Julia Walch: „Droga od winnicy do butelki wina trwa wiele lat”

Julia Walch, współwłaścicielka rodzinnej winnicy w Południowym Tyrolu, jednego z najbardziej niezwykłych winiarskich regionów Włoch, opowiada o regionie, w którym mieszka, prowadzeniu firmy rodzinnej – i o tym, co pamięta z dzieciństwa w winnicy.

Publikacja: 22.11.2021 12:14

Karoline, Elena i Julia Walch: matka i córki – trzy kobiety, które wspólnie prowadzą firmę.

Karoline, Elena i Julia Walch: matka i córki – trzy kobiety, które wspólnie prowadzą firmę.

Foto: Materiały prasowe

Południowy Tyrol to we Włoszech region–fenomen. Na tle sąsiadujących z nim obszarów jest prymusem: tu swoją siedzibę mają słynne restauracje, a lokalna kuchnia stoi na światowym poziomie. Restauracje z tego niewielkiego w sumie regionu mogą pochwalić się łącznie 25 gwiazdkami Michelin, co jest niesamowitym wynikiem.

Podobnie jest z winami – w Południowym Tyrolu powstają jedne z najlepszych win we Włoszech, co jest niesamowitym osiągnięciem, jeśli przypomnieć sobie, jak bardzo winiarski jest to kraj i z jakimi winiarskimi potęgami musi konkurować na rodzimym podwórku. 

Z czego wynika ten „genius loci” Południowego Tyrolu i co sprawia, że ten niewielki region u podnóża Dolomitów, stał się mekką miłośników nie tylko nart czy gór, ale przede wszystkim wyjątkowych doznań kulinarnych i winiarskich? O tym opowiada Julia Walch, która wspólnie z matką i siostrą prowadzi rodzinną winnicę w Tremeno, miasteczku, które dało światu odmianę winogron znaną jako „Gewuerztraminer”.  

Południowy Tyrol to region pogranicza i niezwykły miks kulturowy. Jacy są ludzie, którzy mieszkają w tej części Włoch? 

Julia Walch: Przez wiele lat mieszkałam we Francji, bo studiowałam tam winiarstwo. Powrót do domu sprawił, że jeszcze bardziej doceniłam Południowy Tyrol (winiarsko ten region określany jest jako Górna Adyga – przyp. red.). Na nowo dostrzegłam piękno tego regionu. Z jednej strony mamy surowe Dolomity. Z drugiej – bardziej śródziemnomorskie doliny z winnicami. To piękne połączenie.

Różnorodności można również doświadczyć dzięki mieszkańcom Południowego Tyrolu – panują tu dwie kultury: niemiecka i włoska, co wzbogaca nie tylko język, którym mówimy na co dzień, ale i codzienne życie: to, co jemy, co pijemy, nasze zwyczaje i tradycje. Wszystko to, mimo że mogłoby się wydawać różne i odległe od siebie, harmonijnie się u nas łączy. Wydaje mi się, że na tym polega niezwykłość naszej regionu – pojedziesz trochę bardziej na północ lub na południe i już będzie inaczej.

Mieszkasz w Tremeno. Jak się tam żyje?

JW: Termeno, po niemiecku „Tramin”, to historyczna wioska winiarska, która dała nazwę znanej na całym świecie odmianie winogron "Gewürztraminer". Oznacza to „pikantny z Tramin”. To wino najbardziej nas pasjonuje. Tramin to piękna mała wioska, leży na tzw. szlaku winnym. która charakteryzuje się tym, że wiele domów ma grube mury – wynika to z tego, że większość z nich ma piwnice z winem, które dzięki temu utrzymują odpowiednią temperaturę. Wioska podąża za winnicami wzdłuż góry Mendola i otacza naszą pojedynczą winnicę Vigna „Kastelaz” – strome wzgórze, które znajduje się w samym sercu Tramin.

Winnica Vigna „Kastelaz” należąca do rodziny Walch.

Winnica Vigna „Kastelaz” należąca do rodziny Walch.

Materiały prasowe

Uwielbiam te okolice, bo łączą to co najpiękniejsze w Południowym Tyrolu – z jednej strony mamy niesamowite Dolomity, z drugiej bardziej włoską część, doskonałą w lecie np. okolice jeziora Caldaro.

Twoja rodzina od pokoleń zajmuje się winem. Jak zaczęła się ta historia?

JW: Ja i moja siostra Karoline jesteśmy piątym pokoleniem w naszej rodzinnej posiadłości, która mieści się w zabudowaniach poklasztornych. Winnica powstała w 1861 roku, to wspaniałe mieć świadomość, że nasi rodzice, pradziadkowie i wiele pokoleń wstec poświęcili życie temu samemu celowi.

A jak zaczęła się twoja przygoda z winami?

Dorastałam w naszej posiadłości, mój pokój znajdował się bezpośrednio nad piwnicą barrique. Zapach zbiorów i win, dźwięk czyszczonych barrique na dziedzińcu to moje główne wspomnienie z dzieciństwa. Mogę powiedzieć, że ta przygoda z winem nigdy się tak naprawdę nie zaczęła, bo zawsze była częścią mnie.

