Ci, którzy interesują się motoryzacją, słyszeli zapewne o tym wydarzeniu, ale z dużym prawdopodobieństwem mogę założyć, że znacząca większość osób ograniczyła się do zapoznania się z krótką informacją o wynikach wyścigu lub obejrzenia relacji w telewizji.
To nawet w najmniejszym stopniu nie oddaje charakteru tej imprezy, który wykracza daleko poza wydarzenie sportowe. W tym wyścigu chodzi nie tylko o to, kto dojedzie pierwszy do mety. Le Mans to wydarzenie, obrosło legendą. To 24-godzinny wyścig, w którym wystartować chciałby niemal każdy kierowca wyścigowy. To pasja łącząca ludzi z całego świata, którzy raz w roku pielgrzymują na tor we Francji, by przeżyć uniesienie, o jakie we współczesnym sporcie coraz trudniej.
W tym roku, 19 i 20 września, odbędzie się kolejna, 88. edycja wyścigu. W Polsce to wydarzenie nie zyskało nawet ułamka popularności, jaką cieszy się ono w Europie Zachodniej, USA czy Azji.
Ten tekst nie będzie jednak o historii wyścigu, o biciu rekordów prędkości ani o parametrach samochodów, które w sobotę, 19 września, staną na starcie. Obserwowałem z bliska to wydarzenie, od lat śledzę kolejne edycje tego wyścigu, dlatego chciałbym opowiedzieć o atmosferze Le Mans i o tym, dlaczego ten 24-godzinny wyścig od dziesiątków lat uwodzi fanów na całym świecie.