Co cztery lata mamy igrzyska. I raz na cztery lata organizowany jest Puchar Ameryki, najważniejsza i najbardziej prestiżowa impreza w świecie żeglarstwa. Tegoroczna edycja właśnie się zakończyła. W rywalizacji, w której mierzyli się najlepsi żeglarze na świecie wspomagani kosmiczną technologią, zwyciężyli faworyci. Nowozelandzki jacht zespołu Emirates Team New Zealand pokonał Włochów z Luna Rossa Prada Pirelli.
Puchar Ameryki, w którym stawką jest Auld Mug, najstarsze trofeum w świecie współczesnego sportu, już dawno przestał być po prostu imprezą sportową. To gigantyczne przedsięwzięcie globalne, w którym liczą się ogromne budżety, najnowsze technologie i staranny dobór najlepszych żeglarzy na świecie. Przygotowania do kolejnych edycji Pucharu Ameryki trwają latami, by potem, w kilkanaście dni rywalizujące drużyny rozstrzygnęły, kto jest najlepszy na świecie.
Dla Polski America’s Cup, rozgrywany w tym roku u wybrzeży Auckland w Nowej Zelandii, to Antypody, dosłownie i przenośni. Kto jednak mógłby lepiej przybliżyć kulisy tych zawodów niż Mateusz Kusznierewicz, złoty medalista olimpijski w żeglarstwie, od lat jeden niezmiennie z najbardziej znanych i utytułowanych polskich żeglarzy?
Puchar Ameryki to jeszcze żeglarstwo czy już bardziej lotnictwo? Jak człowiek obserwował tegoroczne zmagania w America’s Cup to mógł mieć wrażenie, że jachty więcej czasu spędzają nad wodą niż w wodzie…
Mateusz Kusznierewicz: Na tym przykładzie doskonale widać, jaki postęp technologiczny dokonał się w żeglarstwie. Gdyby ktoś powiedział mi 10 lat temu, że kadłuby jachtów rywalizujących w regatach nie będą dotykać wody, uznałbym to za żart. Tymczasem dzisiaj tak to wygląda. Na każdym jachcie startującym w Pucharze Ameryki była osoba specjalizująca się bardziej w lotnictwie niż w żeglarstwie.