Stworzyła od podstaw znaną polską markę biżuterii. „Rynek zalany jest tandetą”

Nie ma co ukrywać, że zajmowanie się rękodziełem w Polsce, to droga pod górkę. Biżuterii na rynku jest dużo, ale bardzo mało jest rzeczy, które robią ludzkie dłonie, a nie maszyny w Azji – mówi Anka Krystyniak, twórczyni marki biżuterii, która od początku postawiła na to, co w tej branży jest kluczowe – na unikatowość.

Publikacja: 11.04.2025 11:09

Moja przygoda z biżuterią zaczęła się przypadkiem. Odkąd pamiętam fascynowała mnie sztuka, wzornictw

Moja przygoda z biżuterią zaczęła się przypadkiem. Odkąd pamiętam fascynowała mnie sztuka, wzornictwo i architektura – mówi Anka Krystyniak.

Foto: Archiwum prywatne

Wybór nazwy marki to w biznesie sprawa kluczowa. Anka Krystyniak postanowiła, że stworzona przez nią marka biżuterii będzie nosić jej nazwisko. Miała też być inna niż wszystkie – autorska, czerpiąca z innych kultur, bardzo osobista. – Dzięki swoim projektom jestem w stanie wyrazić siebie i przekazać innym to, co jest dla mnie ważne. Mogę tworzyć ze srebra, złota i kamieni naturalnych, ale tak naprawdę najważniejsza jest historia, jaką niesie ze sobą dana rzecz – mówi Anka Krystyniak.

Anka Krystyniak: Poczułam, że biżuteria to coś „mojego

Moja przygoda z biżuterią zaczęła się przypadkiem. Odkąd pamiętam fascynowała mnie sztuka, wzornictwo i architektura. Skończyłam technikum krawieckie i byłam pewna, że przez całe zawodowe życie będę „przyklejona” do ciuchów. Kiedy dostałam się do Wyższej Szkoły Sztuki i Projektowania w Łodzi na wydział projektowania ubioru i biżuterii, to „i biżuterii” wcale mnie nie zachwyciło.

Nie miałam wielkiej ochoty uczyć się jak robić biżuterię. Na pierwsze zajęcia poszłam bez wielkich oczekiwań. Maszyna, przy której szykowało się poszczególne elementy nie wyglądała zachęcająco. Jako osoba leworęczna, nie wiedziałam, jak poradzić sobie z jej obsługą. Po studiach zajęłam się naprawianiem biżuterii w jednym z warszawskich butików i to tam poczułam, że biżuteria to coś „mojego” i chcę zajmować się nią „na życie”.

Czytaj więcej

Stworzył czołową sieć perfumerii niszowych w Polsce. „Mamy zapachy szokujące”

Zanim sama zaczęłam projektować, długo szukałam biżuterii z ważnymi dla mnie symbolami. A ponieważ nigdzie nie znalazłam takiej, która byłaby jednocześnie ładna i dobra jakościowo zrozumiałam, że jedyną opcją jest zrobienie jej własnoręcznie. Dziś, po 10 latach, tworzenie biżuterii jest dla mnie czymś o wiele więcej niż tylko pracą rąk. Sprawne dłonie są niezbędne, ale nie wystarczą, by stworzyć coś, czym zachwycą się inni. Do tego potrzebna jest wyobraźnia. W moim przypadku biżuteria to także sposób na komunikację.

Dzięki swoim projektom jestem w stanie wyrazić siebie i przekazać innym to, co jest dla mnie ważne. Mogę tworzyć ze srebra, złota i kamieni naturalnych, ale tak naprawdę najważniejsza jest historia, jaką niesie ze sobą dana rzecz. Lubię, kiedy moja biżuteria staje się dla ludzi amuletem. Wierzę, że we wszystko, co wykonuje się własnoręcznie można „zaszyć” swoją energię. Gdy po coś sięgam w biżuterii, to z nadzieją, że mnie nakarmi. W sensie dosłownym, czyli pozwoli mi się utrzymać, ale też duchowo.

Foto: Materiały prasowe

Tworzę przedmioty inspirowane numerologią, symboliką religijną oraz różnych grup etnicznych np. Romów. Tworzenie biżuterii pozwala mi poznawać nowych ludzi, jeździć, dotykać. Gdy robiłam kolekcję egipską, poleciałam na wykopaliska do prof. Andrzeja Niwińskiego do Świątyni Hatszepsut. Pracując nad Mudrami odwiedziłam Indie, a wkrótce wybieram się do starożytnej Mezopotamii, chciałabym na własne oczy zobaczyć to, co jeszcze tam zostało. Kilka lat temu miałam okazję odwiedzić Muzeum Pergamońskie w Berlinie i na własne oczy obejrzeć odbudowaną bramę Isztar - zrobiła na mnie ogromne wrażenie. W kolejce czeka też Pakistan i Mohendżo-Daro oraz wspaniałe Lahaur.

Anka Krystyniak: tworzenie biżuterii przypomina gotowanie

Jeśli chcesz, żeby w jubilerstwie coś ci się udawało, musisz najpierw dobrze opanować podstawy, a potem się ciągle rozwijać. Inaczej na każdym kroku ktoś będzie cię przekonywał, że czegoś nie da się zrobić i ty w to uwierzysz. Ja z taką wiedzą wyszłam ze studiów, ale resztę musiałam odkryć sama. Tworzenie biżuterii w pewnym sensie przypomina gotowanie. Jeśli wiesz, jak zrobić zupę pomidorową, to potem dodasz jeden czy dwa składniki i wyjdzie ci zupa meksykańska, a z czasem danie fusion.

