Reklama
Rozwiń

Minimum wysiłku: generacja Z ma nowy sposób na „syndrom poniedziałku” w pracy

„Poniedziałki na minimum” to nowy trend wśród młodych pracowników. Unikając ciężkiej pracy w poniedziałki i odkładając trudne zadania na kolejne dni, chcą uniknąć stresu, przepracowania i szybkiego wypalenia. Pracodawcy mają orzech do zgryzienia.

Publikacja: 06.03.2023 13:17

Mniej pracy w poniedziałek i łagodniejsze wejście w tydzień – trend „poniedziałków na minimum” staje

Mniej pracy w poniedziałek i łagodniejsze wejście w tydzień – trend „poniedziałków na minimum” staje się coraz popularniejszy w firmach. 

Foto: Studio Republic

Niedziela wieczór coraz większej grupie ludzi kojarzy się nie z odpoczynkiem, ale z paraliżującym stresem na myśl o zbliżającym się poniedziałku i o liczbie zadań czekających w pracy. Zjawisko, zwane „syndromem poniedziałku”, znane jest na całym świecie i stanowi coraz poważniejszy problem.

Najmłodsze pokolenia pracowników mają dosyć tej sytuacji. Coraz więcej osób z generacji Z nie chce w niedzielny wieczór odczuwać ścisku w żołądku na myśl o powrocie do pracy. Coraz częściej słychać o trendzie, zgodnie z którym pierwszego dnia tygodnia ludzie pracują na najniższych obrotach.

Poniedziałek na minimum: sposób na syndrom poniedziałku

Przez wiele dekad w kulturze organizacyjnej zarówno niewielkich film, jak i dużych korporacji normą było zaczynanie tygodnia z wysokiego C. Pierwszy dzień tygodnia był zazwyczaj dniem intensywnej pracy po dwóch dniach weekendowego „przestoju”. Szefowie zazwyczaj podświadomie odczuwali potrzebę, by ten „przestój” nadrobić.

Czytaj więcej

Liczby nie kłamią: generacja Z kocha iPhone'y. Nie chodzi jednak o snobizm

Taki tryb generuje chroniczny stres i przepracowanie. Wypalenie zawodowe, mniejsza produktywność, a nawet problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym są tylko kwestią czasu.

Młodzi ludzie nie chcą tracić zdrowia, by zrobić dobre wrażenie na szefie, zdobyć tytuł pracownika miesiąca czy wypełnić większość obowiązków jeszcze w pierwszej połowie tygodnia. Pracujący przedstawiciele generacji Z wolą zadbać o swój dobrostan i bardziej rozsądnie zaplanować tydzień pracy.

Anglosasi nazwali ten trend „Bare Minimum Monday”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza: „absolutne minimum w poniedziałek”. Zamiast pracować od rana na najwyższych obrotach, pracownicy wolą łagodnie wejść w nowy tydzień.

Syndrom poniedziałku: jak sobie z nim radzić?

W ciągu ostatnich trzech lat pojawiło się w kilka trendów, które przyprawiają o ból głowy wielu menedżerów i szefów firm. Mówiono sporo o „wielkiej rezygnacji”, która rozprzestrzeniła się zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych po pandemii, o „cichym odchodzeniu”, czyli wykonywaniu przez pracownika minimum jego obowiązków, a także „gniewnym aplikowaniu” (rage applying), czyli po prostu zmienianiu pracy na lepszą w obliczu narastającej frustracji na dotychczasowym stanowisku.

Można powiedzieć, że „poniedziałek na minimum” to daleki kuzyn „cichego odchodzenia”. Cechami wspólnymi obydwu zjawisk jest mniejsze zaangażowanie ze strony pracownika i odsuwanie od siebie presji ze strony szefa i innych współpracowników.

Warto jednak podkreślić, że w praktykowaniu minimum w poniedziałek nie ma mowy o niewypełnianiu swoich obowiązków. Wbrew komentarzom ze strony menedżerów, nie jest tak, że „Zetkom” nie chce się pracować. Na koniec tygodnia zazwyczaj wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a pracownik dba o to, aby jego szef nie miał mu nic do zarzucenia.

Najmłodsze pokolenia, a zwłaszcza „Zetki”, należą do grona pracowników, którzy – bardziej niż którakolwiek wcześniejsza generacja – dbają o swój psychiczny i fizyczny dobrostan. Nie hołdują idei „życia dla pracy”, która była bliska pokoleniu X, które weszło w dorosłość w latach 90. Dla „Zetek” ważna jest przede wszystkim równowaga i satysfakcja z życia zawodowego.

Przedstawiciele generacji Z wyrastają na najbardziej samoświadome – i wymagające – grono pracowników. Wiedzą, czego chcą, a także czego z pewnością nie chcą. W refleksji nad trybem własnej pracy i identyfikacji najtrudniejszych momentów nie chodzi o miganie się od pracy, ale przede wszystkim o uniknięcie szybkiego wypalenia zawodowego. Paradoksalnie ten podejrzany z punktu widzenia wielu szefów trend może więc wyjść na zdrowie nie tylko samym pracownikom, ale również firmom, które je zatrudniają.

Niedziela wieczór coraz większej grupie ludzi kojarzy się nie z odpoczynkiem, ale z paraliżującym stresem na myśl o zbliżającym się poniedziałku i o liczbie zadań czekających w pracy. Zjawisko, zwane „syndromem poniedziałku”, znane jest na całym świecie i stanowi coraz poważniejszy problem.

Najmłodsze pokolenia pracowników mają dosyć tej sytuacji. Coraz więcej osób z generacji Z nie chce w niedzielny wieczór odczuwać ścisku w żołądku na myśl o powrocie do pracy. Coraz częściej słychać o trendzie, zgodnie z którym pierwszego dnia tygodnia ludzie pracują na najniższych obrotach.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Społeczeństwo
Wielki exodus milionerów z Europy. Dokąd przeprowadzają się najbogatsi?
Społeczeństwo
Dzień pracy, który się nie kończy. Raport ujawnia nowy trend wśród pracowników
Społeczeństwo
Ta branża była obiektem marzeń pracowników. Teraz firmom brakuje rąk do pracy
Społeczeństwo
Uroda pomaga w karierze? Wyniki badania: Polska w światowej czołówce
Społeczeństwo
Nowy sposób na nadmiar bodźców robi karierę w świecie biznesu. Ciemność i cisza