Tony Jordan, odpowiedzialny za wyszukiwanie terenów pod uprawy dla winiarskiej marki Ao Yun należącej do koncernu LVMH, od dawna przekonuje, że dobre wino powinno być po prostu dobre, a nie mocne. Patrząc jednak na dostępne dziś w sprzedaży i cenione przez krytyków wina – taka opinia należy do mniejszości. Rynek zdominowały różne odmiany wina z wysoką zawartością alkoholu, i jak pisze John Mariani dla amerykańskiego „Forbesa”, coraz trudniej znaleźć produkty, które miałyby mniej niż 14,5% alkoholu – choć jeszcze w latach 80. był to górny pułap zawartości alkoholu w winach. Na to zjawisko wpływają dwa czynniki – pierwszy wynika ze zmian klimatycznych, drugi – z upodobań konsumentów, czyli nas.
Czytaj też: To badanie potwierdza: wino organiczne smakuje lepiej od tradycyjnego
Za sprawą globalnego ocieplenia klimat w regionach, w których zlokalizowane są winnice staje się coraz cieplejszy niż dotychczas, a w konsekwencji owoce zbierają więcej cukru, który fermentuje w alkohol. Szczególnie widać to w winach z krajów i regionów, które w ostatnich latach coraz lepiej radzą sobie na rynkach międzynarodowych, takich jak Australia, Kalifornia czy Ameryka Południowa. Klimat rzadziej wpływa w taki sposób na wina francuskie. Niektórzy producenci z Burgundii czy Bordeaux dla zwiększenia poziomu alkoholu sięgają jednak po szaptalizację, czyli dodawanie cukru do moszczu – również po to, by nawiązać rywalizację z producentami słodszych win.
Jak zauważa Mariani w „Forbesie”, popularność win z wysoką zawartością alkoholu wynika też ze zmieniających się upodobań konsumentów i preferencji krytyków winiarskich. Od czasów słynnego „Osądu w Paryżu” w 1976 roku, czyli od ślepego testu, w którym wina kalifornijskie wygrały z francuskimi, amerykańskie odmiany zbierają coraz lepsze recenzje u krytyków. Przygotowane w kalifornijskich winnicach Cabernet Sauvignon czy Pinot Noir zarówno dzięki zawartości alkoholu na poziomie 15-16%, ale też dzięki intensywnie owocowym nutom i większej wyrazistości zaczęły znajdować zwolenników przedkładających je ponad bardziej wytrawne i lżejsze francuskie odpowiedniki.
Oczywiście nie znaczy to, że wina o niższej zawartości alkoholu z dnia na dzień stały się niemodne niczym dżinsy „rurki”. John Mariani, dziennikarz „Forbesa”, uznawany za „najbardziej wpływowego krytyka wina w prasie popularnej” zauważa, że choć mocne wina mogą zwracać uwagę smakiem po premierze rocznika, ale tracą z upływem czasu, a ich bukiet staje się płaski i jednowymiarowy. Jest też problem praktyczny – trudno jest docenić smak danego wina, jeśli alkohol zaczyna szumieć w głowie już po pierwszym kieliszku.