Na zdjęciach zazwyczaj występujecie we trójkę: ty, twoja siostra i mama. Jak dzielicie się pracą w winnicy?

JW: Jesteśmy klasyczną firmą rodzinną. Dyskutujemy, dzielimy się pomysłami i zazwyczaj wspólnie podejmujemy decyzje. Ja i oja siostra zajmujemy się winnicą i codzienną pracą, nasza mama Elena Walch włącza się w sprawy strategiczne – najbardziej interesujące i pełne wyzwań.

Gdybyś nie zajmowała się winem, jak potoczyłaby się twoja kariera?

Sama chciałabym to wiedzieć! Nigdy nie myślałam o innej drodze, ta była naturalna i nigdy nie miałam co do tego wątpliwości.

Załóżmy, że przyjechałbym do was jutro. Co w waszej winnicy chciałabyś pokazać mi w pierwszej kolejności? 

Nasze winnice, które otaczają Castel Ringberg – mały renesansowy zamek z widokiem na jezioro Caldaro. To największa pojedyncza posiadłość winiarska w Południowym Tyrolu, stąd pochodzą nasze wina Lagrein Riserva, Chardonnay Riserva i Pinot Grigio, wszystkie sklasyfikowane jako „Vigna”. Naszą drugą pojedynczą winnicą jest Kastelaz w Tramin – to strome wzgórze skierowane na południe, ukształtowane w formie tarasów.

Trzy panie Walch w rodzinnej posiadłości.

Trzy panie Walch w rodzinnej posiadłości.

Materiały prasowe

Jak wina z Południowego Tyrolu zmieniły się w ostatnich kilku dekadach?

JW: Kiedy moja mama zaczęła na przełomie lat 80. i 90. produkować wina wysokiej jakości, region był jeszcze w zupełnie innej sytuacji, ponieważ produkował głównie Schiavę – lekkie, czerwone wino, przeznaczone w większości na eksport. Droga, którą obrała większość producentów, a także moja mama, aby produkować wina wysokiej jakości, była trudna, ponieważ oznaczała zerwanie z tradycją. Z uwagi między innymi na ukształtowanie terenu np. trudne zbocza, bardzo często wymagające ręcznego zbierania winogron, przemysł winny jest tutaj dość kosztowny. Dlatego skupienie się na jakości produkowanych win, a nie ilości, jak niektóre włoskie regiony, było najbardziej rozsądnym rozwiązaniem. Teraz wiemy, że była właściwa decyzja i dziś możemy z dumą powiedzieć, że Południowy Tyrol jest jednym z najbardziej uznanych regionów winiarskich we Włoszech – mimo że jednocześnie jednym z najmniejszych.

Sustainability to jedno z wyzwań dla winiarzy. Jak widzisz przyszłość winiarstwa w czasach, gdy zrównoważony rozwój stał się koniecznością?

JW: Zrównoważony rozwój jest dla nas kluczowy – mogę powiedzieć nawet, że stanowi podstawę naszych działań. Nie jest czymś, co dzieje się z dnia na dzień, to raczej długoterminowa strategia i ciągły proces nauki i udoskonalania stosowanych przez nas rozwiązań. Odnosi się to też do produkcji wina. Droga „od winnicy do butelki wina” trwa lata. Kieliszek wina opowiada o roku pracy winiarza, warunkach glebowych oraz pogodowych, a także samej pracy przy winoroślach. Wyjątkowość i autentyczność naszych win zależy przede wszystkim od tego ostatniego. To, co się tam dzieje, powinno jak najmniej ingerować w przyrodę – równowaga jest według mnie warunkiem koniecznym dla wielkich win.

Południowy Tyrol to we Włoszech region–fenomen. Na tle sąsiadujących z nim obszarów jest prymusem: tu swoją siedzibę mają słynne restauracje, a lokalna kuchnia stoi na światowym poziomie. Restauracje z tego niewielkiego w sumie regionu mogą pochwalić się łącznie 25 gwiazdkami Michelin, co jest niesamowitym wynikiem.

Podobnie jest z winami – w Południowym Tyrolu powstają jedne z najlepszych win we Włoszech, co jest niesamowitym osiągnięciem, jeśli przypomnieć sobie, jak bardzo winiarski jest to kraj i z jakimi winiarskimi potęgami musi konkurować na rodzimym podwórku. 

Pozostało 92% artykułu
Wino
Koniec chińskiego podboju. Francuzi odzyskują najcenniejsze winnice w Bordeaux
Wino
Słynny fałszerz win na wolności. „Geniusz podróbek” teraz podrabia legalnie
Wino
Śledztwo we Francji. Niewolnicza praca dzieci w winnicach regionu Bordeaux
Wino
Największy przekręt w historii hiszpańskiego winiarstwa. Potentaci przed sądem
Wino
Francuzi przerabiają wina na płyn do zmywania. Coraz mniej osób chce je pić