Zakup jednego z popularnych modeli torebek Hermes, takich jak Birkin czy Kelly, wiąże się zazwyczaj z koniecznością zapisu na listę oczekujących – produkcja, jak w przypadku zegarków Patek Philippe czy Rolex, jest limitowana, podobnie jak sprzedaż. To sprawia, że klientów i klientek skłonnych zapłacić więcej i dzięki temu nie czekać, nie brakuje.
Czytaj też: Torebki Hermes to lepsza inwestycja niż dzieła sztuki. Ile można na nich zarobić?
Właśnie ta potrzeba legła u podstaw stworzenia „przekrętu”, który pozwolił francuskim oszustom naciągać klientki. W końcu jednak wpadli: francuska policja zatrzymała członków grupy, która dzięki zniecierpliwionym klientom pragnącym torebek z logo Hermesa, w ciągu czterech lat zarobiła miliony euro.
Przekręt z torebkami Hermes w roli głównej na najbardziej prestiżowej ulicy Paryża
Mechanizm działania grupy oszustów był zaskakująco prosty – i niezwykle skuteczny, zważywszy na szacunki policji, która ocenia, że członkowie szajki mogli zarabiać nawet milion euro miesięcznie. Oszuści zaczęli od rekrutowania w mediach społecznościowych i szkołach teatralnych kobiet, które za honorarium wynoszące 500 euro miały udawać bogate klientki, odziane w ubrania drogich marek. Ich prezencja usypiała czujność pracowników salonów Hermes we Francji i innych krajach Unii Europejskiej. Dzięki dobrej grze aktorskiej i zasobnym portfelom podstawione klientki omijały listę oczekujących na torebki Hermes i kupowały te produkty, a następnie przekazywały towar swoim mocodawcom.
Jednak to nie wykorzystanie „fałszywych klientek” ściągnęło na organizatorów przekrętu organy ścigania, lecz ich pewność siebie i ponowna sprzedaż wspomnianych torebek w stworzonym przez nich na potrzeby ich oszustwa „podrabianym” salonie. Powstał on na słynącej z drogich butików paryskiej ulicy Faubourg Saint-Honoré, na której mieści się też m.in. prawdziwy salon Hermesa.