Foto: Materiały prasowe

Niektóre pomysły leżakują jak wino, inne pojawiają się natychmiast. Często wybieram główny element np. jakiś symbol. Kładę go na biurku, coś do niego dokładam, coś zabieram i nagle okazuje się, że jego przeznaczenie zupełnie się zmienia – nie będzie zawieszką, jak planowałam tylko np. kolczykami. Samo tworzenie biżuterii to organiczna praca w najczystszej postaci. Najpierw topisz materiał i szukasz w nim formy. Później wydłubujesz ją w czymś, żeby wlać do niej kawałki srebra. Formujesz, przeciągasz przez walcarkę, klepiesz, żeby nadać temu kształt. Czasem żartuję, że to takie milsze kowalstwo, choć tak naprawdę dużo jest w tym z metafizyki. Żeby powstało srebro lub złoto określonej próby musisz mieć srebrny albo złoty granulat. Wygląda jak nierówne kulki, trochę przypomina atomy. I tak, jak z atomów powstaje materia, tak z tych kulek granulatu – poprzez cały proces produkcji – jesteś w stanie zrobić coś namacalnego, np. kolczyk.

Anka Krystyniak o początkach swojej marki biżuterii

Na początku pracowałam w pojedynkę, ale szybko zorientowałam się, że potrzebuję warsztatu, narzędzi i kolejnych rąk do pomocy. Dzisiaj pracuje ze mną 10 osób, każda z nich ma inne umiejętności. W najlepszych jubilerskich pracowniach pracują specjaliści z bardzo wąskich dziedzin. Ktoś specjalizuje się w szlifowania, ktoś w obsadzaniu kamieni. Nie byłabym w stanie zrobić absolutnie wszystkiego, ale muszę wiedzieć, jak ma wyglądać efekt końcowy.

Foto: Archiwum prywatne

Wiele osób mówi, że rzemieślnicza praca jest niczym medytacja. Zgadzam się z tym w stu procentach. Tworzenie biżuterii to mój zen. Kiedy siadam przy biurku, wyłączam głowę, wyciszam się. Osiągam stan spokoju. Kiedyś zdarzało mi się pracować nad kolejnymi precjozami nieprzerwanie od rana do nocy. Ktoś mógłby stwierdzić, że to męczące, ale ja to kocham. Cieszę się, że doszłam do momentu, że jestem w stanie własnymi rękoma tworzyć coś namacalnego i to jest w stanie utrzymać mnie i wszystkie osoby, które ze mną pracują.

Anka Krystyniak: Rynek w Polsce zalany jest tandetą

Kiedyś patrzyłam na uśmiechniętych ludzi, którzy stali na branżowych targach biżuterii w kolejce po tanio i masowo produkowane rzeczy. To był jedyny raz, kiedy przyszło mi do głowy, że moje życie byłoby prostsze, gdybym sprowadzała gotową biżuterię z Chin zamiast tworzyć ją ręcznie (śmiech). Nie ma co ukrywać, że zajmowanie się rękodziełem w Polsce, to droga pod górkę. Biżuterii na rynku jest dużo, ale bardzo mało jest rzeczy, które robią ludzkie dłonie, a nie maszyny w Azji.

Rynek biżuterii jest dzisiaj w ogromnej mierze zalany tandetą, a powszechna dostępność spowodowała, że ludzie o biżuterię nie dbają. Kiedy się zużyje, wyrzucają ją do kosza i kupują nową. Kiedyś artysta-jubiler miesiąc pracował nad czymś, żeby to zaprojektować, wykonać i dopiero sprzedać. Teraz najlepiej jest zrobić coś szybko, sprzedać i robić następne i następne i następne. Staram się też dbać o to w naszej firmie – wszystkie nasze produkty można u nas poddać pełnej renowacji.

Kiedyś kupowało się ręcznie robioną biżuterię na wyjątkowe okazje, zostawała z nami na całe życie a potem przechodziła w ręce kolejnych pokoleń. Teraz ludzie powoli znowu zaczynają traktować biżuterię jako coś wyjątkowego. Mam wrażenie, że nasyciliśmy się już kupowaniem wszystkiego i chcemy wrócić do posiadania rzeczy, które zostaną z nimi na dłużej.

Wybór nazwy marki to w biznesie sprawa kluczowa. Anka Krystyniak postanowiła, że stworzona przez nią marka biżuterii będzie nosić jej nazwisko. Miała też być inna niż wszystkie – autorska, czerpiąca z innych kultur, bardzo osobista. – Dzięki swoim projektom jestem w stanie wyrazić siebie i przekazać innym to, co jest dla mnie ważne. Mogę tworzyć ze srebra, złota i kamieni naturalnych, ale tak naprawdę najważniejsza jest historia, jaką niesie ze sobą dana rzecz – mówi Anka Krystyniak.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Sukces Story
Stworzył czołową sieć perfumerii niszowych w Polsce. „Mamy zapachy szokujące”
Sukces Story
Odnalazł arcydzieło skradzione w Polsce 51 lat temu. Nazywają go Indiana Jones
Sukces Story
Twórca Netfliksa podbija nową branżę. Roczny abonament za 100 tysięcy dolarów
Sukces Story
Zdobyła „architektonicznego Oscara” za dworzec w Lublinie. „Mieliśmy trzy cele”
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sukces Story
Maciej Ślesicki: Ukraińcy powtarzali, że musimy pokazać nasz film na Zachodzie