postanowili, że pokojowi i przede wszystkim spokojowi ludzi, należy dać szansę. Dali, bo na kilka dni z międzynarodowych okładek zdmuchnęli temat wojny i zastąpili go pokojem. „Nikt nigdy tak naprawdę nie dał pokojowi szansy absolutnej” – mówił Lennon siedząc w łóżku w amsterdamskim hotelu. „Starał się Gandhi, starał się King, ale obaj zostali zastrzeleni”. Nie zdawał sobie wtedy oczywiście sprawy z tego, że te słowa będą prorocze…

W wyniku performance’u „Bed Peace” powstała jedna z tych piosenek, która miała prowadzić występujące przeciwko wojnom tłumy ulicami największych miast przez kolejne miesiące i lata – „Give Peace a Chance„.

Idąc za ciosem, w grudniu 1969 roku John i Yoko wykupili billboardy w centralnych punktach 11 metropolii na świecie i pełne strony reklamowe w najbardziej opiniotwórczych gazetach. Zamieścili krótki komunikat, ich kolejny performance: „Koniec wojny! Jeśli tylko tego chcesz – Wesołych Świąt życzą John i Yoko”. 

Lennon z Ono protestowali dalej. John zwrócił królowej Elżbiecie II odznaczenie Member of the Order of the British Empire, które kilka lat wcześniej przyjął z innymi członkami The Beatles. To był sprzeciw wobec zaangażowania Wielkiej Brytanii w konflikt w Biafrze i poparcie polityki USA w Wietnamie.

Lennon zapakował medal w białą kopertę, bo pudełko podobno zgubił, a następnie wysłał kierowcę z tą kopertą do Buckingham Palace. Po tym zdarzeniu pałac wystosował komunikat, w którym zapewniono, że odznaczenie będzie przechowywane w bezpiecznym miejscu w razie zmiany zdania pana Lennona. John jednak zdania nie zmienił.

Brytyjskie władze przymykały oko na to, co robił Lennon, ale dla władz USA John stał się bardzo niewygodny. Najpierw, jeszcze z Beatlesami, próbował zbałamucić młodzież, a teraz ostro krytykował decyzje prezydenta Richarda Nixona. Z tego powodu przez długi czas był na celowniku FBI. A przecież największy pokojowy protest Lennona i Ono miał dopiero nadejść.

Wyobraź sobie…

…że nie ma raju. To łatwe, jeśli się postarasz. Żadnego piekła pod nami. A w górze tylko niebo. (…) Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie żyją w pokoju”, śpiewa Lennon przy akompaniamencie fortepianu. Obok siedzi Yoko Ono. W maju 2021 roku minie dokładnie 50 lat od wydania „Imagine”, legendarnego protest songu. To najważniejszy protest w życiu Johna i Yoko.

Tę piosenkę zna pewnie znaczna część mieszkańców Ziemi. O tym, jak ważny i potężny utwór napisał Lennon, mogą świadczyć setki coverów, deklaracja magazynu „The Rolling Stone”, że „Imagine” to „najpotężniejszy prezent muzyczny dla ludzkości”, kąsanie krytyków działalności Lennona, że to komunistyczna utopia, aż w końcu… wytarcie z pierwotnego sensu.

„Imagine” na szczęście uniknęło losu „Last Christmas”. Lennon pisał:

„»Imagine« jest antyreligijna, antykapitalistyczna, występuje przeciwko wszelkim konwenansom, ale ponieważ została oblana lukrem, wciąż się ją akceptuje”.

Dzisiaj słychać ją podczas protestów na ulicach wielu miast, tak jak kilkadziesiąt lat temu. Choć znów, uprzywilejowanym łatwiej protestować śpiewając protest songi.

Zbyt znany, by wolno mu było protestować

Wystąpienia przeciwko skostniałej, konfliktowej władzy, utartym, nieaktualnym normom społecznym, przeciw zacofaniu i zakłamaniu, dawały efekty, ale wtedy, gdy rozlewały się na centralne ulice miast. Wśród protestujących szły gwiazdy, bardowie, aktywiści, artyści. Swoją postawą demonstrowali poparcie i wskazywali drogę tym, którzy bali się wyjść lub wahali się.

