Lubisz to dowiadywanie się o sobie?
AG: Nie wyobrażam sobie inaczej mojej pracy. Jeśli chcesz zrobić
postęp w jakiejkolwiek dziedzinie, musisz mieć świadomość. Żeby ją mieć, musisz wnikać głębiej. Czasem to, czego się dowiadujesz przy okazji, powoduje, że przez chwilę czujesz się bardzo źle. Niekiedy się cofasz, bo pojawia się strach. Z drugiej strony: zaczynasz też coś dostrzegać, więcej rozumiesz. Bardzo to cenię. Nie umiałabym chyba powiedzieć, że lepiej nie widzieć i nie słyszeć. Wolę mieć świadomość, choć zdaję sobie sprawę, że bywa to trudne.
Wchodząc do tego zawodu, zdawałaś sobie sprawę, że aktorstwo będzie wymagało takiej pracy ze sobą?
AG: To było chyba moje największe zaskoczenie. Jestem w tym zawodzie nie od wczoraj, jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego jest teraz trudniej, a nie coraz łatwiej? Spodziewałam się,
że będzie odwrotnie. Z drugiej strony oczywiście jest też coraz ciekawiej i coraz zabawniej. Zaczęłam też zwracać uwagę na to, jakim przywilejem jest bycie na planie i granie w filmach, przenoszenie się do nieznanego miejsca czy historii, ale przede wszystkim zobaczenie siebie inaczej. Wyobraź sobie: przebierasz się w jakiś strój i możesz odegrać wariant jakiegoś życia, a potem prywatnie od tego odsapnąć. Problemy postaci nie są twoimi problemami. To bardzo pomaga w odkrywaniu radości z codzienności. Możesz żyć spokojnie, bo masz fajerwerki w pracy. Na co dzień nie musisz szukać adrenaliny.
Pod warunkiem że umiesz rozdzielać te dwie sfery.
AG: Oczywiście nie jest to takie proste. Wiadomo, że zagłębiasz się w emocje, to potrafi rozstroić emocjonalnie. W efekcie stoisz
na brzegu Wkry na planie „Kosa” i szlochasz, bo nie jesteś w stanie powstrzymać emocji. Nie jesteś też w stanie stwierdzić, gdzie zaczyna się twoja postać, a gdzie kończy. Jak w takiej sytuacji wrócić do domu i pójść spokojnie spać? Jak zająć się dziećmi? To wszystko jest skomplikowane.
Aktorzy i aktorki to ludzie, którzy muszą umieć wychodzić ze strefy komfortu. Masz to we krwi, czy musiałaś się tego nauczyć?
AG: Na początku to było bardzo trudne. Potem jednak zrozumiałam, że skoro już weszłam do tego świata, to nie będę udawała, że mnie tam nie ma. Po prostu wykorzystam ten czas, który mam na pracę, na mówienie, co myślę i jak zamierzam coś zrobić. To się zaczęło, gdy zrozumiałam, że nie muszę przepraszać za to, że jestem.
To nie kwestia wielkiej pewności siebie albo przekonania, że jestem taka wspaniała. To raczej efekt kalkulacji.
Mogę się bać, ale mogę też uznać, że się nie boję, i coś zrobić odważnie. Bojąc się, dużo tracimy, na przykład takie dialogi ze sobą. Rozmawiam ze swoim strachem, nauczyłam się wygrywać te wewnętrzne walki.
Mówię sobie: nie rezygnuj. Nie oddawaj walkowerem. Zobacz, co się wydarzy. To wciąga, jak wszystko, co jest bardzo ekscytujące.
Lubisz siebie na ekranie?
AG: Nie zastanawiam się nad tym.
Jeśli się nie zastanawiasz, to znaczy, że lubisz.
AG: Nie za bardzo siebie oglądam. Ciekawe pytanie, ale w sumie,
jeśli ktoś wykonuje taki zawód jak ja, to jakie znaczenie ma to,
czy lubi siebie na ekranie?
Aktorstwo to rodzaj rzemiosła. Jeśli powtarzasz jakąś czynność przez długi czas, to może przestajesz ją lubić?
AG: Być może, ale nie jest to związane z tym, jak wyglądam na ekranie, bardziej z całym procesem robienia filmu. Natomiast na pewno zdarzają się momenty, gdy niezbyt spieszy mi się do pracy. Dużo rzeczy mnie ostatnio ciekawi. Na przykład – co by było, gdyby nie trzeba było nic robić.
