Tekst ukazał się pierwotnie w papierowym wydaniu magazynu „Sukces”, dodatku dla prenumeratorów dziennika „Rzeczpospolita”.
Zmarły w ubiegłym roku (realizację paryskiego projektu pośmiertnie nadzorował jego bratanek) twórca o bułgarskim rodowodzie przez kilkadziesiąt lat prezentował światu sztukę lekką, łatwą i przyjemną, zwykle polegającą na opakowywaniu rozmaitych obiektów. Ku niezmiennemu zachwytowi publiczności. Sława i uwielbienie dla Christo są związane z dostępnością jego twórczości, zaliczanej do land artu, tj. sztuki ziemi. Nie- potrzebne były bilety, nie trzeba było stać w kolejce do wejścia; wystarczyło przybyć na miejsce.
Urodzony w 1935 roku w Gabrowie jako Christo Władimirow Jawaczew, syn chemika i sekretarki w sofijskiej ASP, po czterech latach nauki na uczelni swojej matki wyjechał do Pragi. Rozsmakowany w relatywnej – porównując z Bułgarią – wolności, zamarzył o Paryżu.
1962 rok. Christo w Paryżu.
Przerażony stłumieniem powstania w Budapeszcie w 1956 roku, straciwszy nadzieję na demokrację w krajach bloku wschodniego, przekupił pracownika czechosłowackich kolei i – ukrywszy się w wagonie towarowym – uciekł do Francji w 1957 roku przez Wiedeń i Genewę. W Paryżu klepał biedę, jak to artysta i emigrant. Miasto jednak miało wówczas bardziej ludzką twarz i Christa stać było na wynajęcie garsoniery, z której mógł oglądać Łuk Triumfalny. To wtedy wpadł na pomysł, by go opakować.