Patagonia to marka, która w ostatnich latach bardzo dobrze radziła sobie wśród producentów odzieży technicznej i outdoorowej, ale sukces ma nie tylko jasne strony. Ryan Gellert, CEO firmy, powiedział niedawno w rozmowie ze szwajcarskim „NZZ am Sonntag”, że marka nie chce się już rozwijać i że od początku działalności walczy ze wzrostem.
„Chcemy, by nasza firma istniała za 100 lat, to jest nasz horyzont. Dlatego chcemy produkować mniej nowych ubrań i zająć się ponowną sprzedażą produktów używanych” – powiedział Gellert.
Gellert, który posadę dyrektora generalnego objął we wrześniu, podkreślił swoje uznanie dla dokonań poprzedniczki, Rose Marcario. W czasie swojej 12-letniej pracy dla firmy Marcario pomogła potroić dochody marki, co zdaniem nowego CEO było strategią, która w połączeniu ze zrównoważonym rozwojem pozwoliła na szerokie zrozumienie celów Patagonii. Te w dużej mierze związane są z ratowaniem planety, a nowym środkiem do ich realizacji ma być jeszcze większy nacisk położony na sprzedawanie – a także odkupowanie przez markę – używanych ubrań.
Czytaj też: „Drugi obieg” w świecie mody rośnie w siłę w czasie kryzysu
Firma posiada 35 punktów naprawczych na całym świecie, ale to dopiero początek – celem marki jest sprawienie, by naprawa, wypożyczenie lub zwrot produktu były równie łatwe, jak ich kupienie. Od 2017 roku Patagonia rozwija własną platformę second handową, Worn Wear, która od niedawna wykorzystywana jest do sugerowania klientom zakupu używanego produktu. Od 2019 roku uruchomiona została też linia upcyklingowa Re:Crafted, wykorzystująca ubrania wysyłane do centrów naprawczych, zbyt zniszczone, by można było je naprawić.