„Piwa bez procentów stały się już oddzielną kategorią, zajmującą 4,7 procent rynku piwa” – pisała w czerwcu Aleksandra Ptak-Iglewska w „Rzeczpospolitej”, zwracając uwagę nie tylko na odporność tego segmentu na pandemię, ale też na jego rozszerzanie o bezalkoholowe wina czy wódki.
Popularność tego typu napojów w Polsce, także w formie drinków, to część trendu globalnego – jak wynika z raportu Nielsena, również w USA sprzedaż bezalkoholowych trunków i drinków wzrosła w ciągu 6 miesięcy pandemii o ponad 20%, a bezprocentowego piwa – o 38%.
Czytaj też: W czasie pandemii rośnie popularność „mięsa” wegańskiego
Już na początku 2020 roku bezalkoholowe trunki, od win po alkohole „ciężkie”, takie jak np. gin, cieszyły się dużą popularnością i były uznawane za jedno z najważniejszych zjawisk w tym segmencie. Noworoczne postanowienia i kampanie społeczne, takie jak brytyjski „suchy styczeń” (Dry January), od kilku lat przyczyniały się do większej odwagi producentów w poszukiwaniu zdrowszych, mniej kalorycznych i bezalkoholowych napojów.
Dlaczego pijemy coraz więcej win i piw bezalkoholowych?
Pandemia pomogła w rozwoju innego zjawiska, z powodów prawnych mocno ograniczonego w naszym kraju – czyli sprzedaży (nie)alkoholu przez internet. Zjawisko owocuje też nowymi barami i pop-upowymi restauracjami, a także specjalnymi usługami subskrypcyjnymi.