Emerytura?
AG: Nie, po prostu zastanawia mnie coraz bardziej idea wyzwalania się spod presji. Eksploruję ten temat, dlatego wyjeżdżam z dziećmi, kiedy mogę. Obserwuję, jak wygląda życie, gdy jedziesz gdzieś na dwa miesiące, jak wygląda nauczanie domowe dla dzieci w takich warunkach, jak dobrze zorganizować edukację. Miesiąc
to za mało, to w końcu tylko trochę dłuższe wakacje. Dwa miesiące brzmią znacznie lepiej, choć nadal nie jest to bardzo dużo. W głowie kołacze mi się myśl o naprawdę długim wyjeździe.
Skąd ta potrzeba?
AG: Być może przyczyną takiego myślenia jest chęć „niebycia”. Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem Agnieszką, aktorką. Zwolnienie siebie z takiego myślenia być może pozwoliłoby mi zyskać więcej wolności. Aż głupio coś takiego powiedzieć, prawda?
Miałaś myśl, by zmienić zawód? Nie dlatego, że masz dosyć aktorstwa, ale dlatego, że odnalazłaś coś, co wydało ci się równie ciekawe?
AG: Zawsze mi się wydawało, że mogłabym siedzieć w Toskanii i prowadzić tam pensjonat. Miałabym z tego zapewne dużą radość. Zawsze lubiłam takie tematy – tworzenie wnętrz, organizowanie przestrzeni. Lubię też remonty i budowanie, może w kontrze do tego, czym zajmuję się na co dzień. Działasz w sferze nieco niematerialnej, więc fajnie dla odmiany zburzyć ścianę kilofem albo przemalować mieszkanie. Stworzenie przestrzeni, w której mogliby spędzać czas inni ludzie, to też świetna rzecz, choć nie jest to marzenie, które spędza mi sen z powiek.
W Toskanii może nie starczyć domów dla wszystkich, bo tylu jest chętnych do prowadzenia pensjonatów.
AG: Żeby była jasność – nigdzie się nie wybieram. Przynajmniej
na razie – na pewno nie.
To co z tą wolnością?
AG: W pewnym momencie pomyślałam, że chciałabym nagrać
jakieś rozmowy. Zrobiłam swój podcast, choć na początku czułam olbrzymi stres wynikający z tego, czy w ogóle wolno mi to zrobić. Czy mogę się wypowiedzieć w sposób inny niż poprzez wywiady, zawsze w kontekście mojej pracy?
Pomyślałam,
że chciałabym mieć enklawę absolutnej wolności. I zrobiłam to.
Chcę się spotkać z drugim człowiekiem i zarejestrować
to spotkanie jako pamiątkę. Przez ten podcast wydarzyło się sporo fajnych rzeczy. Pamiętam, że któregoś dnia w klubie podszedł do mnie 20-latek i powiedział: „Chciałem podziękować za podcast, bo on mnie uspokaja. Słucham go wieczorem i dzięki temu mogę spokojnie zasnąć”. Pamiętam, że prawie go wycałowałam. Dawno nie usłyszałam nic tak miłego. Jak robisz coś na pełnym luzie, a potem okazuje się, że to dla kogoś jest ważne, to uwierz mi, że żadna entuzjastyczna recenzja, nie spowoduje takiej radości.
Pamiętasz moment, gdy pomyślałaś: a może podcast?
AG: To były moje urodziny w sylwestra, pamiętam, że siedziałam w knajpie. Podszedł do mnie nieznajomy i zapytał: „Pani Agnieszko, dlaczego nie nagrywa pani podcastu? Chętnie bym posłuchał, co ma pani do powiedzenia”. Z początku zareagowałam śmiechem, ale myśl zaczęła kiełkować w głowie. Potem zrobiłam „Kosa” i dotarło do mnie, że mam problem, bo boję się prowadzić rozmowy, które nie odnoszą się do mojej pracy.
Nadal się boisz?
AG: Wciąż odczuwam jakiś rodzaj przełamania. Powiedziałam
sobie jednak: jeśli się boję, to muszę to zrobić. Działanie zawsze powoduje, że dzieją się niesamowite rzeczy. Możesz długo dyskutować o tym, co chciałbyś zrobić, ale dopiero wprowadzenie pomysłu w życie powoduje, że dowiadujesz się, co jest po drugiej stronie, i przy okazji widzisz zmiany, które w tobie zachodzą. Nie zawsze są duże, ale się dzieją.