Mogło się wydawać, że po pandemii wrócimy do dawnego trybu życia i wróci też chęć korzystania z różnego rodzaju usług, które oferują duże miasta. I rzeczywiście, przez jakiś czas tak było, teraz jednak wiele wskazuje na to, że coraz częściej zamykamy się w domach, rezygnując z wielu miejskich przyjemności. Dlaczego? Bo tak jest bezpieczniej i taniej – pisze „The Economist”.
Coraz rzadziej korzystamy z usług „na mieście”. Kim jest konsument-pustelnik?
Zjawisko, które jest widoczne przede wszystkim w zamożnych krajach rozwiniętych (w tym także w Polsce), jako pierwszy opisał tygodnik „The Economist”. Autor artykułu zauważa, że zmiana, która dotyczy mieszkańców wielu państw Europy, a której początki sięgają jeszcze 2020 roku, wydaje się bardziej trwała niż zakładano.
Czytaj więcej
We włoskiej wiosce Montespluga powstał ośrodek narciarski o nazwie Homeland. Jest inny niż wszystkie – próżno w nim bowiem szukać wyciągów. Chcesz zjechać? Musisz wspiąć się po górskich stokach o własnych siłach.
Rok 2020 był czasem tąpnięcia w takich branżach jak gastronomia, hotelarstwo czy usługi kosmetyczne. Zamiast na wyjścia do restauracji, podróże czy na wizyty u fryzjera, pieniądze wydawaliśmy na produkty, z których korzystaliśmy w domu — na przykład na urządzenia RTV i AGD, meble, gry planszowe, produkty kosmetyczne, jedzenie, wino, ubrania czy sprzęt sportowy.
Trzy lata później, w postpandemicznym świecie wydatki na usługi poza domem nadal spadają. „The Economist” szacuje, że globalnie spadek ten wynosi aż 600 miliardów dolarów rocznie i dotyczy przede wszystkim takich branż jak gastronomia, hotelarstwo i rekreacja. Z drugiej strony, na zjawisku zarabiają producenci wymienionych wyżej produktów, a także dostawcy usług do domu.