W modzie nie ma żadnych reguł. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Ważne, żeby to, co nosisz, było zgodne z tym, kim jesteś i jak się czujesz. Najważniejsza jest autentyczność. Równość! Wolność! Demokracja! W modzie również – mówi Dorota Williams.
Anna Kalita: Na spotkanie z Tobą przyszłam w białych trampkach.
Dorota Williams*: Zobacz – ja też (śmiech).
Czyli obie podążamy za modą? Połowa społeczeństwa nosi teraz białe trampki. Jakiś czas temu modne były legginsy, a jeszcze wcześniej – kalosze znanej firmy po 700 zł za parę.
I jeszcze wcześniej coś i zawsze w przyszłości będzie coś (śmiech). To naturalne i normalne, to jest biznes połączony z przyjemnością. To też kwestia wyboru stylu i naturalna chęć bycia „w tej samej drużynie”. Jeśli sieciowe sklepy są zasypane jednym rodzajem i kolorem butów to absolutnie nie oznacza, że należy je kupić, żeby być modnym, ale oczywiście można to zrobić.
A te białe trampki?
To jest mój świadomy wybór na dziś. Założyłam trampki, ponieważ cały dzień jestem w ruchu: najpierw zakupy z reporterem Uwagi TVN!, potem szybkie spotkanie, teraz nasz wywiad a po nim lecę do magazynu kostiumów szukać perełek dla nowych postaci z serialu, nad którym pracuję. Potrzebuję dzisiaj swobody, wygody. Zupełnie inna jest nasza dynamika, sposób poruszania się w trampkach a w butach na wysokim obcasie. Emanujemy inną energią. Kostium zaczyna się zawsze od butów. W trampkach jest mi prostu wygodnie. Ty też zdecydowałaś, że nie chcesz chodzić dziś w szpilkach. Dziś możesz być chłopczycą, jutro księżniczką. I tak jest dobrze. Najważniejsza jest autentyczność.
Z jaką pasją ty o tym mówisz!
Moda jest bardzo ważną częścią naszego życia. Czy tego chcemy, czy nie. Zawsze tak było. W książce „Modny PRL”, którą napisałam wspólnie z Grzegorzem Sołtysiakiem, dużo miejsca poświęciłam okresowi tuż po wojnie, kiedy w tej zrujnowanej Polsce, w miastach gdzie wszystko dokładnie było doszczętnie zniszczone, pełne gruzów – znalazła się grupa ludzi, którzy w tym wszystkim wygrzebywali najbardziej kolorowe ubrania i tak właśnie pokazywali się światu. Totalnie na przekór, wbrew tej rzeczywistości.
Bikiniarze! Tak tamtą grupę kolorowych ludzi deprecjonowali propagandyści PRL.
Tak. To jest przykład na to, jak bardzo moda może manifestować nasze poglądy, światopogląd, przynależność do grupy społecznej. Moda jest częścią kultury i naszej rzeczywistości. Bywa sztuką.
I gra kluczową rolę w przedstawianiu siebie.
Dokładnie tak. Każdego dnia podejmujemy decyzję, jak chcemy być widziani. Masz gorszy dzień, wybierasz szarości i chcesz wtopić się w tłum, żeby pozostać niezauważoną, żeby wszyscy „dali spokój”. Drugiego dnia czujesz się kobieco, malujesz usta na czerwono, zakładasz szpilki i w ten sposób świadomie przyciągasz uwagę i eksponujesz seksapil. Oczywiście to jest wielkie uproszczenie, bo moda jest skorelowana z wieloma czynnikami: tym gdzie mieszkasz, jaką wykonujesz pracę, ile masz lat. Młoda osoba poszukuje, buntuje się, krzyczy „zobacz mnie”, albo „nie dotykaj”…
Albo „konwenanse mnie nie interesują”.
Tak. Później w ramach rozwoju osobistego, zawodowego i emocjonalnego – wybierasz kim jesteś. I moda, styl też są elementem, który cię tworzy.
A czy Polacy potrafią wykorzystywać modę do tworzenia siebie? Podoba ci się to, co widzisz na naszych ulicach?
Dlaczego ja miałabym kogokolwiek oceniać? Nigdy tego nie robię. Nie namówisz mnie.
A wskażesz jeden modowy grzech Polaków?
Może nie lubię udowadniania czegoś na siłę. W każdą stronię. Nie lubię niepotrzebnej nonszalancji jak też egzaltacji modą i wyglądem. Ale to jest bardzo moja, osobista ocena. Dla mnie ważny jest balans. Jak w życiu.
Podasz przykład?
Bal. Jeśli idziemy na bal i w zaproszeniu jest konkretny dress code w taki czy inny sposób postarajmy się to uszanować. Nie idźmy w jeansach. Ten strój wcale nie musi być drogi! Ale zróbmy ukłon w stronę zapraszających. Ja uważam, że należy celebrować wyjątkowe momenty: fajnie jest założyć na ten bal piękną suknię, kolczyki, by poczuć się wyjątkowo.
A jaka suknia jest „must have” w tym sezonie?
Nie ma czegoś takiego! Jeśli jest coś, co da ci radość i w czym będziesz się dobrze czuła, to sobie to kup. Po prostu.
Cieszyłabym się bardzo, gdybyśmy wszyscy podążali za modą, w szerszym tego słowa znaczeniu i kupowali świadomie. Ekologicznie. Zastanawiali, czy naprawdę potrzebne są nam te kolejne t-shirty, produkowane w miliardach egzemplarzy, wiedząc jak ta produkcja jest szkodliwa dla naszego środowiska, nieetyczna. A jeśli już pragniemy skórzanej torebki, to może wybrali tą vintage? Czasem mniej znaczy więcej.
Eko jest modne?
Tak. Na szczęście eko jest teraz modne. Coraz więcej się o tym mówi. To jest styl bycia i życia. Pełen refleksji o tym co nosimy, jak jemy, jak żyjemy i co po sobie zostawimy. Chciałabym, żebyśmy mówili o tym coraz więcej, edukowali się w tym temacie.
Skoro nie chcesz oceniać stylu Polaków, to opowiedz co cię ostatnio zachwyciło na świecie.
Coś zupełnie prostego (śmiech). Byłam ze swoimi dziećmi na wakacjach w małym miasteczku na południu Włoch. Wnuczka zachorowała, więc wybrałyśmy się do jedynego lekarza w okolicy. Kolejka kilometrowa, a w tej kolejce włoskie mamusie. W różnym wieku bo i dzieci od malutkich po nastolatki. Ania! Przysięgam ci, żadna z tych mamuś nie miała na nogach trampek! Wszystkie miały koturny, wielkie kolczyki oraz mocno wyeksponowane talie i dekolty. Te kobiety po prostu emanowały kobiecością! Może to nie do końca było w moim stylu, ale to było ładne. Poczułam, że ich seksapil jest naturalny.
Były ubrane, a nie przebrane?
No tak, ale ja nie jestem fanką tego określenia. Weźmy hipsterów na przykład i ich styl pod tytułem „Wyszłam z domu niby w piżamie, niby narzuciłam pierwszy sweter jaki miałam pod ręką a do tego ot, tak założyłam czapkę”. Często widać, że hipsterski styl jest misterny. Ale czy w tym jest coś złego? Jeśli w ten sposób ktoś potrafi wyrazić siebie, i dobrze się czuje? Dajmy ludziom wolność.
Teraz tej wolności jest mnóstwo! Pamiętam, kiedy byłam dziewczynką i z przerażeniem obserwowałam panie koło czterdziestki: w garsonkach i zawsze z krótkimi włosami.
To były lata osiemdziesiąte, prawda?
Tak!
Powiem ci, z czego to się wtedy brało: kobiety dopiero nieśmiało zaczęły wyciągać rękę po „męskie” stanowiska i kiedy już zostawały dyrektorkami, to wycofywały się z kobiecości i żeby dodać sobie fachowości, powagi – sięgały właśnie po garsonki. I ścinały włosy.
Więcej było tych modowych zasad. Moja mama zawsze powtarzała, że torebka musi być w kolorze butów.
(śmiech). Moja babcia też powtarzała, że u kobiety najważniejsze są dobrze ułożone włosy a do tego dobra torebka i buty. Taka elegancja książkowa, pewien obowiązujący kanon piękna i elegancji.
Ale dziś tamte reguły już nie obowiązują?
Dziś żadnych reguł nie ma. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Chcesz, żeby buty i torebka były w tym samym kolorze? Proszę bardzo. Ale wcale tak nie musi być.
Wytłumacz mi fenomen szalenie teraz modnych kolorowych skarpetek. James Bond by ich nie założył, a to bardzo elegancki facet.
Bond to klasyka gatunku i on jest spójny w wizerunku samca alfa. A te skarpetki są elementem zabawy. To może być sygnał: „Nie jestem wcale taki cały korporacyjny”. Ok, noszę garnitur i krawat, bo zawód, który wykonuję, tego ode mnie wymaga, może taki mnie obowiązuje dress code, ale mogę sobie pozwolić na pewne szaleństwo. Czasami te kolorowe skarpetki mają jeszcze inne znaczenie. Dwie różne skarpetki zakładamy z okazji światowego dnia zespołu Downa. O! A jutro w szkołach tęczowy piątek. I wtedy zakładając kolorowe skarpetki będziemy pokazywać, że solidaryzujemy się z osobami LGBT.
Prezenterzy Faktów mogą sobie pozwolić na szaleństwo?
Są zawody, które pracują wizerunkiem. Nie wiem, czy wiesz, że były zrobione badania i że w telewizji najpierw nas widać a potem słychać. W programach informacyjnych ważna jest po prostu informacja. Wizerunek nie powinien przytłaczać i rozpraszać. Kamera, kadr, światło są tak ustawione żeby skupić uwagę widza. Jeden mocny element w ubraniu prezentera może po prostu dekoncentrować.
