Wszystkie duże miasta w Europie w ostatnich miesiącach borykały się z podobnymi problemami – zamknięte restauracje, bary, kawiarnie, brak możliwości pójścia do kina, teatru czy na wystawę. O sytuacji polskich restauracji opowiadał niedawno Maciej Żakowski, współtwórca projektu Restaurant Week, jednego z największych na świecie festiwalu kulinarnych. Brakuje jednak na razie liczb, które pozwalałyby precyzyjnie ocenić, jak wiele polskich restauracji nie poradziło sobie w pandemii.
Czytaj też: Jedna z najlepszych restauracji na świecie ugości za darmo „bohaterów pandemii”. Polskich też
Takie liczby przedstawiają za to katalońscy restauratorzy. Zdaniem stowarzyszenia zrzeszającego właścicieli restauracji z Barcelony działalność zakończyło ok. 30 procent restauracji i kawiarni w tym mieście. Wśród nich są też lokale z długą historią.
„Na początku lokale zamykały się z powodu pandemii i lockdownu. Później jednak zamykały się powodu restrykcji i katastrofalnej polityki władz” – „Guardian” cytuje wypowiedź Rogera Pallarolsa, przewodniczącego stowarzyszenia.
Sytuacja restauracji i barów w Katalonii wygląda nieco inaczej niż w Polsce. Lokale mogą być otwarte od rana do popołudnia, ale liczbę osób, które mogą w nich przebywać, ograniczono do jednej trzeciej stanu sprzed pandemii. Jedzenie na wynos może być serwowane do godziny 22:00, ale po 17:00 lokale nie mogą serwować jedzenia do stolików. Takie warunki nie pozwoliły na przetrwanie wielu znanym lokalom. Zamknęły się między innymi mające stuletnią tradycję znane restauracje Senyor Parellada czy Can Soteras.
Sytuacja w Katalonii poprawia się bardzo powoli. W tym tygodniu rząd prowincji wprowadził nowe obostrzenia dotyczące zakazu przemieszczania w niektórych częściach Katalonii. Powodem jest rosnąca liczba zachorowań po Wielkanocy.