Wydaje się, że to było całkiem niedawno, kiedy oglądając film „Diabeł ubiera się u Prady”, kibicowaliśmy Andy Sachs, granej przez Anne Hathaway młodziutkiej i ambitnej dziennikarce, która dostała się na staż na stanowisku asystentki Mirandy Priestly, redaktorki naczelnej prestiżowego magazynu modowego. Dziś wielu z nas z politowaniem patrzyłoby na to, jak Andy rujnuje sobie zdrowie i prywatne życie tylko po to, aby realizować nieludzko trudne zadania, rzucane jej przez bezwzględną szefową.
Minęło 15 lat od premiery filmu „Diabeł ubiera się u Prady”
Jednym z najbardziej irytujących momentów filmu była scena, w której Andy próbuje poruszyć niebo i ziemię, aby zorganizować Mirandzie bilet na samolot pomimo szalejącego huraganu. Oczywiście nic z tego nie wyszło, efektem była surowa krytyka Mirandy. Obserwowaliśmy, jak Andy ponosi porażkę w pracy, dla której „miliony dziewczyn są gotowe zabić”.
Czytaj też: Magdalena Górka, polska operatorka z Hollywood: Dajcie kobietom równe szanse, tylko tyle
Skoro bohaterka filmu „Diabeł ubiera się u Prady” osiągnęła to, do czego aspirują miliony ludzi, to czy powinna narzekać na całkowity brak równowagi między życiem prywatnym a zawodowym, albo na bycie ofiarą nieustannej werbalnej i psychologicznej przemocy ze strony szefowej?
Istnieje tyle definicji sukcesu, ile jest aspiracji, marzeń i planów na własny rozwój. Jednak jeszcze piętnaście lat temu to nie było takie oczywiste. Świadomość istnienia czegoś takiego jak równowaga między pracą a życiem prywatnym dopiero raczkowała, a o mindfullness nikt jeszcze nie słyszał. Był natomiast brutalny rynek pracy, na którym sukces odnosiły jedynie ambitne, cyniczne jednostki, które całe życie podporządkowały walce o sukces. A jeżeli jednostka miała pecha bycia kobietą, to musiała co najmniej podwójnie się napracować, aby udowodnić swoją wartość. Zwłaszcza kiedy jej szefem była inna kobieta.
Tak właśnie było w przypadku głównej bohaterki filmu. Andy zaakceptowała niskie wynagrodzenie i towarzystwo przemądrzałych koleżanek z pracy. Wszystko dlatego, że „bycie asystentką Mirandy otwiera wiele drzwi”. Mglista obietnica lepszych możliwości rozwoju zawodowego była wystarczającym argumentem na to, aby dać się wykorzystywać ponad miarę.