Czyli wspomniane czerwona sukienka i szminka nie wchodzą w rachubę?
Niekoniecznie. Prezenterzy nie muszą wyglądać tak samo, bezbarwnie i nudno! Można zachować kryteria, o jakich mówiłam, ale też wyeksponować indywidualny styl.
W jakim kolorze prezentujemy się najbardziej profesjonalnie? Czarnym?
Granatowym. Czarny to konotacja intelektualna, albo żałoba. Żółty to agresywny kolor, irytujący. Po chwili patrzenia na osobę w żółtym bardzo się męczysz. Czerwień to seksapil, kolor który bardzo przyciąga wzrok. A niebieski i granatowy to są profesjonalne kolory. Mówią o wiarygodności. Dlatego tak często wykorzystują go politycy i dziennikarze. To jest podprogowy sygnał: „Możesz mi zaufać”.
Monika Olejnik to dla wielu wyrocznia, a wizerunek ma niezwykle kobiecy seksowny: sukienki, wysokie szpilki, kolczyki i znak firmowy – długie blond włosy.
Teraz szpilki są odrobine niższe, ale to prawda: Monika kocha modę z wzajemnością. Jest kobietą inspirującą, nie tylko kobiety. To ikona. Nie boi się wykorzystywać swojej miłości do mody by tworzyć wizerunek. Tak było od początku jej kariery. Nawet, jeśli nie robiła tego świadomie, to konsekwentnie kreowała siebie, jako kobietę pewną siebie, pełną pasji i energii. Która nie musi skrywać kobiecości, by być profesjonalną.
Domyślam się, że autentyczność, o której tyle rozmawiamy, to podstawa przy tworzeniu postaci z filmów czy seriali. Jak Ty stworzyłaś postać Anny, lekarki z popularnej TVNowskiej Diagnozy?
Moda jest nierozerwalnie powiązana z kinem i teatrem. To są dziedziny sztuki, które się wzajemnie uzupełniają. Kostiumy kinowe przechodzą do kanonów mody. A to tworzenie kostiumów jest super fascynujące: to jest czytanie scenariusza, praca z wizją reżysera i aktora, praca ze światłem oraz kamerą. To jest praca zespołowa. Wszystkie elementy muszą się złożyć na to, by powstał dobry kostium. Anna przyjechała do Polski ze Szwecji, a ponieważ moda różni się w zależności od szerokości geograficznej, jest zjawiskiem kulturowym – ważne było, by oddać ten skandynawski, prosty styl. Potem Anna ma wypadek, traci pamięć, a następnie ją odzyskuje i tworzy krok po kroku swoją kobiecość. Chciałam, żeby była atrakcyjna, ale w prosty sposób. Żeby kostiumy były estetyczne, ładne, ale nie mogło ich być też za wiele. Bo przecież Anna pracuje w szpitalu, nie jest osobą zamożną. To wszystko musi współgrać.
A gdybyś dziś, po kilkunastu latach, ponownie miała zdecydować, jak będą wyglądać serialowi Kasia i Tomek, to jak by wyglądali?
To wszystko jednak zależy od scenariusza: klimatu, charakteru postaci i oczywiście od samej osoby aktorki, aktora. Zakładając, że podobnie jak wtedy, oni mieliby być typowymi trzydziestolatkami, to Kasia na pewno nie byłaby już taka dziewczęca, nie nosiła kolorowych spinek we włosach. Myślę, że mogłaby dziś kreować postać kobiety feministki…
Nie nosiłaby szpilek? Magdalena Środa twierdzi, że one nie pasują feministce.
Dlaczego? Ja jestem feministką i noszę szpilki. Nie znoszę uproszczeń, że skoro feministka to ma chodzić w rozciągniętych swetrach. Zastosowałabym prosty, kobiecy styl. Na pewno ekologiczny.
Zdarza ci się, że przyglądasz się człowiekowi w kawiarni, czy w sklepie i myślisz sobie: Niewykorzystany potencjał. Zmieniłabym to i tamto i od razu byłoby lepiej?
No pewnie (śmiech). Ja zawsze i wszędzie obserwuję ludzi. Gdziekolwiek na świecie bym nie była. Lubię to robić. To jest moje źródło wiedzy i inspiracji zawodowej. Później często wykorzystuję to w pracy. Ale ja nie jestem żadną wyrocznią…
Dla mnie jesteś!
Dziękuję ci (śmiech). Niech każdy wyraża siebie tak, żeby czuł się z tym dobrze. Rewolucji w modzie dokonała Coco Chanel. Jej spostrzeżenia to nie była tylko kwestia estetyki, ale obyczajowości. W czasach, gdy kobiety walczyły o swoją wolność, Chanel powiedziała, że mogą ściąć włosy, zrzucić gorsety i włożyć jersejowy sweter i to wciąż będzie modne i eleganckie. Zmieniła kanon piękna. I tak jest dziś: możesz nosić rozciągnięte swetry, ale też wyglądać jak tamte włoskie mamusie. Noś co chcesz, wyrażaj siebie tak, by czuć się pewnie.
Taki jest apel Doroty Williams do Polaków na sezon jesień – zima?
Miejmy odwagę i refleksję, nie poddawajmy się ślepo trendom i nikogo nie naśladujmy. Bądźmy spełnione, nie bójmy się mody, bawmy się stylem i nie traktujmy na codzień tak śmiertelnie poważnie naszego wyglądu. I wtedy będzie dobrze.
Dorota Williams* jest szefową sekcji stylizacji i charakteryzacji TVN, związana ze stacją od ponad 20 lat. Autorka kostiumów wielu show telewizyjnych, kostiumolożka filmowa, telewizyjna i teatralna. Autorka książki „Modny PRL”.
Foto: Z domowego archiwum Doroty Williams
W modzie nie ma żadnych reguł. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Ważne, żeby to, co nosisz, było zgodne z tym, kim jesteś i jak się czujesz. Najważniejsza jest autentyczność. Równość! Wolność! Demokracja! W modzie również – mówi Dorota Williams.
Anna Kalita: Na spotkanie z Tobą przyszłam w białych trampkach.
Dorota Williams*: Zobacz – ja też (śmiech).
Czyli obie podążamy za modą? Połowa społeczeństwa nosi teraz białe trampki. Jakiś czas temu modne były legginsy, a jeszcze wcześniej – kalosze znanej firmy po 700 zł za parę.
I jeszcze wcześniej coś i zawsze w przyszłości będzie coś (śmiech). To naturalne i normalne, to jest biznes połączony z przyjemnością. To też kwestia wyboru stylu i naturalna chęć bycia „w tej samej drużynie”. Jeśli sieciowe sklepy są zasypane jednym rodzajem i kolorem butów to absolutnie nie oznacza, że należy je kupić, żeby być modnym, ale oczywiście można to zrobić.
A te białe trampki?
To jest mój świadomy wybór na dziś. Założyłam trampki, ponieważ cały dzień jestem w ruchu: najpierw zakupy z reporterem Uwagi TVN!, potem szybkie spotkanie, teraz nasz wywiad a po nim lecę do magazynu kostiumów szukać perełek dla nowych postaci z serialu, nad którym pracuję. Potrzebuję dzisiaj swobody, wygody. Zupełnie inna jest nasza dynamika, sposób poruszania się w trampkach a w butach na wysokim obcasie. Emanujemy inną energią. Kostium zaczyna się zawsze od butów. W trampkach jest mi prostu wygodnie. Ty też zdecydowałaś, że nie chcesz chodzić dziś w szpilkach. Dziś możesz być chłopczycą, jutro księżniczką. I tak jest dobrze. Najważniejsza jest autentyczność.
Z jaką pasją ty o tym mówisz!
Moda jest bardzo ważną częścią naszego życia. Czy tego chcemy, czy nie. Zawsze tak było. W książce „Modny PRL”, którą napisałam wspólnie z Grzegorzem Sołtysiakiem, dużo miejsca poświęciłam okresowi tuż po wojnie, kiedy w tej zrujnowanej Polsce, w miastach gdzie wszystko dokładnie było doszczętnie zniszczone, pełne gruzów – znalazła się grupa ludzi, którzy w tym wszystkim wygrzebywali najbardziej kolorowe ubrania i tak właśnie pokazywali się światu. Totalnie na przekór, wbrew tej rzeczywistości.
Bikiniarze! Tak tamtą grupę kolorowych ludzi deprecjonowali propagandyści PRL.
Tak. To jest przykład na to, jak bardzo moda może manifestować nasze poglądy, światopogląd, przynależność do grupy społecznej. Moda jest częścią kultury i naszej rzeczywistości. Bywa sztuką.
I gra kluczową rolę w przedstawianiu siebie.
Dokładnie tak. Każdego dnia podejmujemy decyzję, jak chcemy być widziani. Masz gorszy dzień, wybierasz szarości i chcesz wtopić się w tłum, żeby pozostać niezauważoną, żeby wszyscy „dali spokój”. Drugiego dnia czujesz się kobieco, malujesz usta na czerwono, zakładasz szpilki i w ten sposób świadomie przyciągasz uwagę i eksponujesz seksapil. Oczywiście to jest wielkie uproszczenie, bo moda jest skorelowana z wieloma czynnikami: tym gdzie mieszkasz, jaką wykonujesz pracę, ile masz lat. Młoda osoba poszukuje, buntuje się, krzyczy „zobacz mnie”, albo „nie dotykaj”…
Albo „konwenanse mnie nie interesują”.
Tak. Później w ramach rozwoju osobistego, zawodowego i emocjonalnego – wybierasz kim jesteś. I moda, styl też są elementem, który cię tworzy.