Publiczne wyrażanie braku zgody w przypadku Lennona i Ono czasami było kontrowersyjne. Zarzucano im, że kpią. Że co to za protest, w łóżku może poleżeć każdy. Pytanie, czy każdego sfotografują i czy każdy z ważnym komunikatem trafi na czołówki najważniejszych gazet?

Nie pomagała małżeństwu Lennona i Yoko ich polityka nie bycia zbyt serio. Pastisz, którym walczyli, nie do końca był jasny dla wszystkich. Pewne jest jednak, że zmienił postrzeganie Lennona jako artysty, współtwórcy kultury popularnej. Ze scenicznego śmieszka stał się zaangażowanym w politykę człowiekiem.

Protesty Lennona i Ono były wybitnie indywidualne, właściwe stworzone tylko dla nich. Ryzykowali, podjęcie podobnych kroków nikomu innemu by się nie powiodło. Czy te protesty miały sens? Z pewnością przysporzyły Johnowi i Yoko dodatkowej popularności. Na zarzuty oderwania od rzeczywistości Lennon odpowiedział piosenką „Working Class Hero”, obnażając wyobrażenie o wydostaniu się raz na zawsze z klasy robotniczej. Wiedział dobrze, jak okrutny może być system i jak ciężka jest walka z nim.

"Gimme some truth okładka plyty"

Fot: Universal Music

Foto: sukces.rp.pl

Tak silne zaangażowanie w sprawy społeczne zaczęły spalać Lennona. W drugiej połowie lat 70. przyznawał, że polityka doprowadziła go na skraj wytrzymałości, a jego sztukę „niemal zrujnowała. Piosenki stały się dziennikarstwem, przestały być poezją”.

Poza tym oceny Johna jako człowieka zbyt bogatego i prowadzącego zbyt bajeczne życie, by mógł być w protestach wiarygodny, wzmagały w nim poczucie winy, że ma pieniądze. A to z kolei dodatkowo wzmacniało w nim radykalizm. „W pewnym momencie doszło do tego, że moje radykalne zaangażowanie stało się komiczne” – narzekał w jednym z wywiadów. Z czasem nabrał dystansu. Na tematy ważne nadal się wypowiadał, ale rzadziej. Przestał też myśleć o sobie jako o rewolucjoniście. 

Czy protesty Lennona i Ono miały sens? Oczywiście. Siła Johna sprawiała, że głos przeciw wojnie przebijał się do głównego nurtu. Lennon obchodził ludzi. Niektórych straszył, innych zmuszał do myślenia. Został z nami dzięki swoim tekstom. Piękno przekazu czasami tylko, zupełnie przypadkowo, zakłóca myśl o pokojówce, która zmienia pościel ubranym w piżamy Johnowi i Yoko, a oni czekają, by kobieta skończyła swoją pracę, a oni mogli wrócić do protestu w czystej pościeli.  

To wszystko przez nią. Yoko Ono rozbiła Beatlesów, skłóciła czwórkę z Liverpoolu i wybiła się na plecach Lennona – tak jęczały miliony fanów, których dopadła gorączka beatlemanii. W latach 60. nie było popularniejszych ludzi na świecie od Johna Lennona, Paula McCartney’a, Ringo Starra i George’a Harrisona. „Jesteśmy popularniejsi od Jezusa”, rzucił w marcu 1966 roku Lennon w wywiadzie udzielonym „The Evening Standard”. Gdy wypowiedź ta została przedrukowana przez prasę w USA, obrońcy wiary chrześcijańskiej dali upust niezadowoleniu. Skąd ta buta? Jak on śmiał?

Pozostało 95% artykułu
Styl
Jak przetrwać upały? Innowacyjna tkanina, która chłodzi, może być przełomem
Styl
Pierpaolo Piccioli odchodzi z Valentino. To on uratował słynny włoski dom mody
Styl
Rośnie fala „przyjaznych oszustw” w e-sklepach. To problem przed Black Friday
Styl
Barbara M. Roberts, czyli Barbie. Kto wymyślił najsłynniejszą lalkę świata?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Styl
Jak się ubrać na koronację króla? Karol III zmienia wielowiekowe zasady