W 2018 roku firma Samsung ogłosiła współpracę z marką Supreme, z której jednak szybko musiała się wycofać w atmosferze skandalu. Powód był zaskakujący: nowojorska marka streetwearowa Supreme, po współpracy z domem mody Louis Vuitton, była wówczas na ustach wszystkich, problemem okazało się jednak to, że Samsung podpisał umowę… z Supreme Italia, firmą produkującą podróbki.
W ten sposób świat dowiedział się o kuriozalnej sytuacji prawnej dotyczącej jednej z najbardziej pożądanych marek na świecie. Wystarczyło, że Amerykanie z Supreme nie zarejestrowali swojej firmy w danym kraju (np. w Hiszpanii i w Chinach), by można było korzystać z ich marki, wartej miliony dolarów, niemal legalnie. Tę sytuację zręcznie wykorzystywali ludzie stojący za Supreme Italia.
Czytaj też: Nike i Puma walczą w sądzie o prawo do słowa wartego miliony
Luka prawna pozwoliła twórcom Supreme Italia latami czerpać zyski ze swojej działalności, ale ta bezkarność dobiegła końca. Sąd w Londynie orzekł, że 53-letni Michelle Di Pierro i jego syn, 24-letni Marcello Di Pierro, dopuścili się oszustwa. Mężczyźni, stojący na czele International Brand Firm Ltd., rejestrowanej w wielu krajach i w konsekwencji przez lata unikający odpowiedzialności, zostali skazani na odpowiednio 8 i 3 lata więzienia. Ich firma ma też zapłacić grzywnę w wysokości 7,5 mln funtów – czyli prawie 40 mln zł.
Jak informuje Bloomberg, sędzia Martin Beddoe w uzasadnieniu wyroku nazwał proceder rodziny Di Pierro „najbardziej bezczelnym fałszerstwem, z jakim miał do czynienia”. Oskarżeni „przejęli każdy aspekt tożsamości marki”, by „niczym kleszcze przeskakiwać z jednej firmy do drugiej i uciekać spod jednej jurysdykcji w kolejną”.
Prawnicy reprezentujący markę Supreme w toczącym się od 2019 roku sporze sądowym od początku naciskali, by przestępstwo traktować inaczej niż zwykłe podrabianie produktów marki – ze względu na otwieranie butików w kolejnych krajach i tymczasowej rejestracji znaków towarowych Michelle Di Pierro miał prowadzić wg nich działalność na „znaczącą” skalę.