A czy Polacy potrafią wykorzystywać modę do tworzenia siebie? Podoba ci się to, co widzisz na naszych ulicach?
Dlaczego ja miałabym kogokolwiek oceniać? Nigdy tego nie robię. Nie namówisz mnie.
A wskażesz jeden modowy grzech Polaków?
Może nie lubię udowadniania czegoś na siłę. W każdą stronię. Nie lubię niepotrzebnej nonszalancji jak też egzaltacji modą i wyglądem. Ale to jest bardzo moja, osobista ocena. Dla mnie ważny jest balans. Jak w życiu.
Podasz przykład?
Bal. Jeśli idziemy na bal i w zaproszeniu jest konkretny dress code w taki czy inny sposób postarajmy się to uszanować. Nie idźmy w jeansach. Ten strój wcale nie musi być drogi! Ale zróbmy ukłon w stronę zapraszających. Ja uważam, że należy celebrować wyjątkowe momenty: fajnie jest założyć na ten bal piękną suknię, kolczyki, by poczuć się wyjątkowo.
A jaka suknia jest „must have” w tym sezonie?
Nie ma czegoś takiego! Jeśli jest coś, co da ci radość i w czym będziesz się dobrze czuła, to sobie to kup. Po prostu.
Cieszyłabym się bardzo, gdybyśmy wszyscy podążali za modą, w szerszym tego słowa znaczeniu i kupowali świadomie. Ekologicznie. Zastanawiali, czy naprawdę potrzebne są nam te kolejne t-shirty, produkowane w miliardach egzemplarzy, wiedząc jak ta produkcja jest szkodliwa dla naszego środowiska, nieetyczna. A jeśli już pragniemy skórzanej torebki, to może wybrali tą vintage? Czasem mniej znaczy więcej.
Eko jest modne?
Tak. Na szczęście eko jest teraz modne. Coraz więcej się o tym mówi. To jest styl bycia i życia. Pełen refleksji o tym co nosimy, jak jemy, jak żyjemy i co po sobie zostawimy. Chciałabym, żebyśmy mówili o tym coraz więcej, edukowali się w tym temacie.
Skoro nie chcesz oceniać stylu Polaków, to opowiedz co cię ostatnio zachwyciło na świecie.
Coś zupełnie prostego (śmiech). Byłam ze swoimi dziećmi na wakacjach w małym miasteczku na południu Włoch. Wnuczka zachorowała, więc wybrałyśmy się do jedynego lekarza w okolicy. Kolejka kilometrowa, a w tej kolejce włoskie mamusie. W różnym wieku bo i dzieci od malutkich po nastolatki. Ania! Przysięgam ci, żadna z tych mamuś nie miała na nogach trampek! Wszystkie miały koturny, wielkie kolczyki oraz mocno wyeksponowane talie i dekolty. Te kobiety po prostu emanowały kobiecością! Może to nie do końca było w moim stylu, ale to było ładne. Poczułam, że ich seksapil jest naturalny.
Były ubrane, a nie przebrane?
No tak, ale ja nie jestem fanką tego określenia. Weźmy hipsterów na przykład i ich styl pod tytułem „Wyszłam z domu niby w piżamie, niby narzuciłam pierwszy sweter jaki miałam pod ręką a do tego ot, tak założyłam czapkę”. Często widać, że hipsterski styl jest misterny. Ale czy w tym jest coś złego? Jeśli w ten sposób ktoś potrafi wyrazić siebie, i dobrze się czuje? Dajmy ludziom wolność.
Teraz tej wolności jest mnóstwo! Pamiętam, kiedy byłam dziewczynką i z przerażeniem obserwowałam panie koło czterdziestki: w garsonkach i zawsze z krótkimi włosami.
To były lata osiemdziesiąte, prawda?
Tak!
Powiem ci, z czego to się wtedy brało: kobiety dopiero nieśmiało zaczęły wyciągać rękę po „męskie” stanowiska i kiedy już zostawały dyrektorkami, to wycofywały się z kobiecości i żeby dodać sobie fachowości, powagi – sięgały właśnie po garsonki. I ścinały włosy.
Więcej było tych modowych zasad. Moja mama zawsze powtarzała, że torebka musi być w kolorze butów.
(śmiech). Moja babcia też powtarzała, że u kobiety najważniejsze są dobrze ułożone włosy a do tego dobra torebka i buty. Taka elegancja książkowa, pewien obowiązujący kanon piękna i elegancji.
Ale dziś tamte reguły już nie obowiązują?
Dziś żadnych reguł nie ma. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Chcesz, żeby buty i torebka były w tym samym kolorze? Proszę bardzo. Ale wcale tak nie musi być.
Wytłumacz mi fenomen szalenie teraz modnych kolorowych skarpetek. James Bond by ich nie założył, a to bardzo elegancki facet.
Bond to klasyka gatunku i on jest spójny w wizerunku samca alfa. A te skarpetki są elementem zabawy. To może być sygnał: „Nie jestem wcale taki cały korporacyjny”. Ok, noszę garnitur i krawat, bo zawód, który wykonuję, tego ode mnie wymaga, może taki mnie obowiązuje dress code, ale mogę sobie pozwolić na pewne szaleństwo. Czasami te kolorowe skarpetki mają jeszcze inne znaczenie. Dwie różne skarpetki zakładamy z okazji światowego dnia zespołu Downa. O! A jutro w szkołach tęczowy piątek. I wtedy zakładając kolorowe skarpetki będziemy pokazywać, że solidaryzujemy się z osobami LGBT.
Prezenterzy Faktów mogą sobie pozwolić na szaleństwo?
Są zawody, które pracują wizerunkiem. Nie wiem, czy wiesz, że były zrobione badania i że w telewizji najpierw nas widać a potem słychać. W programach informacyjnych ważna jest po prostu informacja. Wizerunek nie powinien przytłaczać i rozpraszać. Kamera, kadr, światło są tak ustawione żeby skupić uwagę widza. Jeden mocny element w ubraniu prezentera może po prostu dekoncentrować.
Czyli wspomniane czerwona sukienka i szminka nie wchodzą w rachubę?
Niekoniecznie. Prezenterzy nie muszą wyglądać tak samo, bezbarwnie i nudno! Można zachować kryteria, o jakich mówiłam, ale też wyeksponować indywidualny styl.
W jakim kolorze prezentujemy się najbardziej profesjonalnie? Czarnym?
Granatowym. Czarny to konotacja intelektualna, albo żałoba. Żółty to agresywny kolor, irytujący. Po chwili patrzenia na osobę w żółtym bardzo się męczysz. Czerwień to seksapil, kolor który bardzo przyciąga wzrok. A niebieski i granatowy to są profesjonalne kolory. Mówią o wiarygodności. Dlatego tak często wykorzystują go politycy i dziennikarze. To jest podprogowy sygnał: „Możesz mi zaufać”.
Monika Olejnik to dla wielu wyrocznia, a wizerunek ma niezwykle kobiecy seksowny: sukienki, wysokie szpilki, kolczyki i znak firmowy – długie blond włosy.
Teraz szpilki są odrobine niższe, ale to prawda: Monika kocha modę z wzajemnością. Jest kobietą inspirującą, nie tylko kobiety. To ikona. Nie boi się wykorzystywać swojej miłości do mody by tworzyć wizerunek. Tak było od początku jej kariery. Nawet, jeśli nie robiła tego świadomie, to konsekwentnie kreowała siebie, jako kobietę pewną siebie, pełną pasji i energii. Która nie musi skrywać kobiecości, by być profesjonalną.
Domyślam się, że autentyczność, o której tyle rozmawiamy, to podstawa przy tworzeniu postaci z filmów czy seriali. Jak Ty stworzyłaś postać Anny, lekarki z popularnej TVNowskiej Diagnozy?
Moda jest nierozerwalnie powiązana z kinem i teatrem. To są dziedziny sztuki, które się wzajemnie uzupełniają. Kostiumy kinowe przechodzą do kanonów mody. A to tworzenie kostiumów jest super fascynujące: to jest czytanie scenariusza, praca z wizją reżysera i aktora, praca ze światłem oraz kamerą. To jest praca zespołowa. Wszystkie elementy muszą się złożyć na to, by powstał dobry kostium. Anna przyjechała do Polski ze Szwecji, a ponieważ moda różni się w zależności od szerokości geograficznej, jest zjawiskiem kulturowym – ważne było, by oddać ten skandynawski, prosty styl. Potem Anna ma wypadek, traci pamięć, a następnie ją odzyskuje i tworzy krok po kroku swoją kobiecość. Chciałam, żeby była atrakcyjna, ale w prosty sposób. Żeby kostiumy były estetyczne, ładne, ale nie mogło ich być też za wiele. Bo przecież Anna pracuje w szpitalu, nie jest osobą zamożną. To wszystko musi współgrać.
A gdybyś dziś, po kilkunastu latach, ponownie miała zdecydować, jak będą wyglądać serialowi Kasia i Tomek, to jak by wyglądali?
To wszystko jednak zależy od scenariusza: klimatu, charakteru postaci i oczywiście od samej osoby aktorki, aktora. Zakładając, że podobnie jak wtedy, oni mieliby być typowymi trzydziestolatkami, to Kasia na pewno nie byłaby już taka dziewczęca, nie nosiła kolorowych spinek we włosach. Myślę, że mogłaby dziś kreować postać kobiety feministki…
Nie nosiłaby szpilek? Magdalena Środa twierdzi, że one nie pasują feministce.
Dlaczego? Ja jestem feministką i noszę szpilki. Nie znoszę uproszczeń, że skoro feministka to ma chodzić w rozciągniętych swetrach. Zastosowałabym prosty, kobiecy styl. Na pewno ekologiczny.
