O tym, że w chińskiej prowincji Xinjiang dochodzi do łamania praw człowieka, informują od dawna najważniejsze organizacje zajmujące się tą tematyką. O torturach, przetrzymywaniu bez wyroków czy inwigilacji rdzennych Ujgurów (muzułmańska mniejszość pochodzenia tureckiego zamieszkująca północno-zachodni region autonomiczny Xinjiang) wielokrotnie informowało Human Rights Watch. Apele w tej sprawie wiele razy wystosowywało Amnesty International. W 2019 roku o powiązaniach „obozów reedukacyjnych”, w których przetrzymywali są Ujgurzy, ze przemysłem bawełnianym w Xinjiangu, pisały „New York Times” i „Washington Post”, dzięki tym publikacjom temat stał się głośny.
Mówi się, że bezprawnie w chińskich aresztach i więzieniach przetrzymywanych jest milion spośród 13 milionów Ujgurów z Xinjiangu. Ci, którzy pozostają na wolności, poddawani są nieustannej inwigilacji, pozbawiani możliwości praktykowania islamu, poddawani przymusowej sterylizacji, a także zmuszani do niewolniczej pracy, między innymi na plantacjach bawełny. Działania władz chińskich zostały w ostatnich tygodniach uznane przez Departament Stanu USA za noszące znamiona ludobójstwa i zbrodni przeciw ludzkości. Wielu przedstawicieli władz regionu Xinjiang zostało objętych amerykańskimi, brytyjskimi, kanadyjskimi i unijnymi sankcjami.
Bawełna z Xinjiangu: problem całej branży mody
Właśnie bawełna z Xinjiangu stała się punktem zapalnym w ostatnich miesiącach. W Chinach od lat swoje kolekcje szyją światowi potentaci rynku odzieżowego. Wiele z tych firm wykorzystywało bawełnę pochodzącą z Xinjiangu, choć od dawna słychać o tym, że może ona być produkowana z naruszeniem podstawowych praw człowieka. Presja na europejskich i amerykańskich producentów w ostatnich latach rosła – dlatego wiele firm postanowiło wydać oficjalnie zadeklarowac, że nie kupuje bawełny z Xinjiangu. Takie deklaracje ściągały na nie gniew władz chińskich i chińskich klientów. Ostatnio najmocniej doświadcza tego H&M, którego produkty poznikały z chińskich sieci społecznościowych i sklepów internetowych.
Czytaj też: „Skupiamy się na modzie”: H&M chce resetu w sporze z Chinami
Jak wygląda rzeczywistość? Głos na ten temat zabrała ujgurska aktywistka na emigracji, Jewher Ilham, w artykule opublikowanym w „Guardianie”.
„Co piąta część garderoby sprzedawana na świecie jest splamiona pracą przymusową, a ponad 20 procent światowej bawełny pochodzi z regionu zamieszkanego przez Ujgurów, który chiński rząd nazywa Xinjiangiem” – pisze w „Guardianie” Jewher Ilham.