Zwracanie uwagi na etykiety ubrań i skład tkanin, z których produkowane są ubrania,  jest dzisiaj ważniejsze niż kiedykolwiek. Jednak nie zawsze informacje, które znajdziemy na metkach, mają związek z faktycznymi cechami produktu, zwłaszcza jeśli chodzi o surowce czy składniki użyte do produkcji tkanin. W 2020 roku Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów po raz kolejny przyjrzał się jakości i oznakowaniu ubrań. Kontrolerzy UOKiK zbadali łącznie 2455 partii produktów, analizując ich jakość, skład i oznakowanie. Wnioski płynące z tych kontroli zawiera najnowszy raport „Kontrola produktów włókienniczych”.

Czytaj też: Badanie: nie mamy pojęcia, czym jest zrównoważona moda

W 2020 roku UOKiK zakwestionował 25,8% skontrolowanej odzieży, w 2019 – 26,6%. Najważniejsze wnioski? Proporcjonalnie najwięcej zastrzeżeń dotyczyło produktów pochodzących z Unii Europejskiej. Na drugim miejscu znalazły się produkty spoza UE. Na trzecim – ubrania wyprodukowane w Polsce. W przypadku ubrań z Polski przypadków błędnych oznaczeń było najwięcej. Skontrolowano jednak najwięcej polskich produktów, dlatego procentowo polskie ubrania wypadły najlepiej. Pod uwagę kontrolerzy wzięli 1548 krajowych partii towaru (zastrzeżenia były do 19% z nich), 219 europejskich (zakwestionowano 80 partii, czyli 36,5%) oraz 688 importowanych (250, czyli 36,3%, nie spełniło wymagań).

Najczęściej zastrzeżenia Inspekcji Handlowej dotyczyły niezgodnego z przepisami nazywania włókien w składzie produktów czy całkowitego braku informacji na ten temat.

Polskie przepisy w tym zakresie nakazują, by etykiety były trwałe, łatwo dostępne, widoczne i czytelne. Jeśli chodzi o grupy produktów, to na działania zaniedbujących lub fałszujących oznaczenia producentów najbardziej narażeni są mężczyźni – największą grupę kwestionowanych producentów stanowiły garnitury i koszule, odzież wierzchnia, swetry i kardigany. Znacznie rzadziej inspektorzy zgłaszali wątpliwości co do sukienek, bluzek i innych wyrobów konfekcyjnych.

„Wełniany garnitur wełnę zawierał jedynie na etykiecie – w jego składzie zaś był poliester, wiskoza i acetat, z kolei bawełniana kurtka zamiast 60 proc. bawełny, miała jej niecałe 40 proc.” – komentuje przykładowe „pomyłki” prezes UOKiK Tomasz Chróstny. Jak mówi, dzięki kontrolom wielu producentów jeszcze w czasie ich trwania podejmuje działania naprawcze. W przypadku poważniejszych przewinień sprawy kończą się w sądzie, a producenci dostają kary finansowe, muszą również opłacenić koszty kontroli.