Zdarza ci się, że przyglądasz się człowiekowi w kawiarni, czy w sklepie i myślisz sobie: Niewykorzystany potencjał. Zmieniłabym to i tamto i od razu byłoby lepiej?
No pewnie (śmiech). Ja zawsze i wszędzie obserwuję ludzi. Gdziekolwiek na świecie bym nie była. Lubię to robić. To jest moje źródło wiedzy i inspiracji zawodowej. Później często wykorzystuję to w pracy. Ale ja nie jestem żadną wyrocznią…
Dla mnie jesteś!
Dziękuję ci (śmiech). Niech każdy wyraża siebie tak, żeby czuł się z tym dobrze. Rewolucji w modzie dokonała Coco Chanel. Jej spostrzeżenia to nie była tylko kwestia estetyki, ale obyczajowości. W czasach, gdy kobiety walczyły o swoją wolność, Chanel powiedziała, że mogą ściąć włosy, zrzucić gorsety i włożyć jersejowy sweter i to wciąż będzie modne i eleganckie. Zmieniła kanon piękna. I tak jest dziś: możesz nosić rozciągnięte swetry, ale też wyglądać jak tamte włoskie mamusie. Noś co chcesz, wyrażaj siebie tak, by czuć się pewnie.
Taki jest apel Doroty Williams do Polaków na sezon jesień – zima?
Miejmy odwagę i refleksję, nie poddawajmy się ślepo trendom i nikogo nie naśladujmy. Bądźmy spełnione, nie bójmy się mody, bawmy się stylem i nie traktujmy na codzień tak śmiertelnie poważnie naszego wyglądu. I wtedy będzie dobrze.
Dorota Williams* jest szefową sekcji stylizacji i charakteryzacji TVN, związana ze stacją od ponad 20 lat. Autorka kostiumów wielu show telewizyjnych, kostiumolożka filmowa, telewizyjna i teatralna. Autorka książki „Modny PRL”.
Foto: Z domowego archiwum Doroty Williams
W modzie nie ma żadnych reguł. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Ważne, żeby to, co nosisz, było zgodne z tym, kim jesteś i jak się czujesz. Najważniejsza jest autentyczność. Równość! Wolność! Demokracja! W modzie również – mówi Dorota Williams.
Anna Kalita: Na spotkanie z Tobą przyszłam w białych trampkach.
Dorota Williams*: Zobacz – ja też (śmiech).
Czyli obie podążamy za modą? Połowa społeczeństwa nosi teraz białe trampki. Jakiś czas temu modne były legginsy, a jeszcze wcześniej – kalosze znanej firmy po 700 zł za parę.
I jeszcze wcześniej coś i zawsze w przyszłości będzie coś (śmiech). To naturalne i normalne, to jest biznes połączony z przyjemnością. To też kwestia wyboru stylu i naturalna chęć bycia „w tej samej drużynie”. Jeśli sieciowe sklepy są zasypane jednym rodzajem i kolorem butów to absolutnie nie oznacza, że należy je kupić, żeby być modnym, ale oczywiście można to zrobić.
A te białe trampki?
To jest mój świadomy wybór na dziś. Założyłam trampki, ponieważ cały dzień jestem w ruchu: najpierw zakupy z reporterem Uwagi TVN!, potem szybkie spotkanie, teraz nasz wywiad a po nim lecę do magazynu kostiumów szukać perełek dla nowych postaci z serialu, nad którym pracuję. Potrzebuję dzisiaj swobody, wygody. Zupełnie inna jest nasza dynamika, sposób poruszania się w trampkach a w butach na wysokim obcasie. Emanujemy inną energią. Kostium zaczyna się zawsze od butów. W trampkach jest mi prostu wygodnie. Ty też zdecydowałaś, że nie chcesz chodzić dziś w szpilkach. Dziś możesz być chłopczycą, jutro księżniczką. I tak jest dobrze. Najważniejsza jest autentyczność.
Z jaką pasją ty o tym mówisz!
Moda jest bardzo ważną częścią naszego życia. Czy tego chcemy, czy nie. Zawsze tak było. W książce „Modny PRL”, którą napisałam wspólnie z Grzegorzem Sołtysiakiem, dużo miejsca poświęciłam okresowi tuż po wojnie, kiedy w tej zrujnowanej Polsce, w miastach gdzie wszystko dokładnie było doszczętnie zniszczone, pełne gruzów – znalazła się grupa ludzi, którzy w tym wszystkim wygrzebywali najbardziej kolorowe ubrania i tak właśnie pokazywali się światu. Totalnie na przekór, wbrew tej rzeczywistości.
Bikiniarze! Tak tamtą grupę kolorowych ludzi deprecjonowali propagandyści PRL.
Tak. To jest przykład na to, jak bardzo moda może manifestować nasze poglądy, światopogląd, przynależność do grupy społecznej. Moda jest częścią kultury i naszej rzeczywistości. Bywa sztuką.
I gra kluczową rolę w przedstawianiu siebie.
Dokładnie tak. Każdego dnia podejmujemy decyzję, jak chcemy być widziani. Masz gorszy dzień, wybierasz szarości i chcesz wtopić się w tłum, żeby pozostać niezauważoną, żeby wszyscy „dali spokój”. Drugiego dnia czujesz się kobieco, malujesz usta na czerwono, zakładasz szpilki i w ten sposób świadomie przyciągasz uwagę i eksponujesz seksapil. Oczywiście to jest wielkie uproszczenie, bo moda jest skorelowana z wieloma czynnikami: tym gdzie mieszkasz, jaką wykonujesz pracę, ile masz lat. Młoda osoba poszukuje, buntuje się, krzyczy „zobacz mnie”, albo „nie dotykaj”…
Albo „konwenanse mnie nie interesują”.
Tak. Później w ramach rozwoju osobistego, zawodowego i emocjonalnego – wybierasz kim jesteś. I moda, styl też są elementem, który cię tworzy.
A czy Polacy potrafią wykorzystywać modę do tworzenia siebie? Podoba ci się to, co widzisz na naszych ulicach?
Dlaczego ja miałabym kogokolwiek oceniać? Nigdy tego nie robię. Nie namówisz mnie.
A wskażesz jeden modowy grzech Polaków?
Może nie lubię udowadniania czegoś na siłę. W każdą stronię. Nie lubię niepotrzebnej nonszalancji jak też egzaltacji modą i wyglądem. Ale to jest bardzo moja, osobista ocena. Dla mnie ważny jest balans. Jak w życiu.
Podasz przykład?
Bal. Jeśli idziemy na bal i w zaproszeniu jest konkretny dress code w taki czy inny sposób postarajmy się to uszanować. Nie idźmy w jeansach. Ten strój wcale nie musi być drogi! Ale zróbmy ukłon w stronę zapraszających. Ja uważam, że należy celebrować wyjątkowe momenty: fajnie jest założyć na ten bal piękną suknię, kolczyki, by poczuć się wyjątkowo.
A jaka suknia jest „must have” w tym sezonie?
Nie ma czegoś takiego! Jeśli jest coś, co da ci radość i w czym będziesz się dobrze czuła, to sobie to kup. Po prostu.
Cieszyłabym się bardzo, gdybyśmy wszyscy podążali za modą, w szerszym tego słowa znaczeniu i kupowali świadomie. Ekologicznie. Zastanawiali, czy naprawdę potrzebne są nam te kolejne t-shirty, produkowane w miliardach egzemplarzy, wiedząc jak ta produkcja jest szkodliwa dla naszego środowiska, nieetyczna. A jeśli już pragniemy skórzanej torebki, to może wybrali tą vintage? Czasem mniej znaczy więcej.
Eko jest modne?
Tak. Na szczęście eko jest teraz modne. Coraz więcej się o tym mówi. To jest styl bycia i życia. Pełen refleksji o tym co nosimy, jak jemy, jak żyjemy i co po sobie zostawimy. Chciałabym, żebyśmy mówili o tym coraz więcej, edukowali się w tym temacie.
Skoro nie chcesz oceniać stylu Polaków, to opowiedz co cię ostatnio zachwyciło na świecie.
Coś zupełnie prostego (śmiech). Byłam ze swoimi dziećmi na wakacjach w małym miasteczku na południu Włoch. Wnuczka zachorowała, więc wybrałyśmy się do jedynego lekarza w okolicy. Kolejka kilometrowa, a w tej kolejce włoskie mamusie. W różnym wieku bo i dzieci od malutkich po nastolatki. Ania! Przysięgam ci, żadna z tych mamuś nie miała na nogach trampek! Wszystkie miały koturny, wielkie kolczyki oraz mocno wyeksponowane talie i dekolty. Te kobiety po prostu emanowały kobiecością! Może to nie do końca było w moim stylu, ale to było ładne. Poczułam, że ich seksapil jest naturalny.
Były ubrane, a nie przebrane?
No tak, ale ja nie jestem fanką tego określenia. Weźmy hipsterów na przykład i ich styl pod tytułem „Wyszłam z domu niby w piżamie, niby narzuciłam pierwszy sweter jaki miałam pod ręką a do tego ot, tak założyłam czapkę”. Często widać, że hipsterski styl jest misterny. Ale czy w tym jest coś złego? Jeśli w ten sposób ktoś potrafi wyrazić siebie, i dobrze się czuje? Dajmy ludziom wolność.
Teraz tej wolności jest mnóstwo! Pamiętam, kiedy byłam dziewczynką i z przerażeniem obserwowałam panie koło czterdziestki: w garsonkach i zawsze z krótkimi włosami.
To były lata osiemdziesiąte, prawda?
Tak!
Powiem ci, z czego to się wtedy brało: kobiety dopiero nieśmiało zaczęły wyciągać rękę po „męskie” stanowiska i kiedy już zostawały dyrektorkami, to wycofywały się z kobiecości i żeby dodać sobie fachowości, powagi – sięgały właśnie po garsonki. I ścinały włosy.
