Szaleństwo na punkcie Supreme, nowojorskiej marki specjalizującej się w ekskluzywnym streetwearze, trwa od kilku lat. Wydawać by się mogło, że kiedyś musi dobiec końca, zwłaszcza w kontekście prognozowanego powrotu idei „dyskretnego luksusu”.
Nic z tego – marka Jamesa Jebbii, która w ostatnich latach zmieniła się w producenta drogich i kompletnie zbędnych gadżetów, nie traci na popularności nawet w czasie kryzysu związanego z pandemią.
500 dolarów za 3 ciastka
Zaledwie kilka tygodni temu, już po wprowadzeniu zakazu podróży z Europy do USA, pod nowojorskim sklepem Supreme tradycyjnie już ciągnęły się długie i gęste kolejki.
Ale to nie brak stosowania się do zasady społecznego dystansowania świadczy o tym, że „koneserzy” streetwearu nie boją się skutków epidemii.