W obliczu inflacji firmy z wielu branż próbują nie podnosić cen, aby nie tracić klientów. Czy jest inne rozwiązanie? Tak, można zaoferować produkty i usługi za tę samą cenę, ale za to gorszej jakości. To właśnie „skimpflacja”, nowe zjawisko, o którym coraz częściej pisze się na świecie.
Na czym polega skimpflacja?
Nieco mniejsze porcje na talerzu, nieco mniej wina w kieliszku – klienci restauracji zauważyli to jeszcze w 2021 roku, a nawet wcześniej. Chcąc uporać się z problemami finansowymi wynikającymi z pandemicznej izolacji, część restauratorów na różne sposoby stara się zrekompensować sobie straty.
Co robią? Oferują swoim gościom usługi gorszej jakości, pozostając przy dotychczasowych cenach. Z kolei w obliczu rosnących cen produktów, używają czasem tańszych składników, co odbija się na smaku i jakości potraw.
Niektórzy bywalcy restauracji zauważyli, że podobne zjawisko pojawia się też w poziomie obsługi. Na fali masowych zwolnień i odejść z branży gastronomicznej wykwalifikowanego personelu lukę po nich wypełnili młodzi, niedoświadczeni i słabo wyszkoleni pracownicy.
W ostatnim czasie skimpflacja dotknęła też branżę turystyczną, która miała nadzieje na podniesienie się z pandemicznego kryzysu. Niestety, nic z tego. Ci, którzy planują wycieczkę z biurem turystycznym, zauważają, że oferty są uboższe, niż kiedyś.