Więcej było tych modowych zasad. Moja mama zawsze powtarzała, że torebka musi być w kolorze butów.
(śmiech). Moja babcia też powtarzała, że u kobiety najważniejsze są dobrze ułożone włosy a do tego dobra torebka i buty. Taka elegancja książkowa, pewien obowiązujący kanon piękna i elegancji.
Ale dziś tamte reguły już nie obowiązują?
Dziś żadnych reguł nie ma. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Chcesz, żeby buty i torebka były w tym samym kolorze? Proszę bardzo. Ale wcale tak nie musi być.
Wytłumacz mi fenomen szalenie teraz modnych kolorowych skarpetek. James Bond by ich nie założył, a to bardzo elegancki facet.
Bond to klasyka gatunku i on jest spójny w wizerunku samca alfa. A te skarpetki są elementem zabawy. To może być sygnał: „Nie jestem wcale taki cały korporacyjny”. Ok, noszę garnitur i krawat, bo zawód, który wykonuję, tego ode mnie wymaga, może taki mnie obowiązuje dress code, ale mogę sobie pozwolić na pewne szaleństwo. Czasami te kolorowe skarpetki mają jeszcze inne znaczenie. Dwie różne skarpetki zakładamy z okazji światowego dnia zespołu Downa. O! A jutro w szkołach tęczowy piątek. I wtedy zakładając kolorowe skarpetki będziemy pokazywać, że solidaryzujemy się z osobami LGBT.
Prezenterzy Faktów mogą sobie pozwolić na szaleństwo?
Są zawody, które pracują wizerunkiem. Nie wiem, czy wiesz, że były zrobione badania i że w telewizji najpierw nas widać a potem słychać. W programach informacyjnych ważna jest po prostu informacja. Wizerunek nie powinien przytłaczać i rozpraszać. Kamera, kadr, światło są tak ustawione żeby skupić uwagę widza. Jeden mocny element w ubraniu prezentera może po prostu dekoncentrować.
Czyli wspomniane czerwona sukienka i szminka nie wchodzą w rachubę?
Niekoniecznie. Prezenterzy nie muszą wyglądać tak samo, bezbarwnie i nudno! Można zachować kryteria, o jakich mówiłam, ale też wyeksponować indywidualny styl.
W jakim kolorze prezentujemy się najbardziej profesjonalnie? Czarnym?
Granatowym. Czarny to konotacja intelektualna, albo żałoba. Żółty to agresywny kolor, irytujący. Po chwili patrzenia na osobę w żółtym bardzo się męczysz. Czerwień to seksapil, kolor który bardzo przyciąga wzrok. A niebieski i granatowy to są profesjonalne kolory. Mówią o wiarygodności. Dlatego tak często wykorzystują go politycy i dziennikarze. To jest podprogowy sygnał: „Możesz mi zaufać”.
Monika Olejnik to dla wielu wyrocznia, a wizerunek ma niezwykle kobiecy seksowny: sukienki, wysokie szpilki, kolczyki i znak firmowy – długie blond włosy.
Teraz szpilki są odrobine niższe, ale to prawda: Monika kocha modę z wzajemnością. Jest kobietą inspirującą, nie tylko kobiety. To ikona. Nie boi się wykorzystywać swojej miłości do mody by tworzyć wizerunek. Tak było od początku jej kariery. Nawet, jeśli nie robiła tego świadomie, to konsekwentnie kreowała siebie, jako kobietę pewną siebie, pełną pasji i energii. Która nie musi skrywać kobiecości, by być profesjonalną.
Domyślam się, że autentyczność, o której tyle rozmawiamy, to podstawa przy tworzeniu postaci z filmów czy seriali. Jak Ty stworzyłaś postać Anny, lekarki z popularnej TVNowskiej Diagnozy?
Moda jest nierozerwalnie powiązana z kinem i teatrem. To są dziedziny sztuki, które się wzajemnie uzupełniają. Kostiumy kinowe przechodzą do kanonów mody. A to tworzenie kostiumów jest super fascynujące: to jest czytanie scenariusza, praca z wizją reżysera i aktora, praca ze światłem oraz kamerą. To jest praca zespołowa. Wszystkie elementy muszą się złożyć na to, by powstał dobry kostium. Anna przyjechała do Polski ze Szwecji, a ponieważ moda różni się w zależności od szerokości geograficznej, jest zjawiskiem kulturowym – ważne było, by oddać ten skandynawski, prosty styl. Potem Anna ma wypadek, traci pamięć, a następnie ją odzyskuje i tworzy krok po kroku swoją kobiecość. Chciałam, żeby była atrakcyjna, ale w prosty sposób. Żeby kostiumy były estetyczne, ładne, ale nie mogło ich być też za wiele. Bo przecież Anna pracuje w szpitalu, nie jest osobą zamożną. To wszystko musi współgrać.
A gdybyś dziś, po kilkunastu latach, ponownie miała zdecydować, jak będą wyglądać serialowi Kasia i Tomek, to jak by wyglądali?
To wszystko jednak zależy od scenariusza: klimatu, charakteru postaci i oczywiście od samej osoby aktorki, aktora. Zakładając, że podobnie jak wtedy, oni mieliby być typowymi trzydziestolatkami, to Kasia na pewno nie byłaby już taka dziewczęca, nie nosiła kolorowych spinek we włosach. Myślę, że mogłaby dziś kreować postać kobiety feministki…
Nie nosiłaby szpilek? Magdalena Środa twierdzi, że one nie pasują feministce.
Dlaczego? Ja jestem feministką i noszę szpilki. Nie znoszę uproszczeń, że skoro feministka to ma chodzić w rozciągniętych swetrach. Zastosowałabym prosty, kobiecy styl. Na pewno ekologiczny.
Zdarza ci się, że przyglądasz się człowiekowi w kawiarni, czy w sklepie i myślisz sobie: Niewykorzystany potencjał. Zmieniłabym to i tamto i od razu byłoby lepiej?
No pewnie (śmiech). Ja zawsze i wszędzie obserwuję ludzi. Gdziekolwiek na świecie bym nie była. Lubię to robić. To jest moje źródło wiedzy i inspiracji zawodowej. Później często wykorzystuję to w pracy. Ale ja nie jestem żadną wyrocznią…
Dla mnie jesteś!
Dziękuję ci (śmiech). Niech każdy wyraża siebie tak, żeby czuł się z tym dobrze. Rewolucji w modzie dokonała Coco Chanel. Jej spostrzeżenia to nie była tylko kwestia estetyki, ale obyczajowości. W czasach, gdy kobiety walczyły o swoją wolność, Chanel powiedziała, że mogą ściąć włosy, zrzucić gorsety i włożyć jersejowy sweter i to wciąż będzie modne i eleganckie. Zmieniła kanon piękna. I tak jest dziś: możesz nosić rozciągnięte swetry, ale też wyglądać jak tamte włoskie mamusie. Noś co chcesz, wyrażaj siebie tak, by czuć się pewnie.
Taki jest apel Doroty Williams do Polaków na sezon jesień – zima?
Miejmy odwagę i refleksję, nie poddawajmy się ślepo trendom i nikogo nie naśladujmy. Bądźmy spełnione, nie bójmy się mody, bawmy się stylem i nie traktujmy na codzień tak śmiertelnie poważnie naszego wyglądu. I wtedy będzie dobrze.
Dorota Williams* jest szefową sekcji stylizacji i charakteryzacji TVN, związana ze stacją od ponad 20 lat. Autorka kostiumów wielu show telewizyjnych, kostiumolożka filmowa, telewizyjna i teatralna. Autorka książki „Modny PRL”.
Foto: Z domowego archiwum Doroty Williams
W modzie nie ma żadnych reguł. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Ważne, żeby to, co nosisz, było zgodne z tym, kim jesteś i jak się czujesz. Najważniejsza jest autentyczność. Równość! Wolność! Demokracja! W modzie również – mówi Dorota Williams.
Anna Kalita: Na spotkanie z Tobą przyszłam w białych trampkach.
Dorota Williams*: Zobacz – ja też (śmiech).
Czyli obie podążamy za modą? Połowa społeczeństwa nosi teraz białe trampki. Jakiś czas temu modne były legginsy, a jeszcze wcześniej – kalosze znanej firmy po 700 zł za parę.
I jeszcze wcześniej coś i zawsze w przyszłości będzie coś (śmiech). To naturalne i normalne, to jest biznes połączony z przyjemnością. To też kwestia wyboru stylu i naturalna chęć bycia „w tej samej drużynie”. Jeśli sieciowe sklepy są zasypane jednym rodzajem i kolorem butów to absolutnie nie oznacza, że należy je kupić, żeby być modnym, ale oczywiście można to zrobić.
A te białe trampki?
To jest mój świadomy wybór na dziś. Założyłam trampki, ponieważ cały dzień jestem w ruchu: najpierw zakupy z reporterem Uwagi TVN!, potem szybkie spotkanie, teraz nasz wywiad a po nim lecę do magazynu kostiumów szukać perełek dla nowych postaci z serialu, nad którym pracuję. Potrzebuję dzisiaj swobody, wygody. Zupełnie inna jest nasza dynamika, sposób poruszania się w trampkach a w butach na wysokim obcasie. Emanujemy inną energią. Kostium zaczyna się zawsze od butów. W trampkach jest mi prostu wygodnie. Ty też zdecydowałaś, że nie chcesz chodzić dziś w szpilkach. Dziś możesz być chłopczycą, jutro księżniczką. I tak jest dobrze. Najważniejsza jest autentyczność.
Z jaką pasją ty o tym mówisz!
