Jak oceniasz ogólny poziom wiedzy ekonomicznej w społeczeństwie? Czy ludzie rozumieją procesy zachodzące w gospodarce, czy wręcz przeciwnie – sądzą, że ich to nie dotyczy?
Mam pogląd inny niż większość, bo uważam, że ludzie wiedzą dużo więcej, niż się powszechnie wydaje. Jako przykład – zobaczmy, jak mocno wzrosła sprzedaż obligacji skarbowych detalicznych, czyli takich, które ministerstwo finansów sprzedaje inwestorom indywidualnym. Ludzie widzą, że rosną ceny, a obligacje skarbowe detaliczne są lepiej oprocentowane niż lokaty bankowe. Kiedy trzeba podjąć decyzję w sprawach, które ludzi dotyczą bezpośrednio, to ludzie, co do zasady, są racjonalni. Mówienie, że jest inaczej, to próba zracjonalizowania przez niektórych ekspertów faktu, że tłum zachowuje się często nieprzewidywalnie. Wydaje mi się, że ludzkie zachowania zawsze da się wyjaśnić jakąś racjonalnością. Oczywiście, takie racjonalne zachowania mogą czasami doprowadzić do kryzysów. Ale, to już zupełnie inna sprawa…
Czy łatwo popularyzować wiedzę o gospodarce?
To dość trudne, z kilku powodów. Po pierwsze, jest pokusa nadużywania skomplikowanego języka. To trochę taka obrona własnej pozycji zawodowej i tworzenie wokół siebie atmosfery tajemniczości, za którą kryje się bardzo skomplikowany mózg, który „wie więcej, niż inni”. To błąd – każdy człowiek funkcjonujący w przestrzeni publicznej powinien umieć mówić prostym językiem. Jeżeli tego nie potrafi, to znaczy, że może sam nie rozumie tego, o czym opowiada. Po drugie: