Od pewnego czasu w mediach poświęconych branży kosmetycznej, a w szczególności perfumiarskiej, mówi się o najbardziej osobaliwym trendzie, jaki w ostatnich latach pojawił się w tej dziedzinie. Chodzi o tak zwany „tryb bestii”, bardzo skoncentrowane kompozycje o wyjątkowo długiej trwałości i intensywnym zapachu. Zainteresowanie mocnymi i nieprzeciętnie trwałymi zapachami cały czas rośnie, więc czołowe marki wypuszczają coraz bardziej skoncentrowane wersje swoich klasycznych zapachów. Eau de parfum to już za mało.
„Tryb bestii”: moda na maksymalizm w świecie zapachów
Od pewnego czasu coraz częściej mówi się i pisze o „zapachach-bestiach”. Na forach internetowych poświęconych perfumom użytkownicy polecają sobie nawzajem kompozycje, które wyróżniają się intensywnością zapachów i najlepszą trwałością.
Czytaj więcej
Podróbki luksusowych torebek zalewają rynek. Kosztują ułamek ceny oryginałów, na tym jednak różnice się kończą – są podrabiane tak dobrze, że ich odróżnienie od produktów oryginalnych bywa wręcz niemożliwe.
W anglojęzycznym internecie ta specyficzna kategoria perfum zyskała nazwę „beast mode fragrances”, czyli w wolnym tłumaczeniu – „zapachy w trybie bestii”. Te ekstraktywne kompozycje są w stanie utrzymać się co najmniej 10 godzin, a niekiedy nawet dobę – i natychmiast przykuwają uwagę otoczenia.
O przykłady zapachów w „trybie bestii” nietrudno. Wystarczy wymienić takie produkty „Sauvage Elixir” Diora, „One Million Elixir” Paco Rabanne czy „L'Homme Idéal L'Intense” Guerlain. To tylko kilka przykładów trendu, który staje się coraz wyraźniejszy w świecie zapachów.