Moda jest bardzo ważną częścią naszego życia. Czy tego chcemy, czy nie. Zawsze tak było. W książce „Modny PRL”, którą napisałam wspólnie z Grzegorzem Sołtysiakiem, dużo miejsca poświęciłam okresowi tuż po wojnie, kiedy w tej zrujnowanej Polsce, w miastach gdzie wszystko dokładnie było doszczętnie zniszczone, pełne gruzów – znalazła się grupa ludzi, którzy w tym wszystkim wygrzebywali najbardziej kolorowe ubrania i tak właśnie pokazywali się światu. Totalnie na przekór, wbrew tej rzeczywistości.
Bikiniarze! Tak tamtą grupę kolorowych ludzi deprecjonowali propagandyści PRL.
Tak. To jest przykład na to, jak bardzo moda może manifestować nasze poglądy, światopogląd, przynależność do grupy społecznej. Moda jest częścią kultury i naszej rzeczywistości. Bywa sztuką.
I gra kluczową rolę w przedstawianiu siebie.
Dokładnie tak. Każdego dnia podejmujemy decyzję, jak chcemy być widziani. Masz gorszy dzień, wybierasz szarości i chcesz wtopić się w tłum, żeby pozostać niezauważoną, żeby wszyscy „dali spokój”. Drugiego dnia czujesz się kobieco, malujesz usta na czerwono, zakładasz szpilki i w ten sposób świadomie przyciągasz uwagę i eksponujesz seksapil. Oczywiście to jest wielkie uproszczenie, bo moda jest skorelowana z wieloma czynnikami: tym gdzie mieszkasz, jaką wykonujesz pracę, ile masz lat. Młoda osoba poszukuje, buntuje się, krzyczy „zobacz mnie”, albo „nie dotykaj”…
Albo „konwenanse mnie nie interesują”.
Tak. Później w ramach rozwoju osobistego, zawodowego i emocjonalnego – wybierasz kim jesteś. I moda, styl też są elementem, który cię tworzy.
A czy Polacy potrafią wykorzystywać modę do tworzenia siebie? Podoba ci się to, co widzisz na naszych ulicach?
Dlaczego ja miałabym kogokolwiek oceniać? Nigdy tego nie robię. Nie namówisz mnie.
A wskażesz jeden modowy grzech Polaków?
Może nie lubię udowadniania czegoś na siłę. W każdą stronię. Nie lubię niepotrzebnej nonszalancji jak też egzaltacji modą i wyglądem. Ale to jest bardzo moja, osobista ocena. Dla mnie ważny jest balans. Jak w życiu.
Podasz przykład?
Bal. Jeśli idziemy na bal i w zaproszeniu jest konkretny dress code w taki czy inny sposób postarajmy się to uszanować. Nie idźmy w jeansach. Ten strój wcale nie musi być drogi! Ale zróbmy ukłon w stronę zapraszających. Ja uważam, że należy celebrować wyjątkowe momenty: fajnie jest założyć na ten bal piękną suknię, kolczyki, by poczuć się wyjątkowo.
A jaka suknia jest „must have” w tym sezonie?
Nie ma czegoś takiego! Jeśli jest coś, co da ci radość i w czym będziesz się dobrze czuła, to sobie to kup. Po prostu.
Cieszyłabym się bardzo, gdybyśmy wszyscy podążali za modą, w szerszym tego słowa znaczeniu i kupowali świadomie. Ekologicznie. Zastanawiali, czy naprawdę potrzebne są nam te kolejne t-shirty, produkowane w miliardach egzemplarzy, wiedząc jak ta produkcja jest szkodliwa dla naszego środowiska, nieetyczna. A jeśli już pragniemy skórzanej torebki, to może wybrali tą vintage? Czasem mniej znaczy więcej.
Eko jest modne?
Tak. Na szczęście eko jest teraz modne. Coraz więcej się o tym mówi. To jest styl bycia i życia. Pełen refleksji o tym co nosimy, jak jemy, jak żyjemy i co po sobie zostawimy. Chciałabym, żebyśmy mówili o tym coraz więcej, edukowali się w tym temacie.
Skoro nie chcesz oceniać stylu Polaków, to opowiedz co cię ostatnio zachwyciło na świecie.
Coś zupełnie prostego (śmiech). Byłam ze swoimi dziećmi na wakacjach w małym miasteczku na południu Włoch. Wnuczka zachorowała, więc wybrałyśmy się do jedynego lekarza w okolicy. Kolejka kilometrowa, a w tej kolejce włoskie mamusie. W różnym wieku bo i dzieci od malutkich po nastolatki. Ania! Przysięgam ci, żadna z tych mamuś nie miała na nogach trampek! Wszystkie miały koturny, wielkie kolczyki oraz mocno wyeksponowane talie i dekolty. Te kobiety po prostu emanowały kobiecością! Może to nie do końca było w moim stylu, ale to było ładne. Poczułam, że ich seksapil jest naturalny.
Były ubrane, a nie przebrane?
No tak, ale ja nie jestem fanką tego określenia. Weźmy hipsterów na przykład i ich styl pod tytułem „Wyszłam z domu niby w piżamie, niby narzuciłam pierwszy sweter jaki miałam pod ręką a do tego ot, tak założyłam czapkę”. Często widać, że hipsterski styl jest misterny. Ale czy w tym jest coś złego? Jeśli w ten sposób ktoś potrafi wyrazić siebie, i dobrze się czuje? Dajmy ludziom wolność.
Teraz tej wolności jest mnóstwo! Pamiętam, kiedy byłam dziewczynką i z przerażeniem obserwowałam panie koło czterdziestki: w garsonkach i zawsze z krótkimi włosami.
To były lata osiemdziesiąte, prawda?
Tak!
Powiem ci, z czego to się wtedy brało: kobiety dopiero nieśmiało zaczęły wyciągać rękę po „męskie” stanowiska i kiedy już zostawały dyrektorkami, to wycofywały się z kobiecości i żeby dodać sobie fachowości, powagi – sięgały właśnie po garsonki. I ścinały włosy.
Więcej było tych modowych zasad. Moja mama zawsze powtarzała, że torebka musi być w kolorze butów.
(śmiech). Moja babcia też powtarzała, że u kobiety najważniejsze są dobrze ułożone włosy a do tego dobra torebka i buty. Taka elegancja książkowa, pewien obowiązujący kanon piękna i elegancji.
Ale dziś tamte reguły już nie obowiązują?
Dziś żadnych reguł nie ma. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Chcesz, żeby buty i torebka były w tym samym kolorze? Proszę bardzo. Ale wcale tak nie musi być.
Wytłumacz mi fenomen szalenie teraz modnych kolorowych skarpetek. James Bond by ich nie założył, a to bardzo elegancki facet.
Bond to klasyka gatunku i on jest spójny w wizerunku samca alfa. A te skarpetki są elementem zabawy. To może być sygnał: „Nie jestem wcale taki cały korporacyjny”. Ok, noszę garnitur i krawat, bo zawód, który wykonuję, tego ode mnie wymaga, może taki mnie obowiązuje dress code, ale mogę sobie pozwolić na pewne szaleństwo. Czasami te kolorowe skarpetki mają jeszcze inne znaczenie. Dwie różne skarpetki zakładamy z okazji światowego dnia zespołu Downa. O! A jutro w szkołach tęczowy piątek. I wtedy zakładając kolorowe skarpetki będziemy pokazywać, że solidaryzujemy się z osobami LGBT.
Prezenterzy Faktów mogą sobie pozwolić na szaleństwo?
Są zawody, które pracują wizerunkiem. Nie wiem, czy wiesz, że były zrobione badania i że w telewizji najpierw nas widać a potem słychać. W programach informacyjnych ważna jest po prostu informacja. Wizerunek nie powinien przytłaczać i rozpraszać. Kamera, kadr, światło są tak ustawione żeby skupić uwagę widza. Jeden mocny element w ubraniu prezentera może po prostu dekoncentrować.
Czyli wspomniane czerwona sukienka i szminka nie wchodzą w rachubę?
Niekoniecznie. Prezenterzy nie muszą wyglądać tak samo, bezbarwnie i nudno! Można zachować kryteria, o jakich mówiłam, ale też wyeksponować indywidualny styl.
W jakim kolorze prezentujemy się najbardziej profesjonalnie? Czarnym?
Granatowym. Czarny to konotacja intelektualna, albo żałoba. Żółty to agresywny kolor, irytujący. Po chwili patrzenia na osobę w żółtym bardzo się męczysz. Czerwień to seksapil, kolor który bardzo przyciąga wzrok. A niebieski i granatowy to są profesjonalne kolory. Mówią o wiarygodności. Dlatego tak często wykorzystują go politycy i dziennikarze. To jest podprogowy sygnał: „Możesz mi zaufać”.
Monika Olejnik to dla wielu wyrocznia, a wizerunek ma niezwykle kobiecy seksowny: sukienki, wysokie szpilki, kolczyki i znak firmowy – długie blond włosy.
Teraz szpilki są odrobine niższe, ale to prawda: Monika kocha modę z wzajemnością. Jest kobietą inspirującą, nie tylko kobiety. To ikona. Nie boi się wykorzystywać swojej miłości do mody by tworzyć wizerunek. Tak było od początku jej kariery. Nawet, jeśli nie robiła tego świadomie, to konsekwentnie kreowała siebie, jako kobietę pewną siebie, pełną pasji i energii. Która nie musi skrywać kobiecości, by być profesjonalną.
Domyślam się, że autentyczność, o której tyle rozmawiamy, to podstawa przy tworzeniu postaci z filmów czy seriali. Jak Ty stworzyłaś postać Anny, lekarki z popularnej TVNowskiej Diagnozy?
Moda jest nierozerwalnie powiązana z kinem i teatrem. To są dziedziny sztuki, które się wzajemnie uzupełniają. Kostiumy kinowe przechodzą do kanonów mody. A to tworzenie kostiumów jest super fascynujące: to jest czytanie scenariusza, praca z wizją reżysera i aktora, praca ze światłem oraz kamerą. To jest praca zespołowa. Wszystkie elementy muszą się złożyć na to, by powstał dobry kostium. Anna przyjechała do Polski ze Szwecji, a ponieważ moda różni się w zależności od szerokości geograficznej, jest zjawiskiem kulturowym – ważne było, by oddać ten skandynawski, prosty styl. Potem Anna ma wypadek, traci pamięć, a następnie ją odzyskuje i tworzy krok po kroku swoją kobiecość. Chciałam, żeby była atrakcyjna, ale w prosty sposób. Żeby kostiumy były estetyczne, ładne, ale nie mogło ich być też za wiele. Bo przecież Anna pracuje w szpitalu, nie jest osobą zamożną. To wszystko musi współgrać.
A gdybyś dziś, po kilkunastu latach, ponownie miała zdecydować, jak będą wyglądać serialowi Kasia i Tomek, to jak by wyglądali?
To wszystko jednak zależy od scenariusza: klimatu, charakteru postaci i oczywiście od samej osoby aktorki, aktora. Zakładając, że podobnie jak wtedy, oni mieliby być typowymi trzydziestolatkami, to Kasia na pewno nie byłaby już taka dziewczęca, nie nosiła kolorowych spinek we włosach. Myślę, że mogłaby dziś kreować postać kobiety feministki…
Nie nosiłaby szpilek? Magdalena Środa twierdzi, że one nie pasują feministce.
Dlaczego? Ja jestem feministką i noszę szpilki. Nie znoszę uproszczeń, że skoro feministka to ma chodzić w rozciągniętych swetrach. Zastosowałabym prosty, kobiecy styl. Na pewno ekologiczny.
Zdarza ci się, że przyglądasz się człowiekowi w kawiarni, czy w sklepie i myślisz sobie: Niewykorzystany potencjał. Zmieniłabym to i tamto i od razu byłoby lepiej?
No pewnie (śmiech). Ja zawsze i wszędzie obserwuję ludzi. Gdziekolwiek na świecie bym nie była. Lubię to robić. To jest moje źródło wiedzy i inspiracji zawodowej. Później często wykorzystuję to w pracy. Ale ja nie jestem żadną wyrocznią…
Dla mnie jesteś!
Dziękuję ci (śmiech). Niech każdy wyraża siebie tak, żeby czuł się z tym dobrze. Rewolucji w modzie dokonała Coco Chanel. Jej spostrzeżenia to nie była tylko kwestia estetyki, ale obyczajowości. W czasach, gdy kobiety walczyły o swoją wolność, Chanel powiedziała, że mogą ściąć włosy, zrzucić gorsety i włożyć jersejowy sweter i to wciąż będzie modne i eleganckie. Zmieniła kanon piękna. I tak jest dziś: możesz nosić rozciągnięte swetry, ale też wyglądać jak tamte włoskie mamusie. Noś co chcesz, wyrażaj siebie tak, by czuć się pewnie.
Taki jest apel Doroty Williams do Polaków na sezon jesień – zima?
Miejmy odwagę i refleksję, nie poddawajmy się ślepo trendom i nikogo nie naśladujmy. Bądźmy spełnione, nie bójmy się mody, bawmy się stylem i nie traktujmy na codzień tak śmiertelnie poważnie naszego wyglądu. I wtedy będzie dobrze.
Dorota Williams* jest szefową sekcji stylizacji i charakteryzacji TVN, związana ze stacją od ponad 20 lat. Autorka kostiumów wielu show telewizyjnych, kostiumolożka filmowa, telewizyjna i teatralna. Autorka książki „Modny PRL”.
Foto: Z domowego archiwum Doroty Williams
W modzie nie ma żadnych reguł. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Ważne, żeby to, co nosisz, było zgodne z tym, kim jesteś i jak się czujesz. Najważniejsza jest autentyczność. Równość! Wolność! Demokracja! W modzie również – mówi Dorota Williams.
Anna Kalita: Na spotkanie z Tobą przyszłam w białych trampkach.
Dorota Williams*: Zobacz – ja też (śmiech).
Czyli obie podążamy za modą? Połowa społeczeństwa nosi teraz białe trampki. Jakiś czas temu modne były legginsy, a jeszcze wcześniej – kalosze znanej firmy po 700 zł za parę.
I jeszcze wcześniej coś i zawsze w przyszłości będzie coś (śmiech). To naturalne i normalne, to jest biznes połączony z przyjemnością. To też kwestia wyboru stylu i naturalna chęć bycia „w tej samej drużynie”. Jeśli sieciowe sklepy są zasypane jednym rodzajem i kolorem butów to absolutnie nie oznacza, że należy je kupić, żeby być modnym, ale oczywiście można to zrobić.
A te białe trampki?
To jest mój świadomy wybór na dziś. Założyłam trampki, ponieważ cały dzień jestem w ruchu: najpierw zakupy z reporterem Uwagi TVN!, potem szybkie spotkanie, teraz nasz wywiad a po nim lecę do magazynu kostiumów szukać perełek dla nowych postaci z serialu, nad którym pracuję. Potrzebuję dzisiaj swobody, wygody. Zupełnie inna jest nasza dynamika, sposób poruszania się w trampkach a w butach na wysokim obcasie. Emanujemy inną energią. Kostium zaczyna się zawsze od butów. W trampkach jest mi prostu wygodnie. Ty też zdecydowałaś, że nie chcesz chodzić dziś w szpilkach. Dziś możesz być chłopczycą, jutro księżniczką. I tak jest dobrze. Najważniejsza jest autentyczność.
Z jaką pasją ty o tym mówisz!
Moda jest bardzo ważną częścią naszego życia. Czy tego chcemy, czy nie. Zawsze tak było. W książce „Modny PRL”, którą napisałam wspólnie z Grzegorzem Sołtysiakiem, dużo miejsca poświęciłam okresowi tuż po wojnie, kiedy w tej zrujnowanej Polsce, w miastach gdzie wszystko dokładnie było doszczętnie zniszczone, pełne gruzów – znalazła się grupa ludzi, którzy w tym wszystkim wygrzebywali najbardziej kolorowe ubrania i tak właśnie pokazywali się światu. Totalnie na przekór, wbrew tej rzeczywistości.
Bikiniarze! Tak tamtą grupę kolorowych ludzi deprecjonowali propagandyści PRL.
Tak. To jest przykład na to, jak bardzo moda może manifestować nasze poglądy, światopogląd, przynależność do grupy społecznej. Moda jest częścią kultury i naszej rzeczywistości. Bywa sztuką.
I gra kluczową rolę w przedstawianiu siebie.
Dokładnie tak. Każdego dnia podejmujemy decyzję, jak chcemy być widziani. Masz gorszy dzień, wybierasz szarości i chcesz wtopić się w tłum, żeby pozostać niezauważoną, żeby wszyscy „dali spokój”. Drugiego dnia czujesz się kobieco, malujesz usta na czerwono, zakładasz szpilki i w ten sposób świadomie przyciągasz uwagę i eksponujesz seksapil. Oczywiście to jest wielkie uproszczenie, bo moda jest skorelowana z wieloma czynnikami: tym gdzie mieszkasz, jaką wykonujesz pracę, ile masz lat. Młoda osoba poszukuje, buntuje się, krzyczy „zobacz mnie”, albo „nie dotykaj”…
Albo „konwenanse mnie nie interesują”.
Tak. Później w ramach rozwoju osobistego, zawodowego i emocjonalnego – wybierasz kim jesteś. I moda, styl też są elementem, który cię tworzy.
A czy Polacy potrafią wykorzystywać modę do tworzenia siebie? Podoba ci się to, co widzisz na naszych ulicach?
Dlaczego ja miałabym kogokolwiek oceniać? Nigdy tego nie robię. Nie namówisz mnie.
A wskażesz jeden modowy grzech Polaków?
Może nie lubię udowadniania czegoś na siłę. W każdą stronię. Nie lubię niepotrzebnej nonszalancji jak też egzaltacji modą i wyglądem. Ale to jest bardzo moja, osobista ocena. Dla mnie ważny jest balans. Jak w życiu.
Podasz przykład?
Bal. Jeśli idziemy na bal i w zaproszeniu jest konkretny dress code w taki czy inny sposób postarajmy się to uszanować. Nie idźmy w jeansach. Ten strój wcale nie musi być drogi! Ale zróbmy ukłon w stronę zapraszających. Ja uważam, że należy celebrować wyjątkowe momenty: fajnie jest założyć na ten bal piękną suknię, kolczyki, by poczuć się wyjątkowo.
A jaka suknia jest „must have” w tym sezonie?
Nie ma czegoś takiego! Jeśli jest coś, co da ci radość i w czym będziesz się dobrze czuła, to sobie to kup. Po prostu.
Cieszyłabym się bardzo, gdybyśmy wszyscy podążali za modą, w szerszym tego słowa znaczeniu i kupowali świadomie. Ekologicznie. Zastanawiali, czy naprawdę potrzebne są nam te kolejne t-shirty, produkowane w miliardach egzemplarzy, wiedząc jak ta produkcja jest szkodliwa dla naszego środowiska, nieetyczna. A jeśli już pragniemy skórzanej torebki, to może wybrali tą vintage? Czasem mniej znaczy więcej.
Eko jest modne?
Tak. Na szczęście eko jest teraz modne. Coraz więcej się o tym mówi. To jest styl bycia i życia. Pełen refleksji o tym co nosimy, jak jemy, jak żyjemy i co po sobie zostawimy. Chciałabym, żebyśmy mówili o tym coraz więcej, edukowali się w tym temacie.
