Wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej odbiło się na wielu strefach życia, w tym także na europejskich sklepach z używanymi ubraniami. Nowe cła i procedury sprawiły, że w magazynach brytyjskich dystrybutorów do tej pory zasilających rynek europejski zalegają tony niesprzedanego towaru, który dotychczas trafiał m.in. do Polski. „Kontenery stoją w portach, płacimy opłaty stałe, nasi klienci nie otrzymują towaru. Biznes stanął w miejscu” – powiedział „Guardianowi” James Officer z zajmującej się eksportem używanej odzieży ECS Textiles.

Moda vintage ucierpiała przez Brexit

Firmy takie jak ECS Textiles najpierw zbierają od organizacji charytatywnych ubrania, zabawki i bibeloty, a następnie wysyłają je na kontynent. Zyski ze sprzedaży zasilają konta organizacji zajmujących się m.in walką o prawa zwierząt czy opieką nad weteranami. Pieniądze notującej obroty rzędu 2 milionów funtów rocznie firmy ECS Textiles są też przekazywane na rzecz NHS, czyli brytyjskiej służby zdrowia.

Czytaj też: Vintage: z czego wynika fenomen mody z „drugiej ręki”?

Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson bagatelizuje opóźnienia na granicach, chaos regulacyjny i  związane z tym formalności, nazywając to „początkowymi problemami”. Choć towary importowane do krajów Europy Środkowej z Wielkiej Brytanii kwalifikują się do sprzedaży bez cła, to ważny jest też kraj produkcji, którym w przypadku większości produktów eksporterów ubrań używanych są Chiny. To dlatego Łotwa, gdzie przez Brexitem co tydzień trafiało pięć dwudziestotonowych kontenerów odzieży, zatrzymała jeden z transportów, grożąc nałożeniem ceł na poziomie 5,3% – takich, jakie nakładane są na produkty importowane z Chin.

„Początkowe problemy” i cła mogą wpłynąć nie tylko na wysokość sum zasilających brytyjskie organizacje charytatywne, ale także na wzrost cen w europejskich second handach. Warto przypomnieć, że ubrania importowane z Wielkiej Brytanii, cenione ze względu na jakość, stanowią jedno z głównych źródeł asortymentu dla polskich sklepów z używaną odzieżą – obok ubrań sprowadzanych ze Skandynawii czy Niemiec.

Źródło: The Guardian