Koncepcja „15-minutowego miasta”, zakładająca, że podstawowe potrzeby mieszkańcy powinny być w stanie zaspokoić w odległości 15-minutowego spaceru bądź przejażdżki rowerem od domu, bez konieczności korzystania z samochodu, staje się coraz bardziej popularna przede wszystkim ze względu na wciąż rosnącą świadomość ekologiczną.
Celem pomysłodawców takiej wizji urbanistyki jest uczynienie miast bardziej przyjaznymi – z mniejszą liczbą pojazdów, z ulicami pełnymi zieleni i niższym poziomem zanieczyszczeń.
Dobrze zaprojektowane „miasto 15-minutowe” powinno pozwalać mieszkańcom na łatwy dostęp do sklepów, punktów usługowych, placówek medycznych czy edukacyjnych. Ta koncepcja dodatkowo zyskała popularność podczas pandemii – powszechna stała się bowiem praca zdalna. Nic więc dziwnego, że ludzie w wielu dużych miastach zaczęli doceniać możliwość załatwienia większości najważniejszych spraw w okolicy miejsca zamieszkania.
Mimo że celem pomysłodawcy koncepcji „15-minutowego miasta”, prof. Carlosa Moreno z paryskiego Uniwersytetu Sorbona, było pogodzenie zrównoważonego rozwoju miast z działaniami mającymi na celu ułatwienie życia mieszkańcom poprzez ukształtowanie nowych sposobów spędzania czasu, pracy czy odpoczynku, niektórzy są zdania, że w rzeczywistości nie chodzi o wygodę. Coraz częściej słychać głosy, że „miasta 15-minutowe” są częścią międzynarodowego spisku, mającego na celu kontrolowanie społeczeństw.
Czytaj więcej
Amsterdam zyska niebawem budynek, w którym, oprócz mieszkań dla ludzi, powstaną też miejsca, w których będą mogły zamieszkać dzikie zwierzęta. To pionierski przykład eko-inkluzywności w architekturze.