Skoro nie chcesz oceniać stylu Polaków, to opowiedz co cię ostatnio zachwyciło na świecie.
Coś zupełnie prostego (śmiech). Byłam ze swoimi dziećmi na wakacjach w małym miasteczku na południu Włoch. Wnuczka zachorowała, więc wybrałyśmy się do jedynego lekarza w okolicy. Kolejka kilometrowa, a w tej kolejce włoskie mamusie. W różnym wieku bo i dzieci od malutkich po nastolatki. Ania! Przysięgam ci, żadna z tych mamuś nie miała na nogach trampek! Wszystkie miały koturny, wielkie kolczyki oraz mocno wyeksponowane talie i dekolty. Te kobiety po prostu emanowały kobiecością! Może to nie do końca było w moim stylu, ale to było ładne. Poczułam, że ich seksapil jest naturalny.
Były ubrane, a nie przebrane?
No tak, ale ja nie jestem fanką tego określenia. Weźmy hipsterów na przykład i ich styl pod tytułem „Wyszłam z domu niby w piżamie, niby narzuciłam pierwszy sweter jaki miałam pod ręką a do tego ot, tak założyłam czapkę”. Często widać, że hipsterski styl jest misterny. Ale czy w tym jest coś złego? Jeśli w ten sposób ktoś potrafi wyrazić siebie, i dobrze się czuje? Dajmy ludziom wolność.
Teraz tej wolności jest mnóstwo! Pamiętam, kiedy byłam dziewczynką i z przerażeniem obserwowałam panie koło czterdziestki: w garsonkach i zawsze z krótkimi włosami.
To były lata osiemdziesiąte, prawda?
Tak!
Powiem ci, z czego to się wtedy brało: kobiety dopiero nieśmiało zaczęły wyciągać rękę po „męskie” stanowiska i kiedy już zostawały dyrektorkami, to wycofywały się z kobiecości i żeby dodać sobie fachowości, powagi – sięgały właśnie po garsonki. I ścinały włosy.
Więcej było tych modowych zasad. Moja mama zawsze powtarzała, że torebka musi być w kolorze butów.
(śmiech). Moja babcia też powtarzała, że u kobiety najważniejsze są dobrze ułożone włosy a do tego dobra torebka i buty. Taka elegancja książkowa, pewien obowiązujący kanon piękna i elegancji.
Ale dziś tamte reguły już nie obowiązują?
Dziś żadnych reguł nie ma. Bądźmy sobą i miejmy odwagę być sobą. Chcesz, żeby buty i torebka były w tym samym kolorze? Proszę bardzo. Ale wcale tak nie musi być.
Wytłumacz mi fenomen szalenie teraz modnych kolorowych skarpetek. James Bond by ich nie założył, a to bardzo elegancki facet.
Bond to klasyka gatunku i on jest spójny w wizerunku samca alfa. A te skarpetki są elementem zabawy. To może być sygnał: „Nie jestem wcale taki cały korporacyjny”. Ok, noszę garnitur i krawat, bo zawód, który wykonuję, tego ode mnie wymaga, może taki mnie obowiązuje dress code, ale mogę sobie pozwolić na pewne szaleństwo. Czasami te kolorowe skarpetki mają jeszcze inne znaczenie. Dwie różne skarpetki zakładamy z okazji światowego dnia zespołu Downa. O! A jutro w szkołach tęczowy piątek. I wtedy zakładając kolorowe skarpetki będziemy pokazywać, że solidaryzujemy się z osobami LGBT.
Prezenterzy Faktów mogą sobie pozwolić na szaleństwo?
Są zawody, które pracują wizerunkiem. Nie wiem, czy wiesz, że były zrobione badania i że w telewizji najpierw nas widać a potem słychać. W programach informacyjnych ważna jest po prostu informacja. Wizerunek nie powinien przytłaczać i rozpraszać. Kamera, kadr, światło są tak ustawione żeby skupić uwagę widza. Jeden mocny element w ubraniu prezentera może po prostu dekoncentrować.
Czyli wspomniane czerwona sukienka i szminka nie wchodzą w rachubę?
Niekoniecznie. Prezenterzy nie muszą wyglądać tak samo, bezbarwnie i nudno! Można zachować kryteria, o jakich mówiłam, ale też wyeksponować indywidualny styl.
W jakim kolorze prezentujemy się najbardziej profesjonalnie? Czarnym?
Granatowym. Czarny to konotacja intelektualna, albo żałoba. Żółty to agresywny kolor, irytujący. Po chwili patrzenia na osobę w żółtym bardzo się męczysz. Czerwień to seksapil, kolor który bardzo przyciąga wzrok. A niebieski i granatowy to są profesjonalne kolory. Mówią o wiarygodności. Dlatego tak często wykorzystują go politycy i dziennikarze. To jest podprogowy sygnał: „Możesz mi zaufać”.
Monika Olejnik to dla wielu wyrocznia, a wizerunek ma niezwykle kobiecy seksowny: sukienki, wysokie szpilki, kolczyki i znak firmowy – długie blond włosy.
Teraz szpilki są odrobine niższe, ale to prawda: Monika kocha modę z wzajemnością. Jest kobietą inspirującą, nie tylko kobiety. To ikona. Nie boi się wykorzystywać swojej miłości do mody by tworzyć wizerunek. Tak było od początku jej kariery. Nawet, jeśli nie robiła tego świadomie, to konsekwentnie kreowała siebie, jako kobietę pewną siebie, pełną pasji i energii. Która nie musi skrywać kobiecości, by być profesjonalną.
Domyślam się, że autentyczność, o której tyle rozmawiamy, to podstawa przy tworzeniu postaci z filmów czy seriali. Jak Ty stworzyłaś postać Anny, lekarki z popularnej TVNowskiej Diagnozy?
Moda jest nierozerwalnie powiązana z kinem i teatrem. To są dziedziny sztuki, które się wzajemnie uzupełniają. Kostiumy kinowe przechodzą do kanonów mody. A to tworzenie kostiumów jest super fascynujące: to jest czytanie scenariusza, praca z wizją reżysera i aktora, praca ze światłem oraz kamerą. To jest praca zespołowa. Wszystkie elementy muszą się złożyć na to, by powstał dobry kostium. Anna przyjechała do Polski ze Szwecji, a ponieważ moda różni się w zależności od szerokości geograficznej, jest zjawiskiem kulturowym – ważne było, by oddać ten skandynawski, prosty styl. Potem Anna ma wypadek, traci pamięć, a następnie ją odzyskuje i tworzy krok po kroku swoją kobiecość. Chciałam, żeby była atrakcyjna, ale w prosty sposób. Żeby kostiumy były estetyczne, ładne, ale nie mogło ich być też za wiele. Bo przecież Anna pracuje w szpitalu, nie jest osobą zamożną. To wszystko musi współgrać.
A gdybyś dziś, po kilkunastu latach, ponownie miała zdecydować, jak będą wyglądać serialowi Kasia i Tomek, to jak by wyglądali?
To wszystko jednak zależy od scenariusza: klimatu, charakteru postaci i oczywiście od samej osoby aktorki, aktora. Zakładając, że podobnie jak wtedy, oni mieliby być typowymi trzydziestolatkami, to Kasia na pewno nie byłaby już taka dziewczęca, nie nosiła kolorowych spinek we włosach. Myślę, że mogłaby dziś kreować postać kobiety feministki…
Nie nosiłaby szpilek? Magdalena Środa twierdzi, że one nie pasują feministce.
Dlaczego? Ja jestem feministką i noszę szpilki. Nie znoszę uproszczeń, że skoro feministka to ma chodzić w rozciągniętych swetrach. Zastosowałabym prosty, kobiecy styl. Na pewno ekologiczny.
Zdarza ci się, że przyglądasz się człowiekowi w kawiarni, czy w sklepie i myślisz sobie: Niewykorzystany potencjał. Zmieniłabym to i tamto i od razu byłoby lepiej?
No pewnie (śmiech). Ja zawsze i wszędzie obserwuję ludzi. Gdziekolwiek na świecie bym nie była. Lubię to robić. To jest moje źródło wiedzy i inspiracji zawodowej. Później często wykorzystuję to w pracy. Ale ja nie jestem żadną wyrocznią…
Dla mnie jesteś!
Dziękuję ci (śmiech). Niech każdy wyraża siebie tak, żeby czuł się z tym dobrze. Rewolucji w modzie dokonała Coco Chanel. Jej spostrzeżenia to nie była tylko kwestia estetyki, ale obyczajowości. W czasach, gdy kobiety walczyły o swoją wolność, Chanel powiedziała, że mogą ściąć włosy, zrzucić gorsety i włożyć jersejowy sweter i to wciąż będzie modne i eleganckie. Zmieniła kanon piękna. I tak jest dziś: możesz nosić rozciągnięte swetry, ale też wyglądać jak tamte włoskie mamusie. Noś co chcesz, wyrażaj siebie tak, by czuć się pewnie.
Taki jest apel Doroty Williams do Polaków na sezon jesień – zima?
Miejmy odwagę i refleksję, nie poddawajmy się ślepo trendom i nikogo nie naśladujmy. Bądźmy spełnione, nie bójmy się mody, bawmy się stylem i nie traktujmy na codzień tak śmiertelnie poważnie naszego wyglądu. I wtedy będzie dobrze.
Dorota Williams* jest szefową sekcji stylizacji i charakteryzacji TVN, związana ze stacją od ponad 20 lat. Autorka kostiumów wielu show telewizyjnych, kostiumolożka filmowa, telewizyjna i teatralna. Autorka książki „Modny PRL”.
Foto: Z domowego archiwum Doroty Williams