Apele nic nie dały. Bawełna zbierana przez niewolników w Chinach zalewa rynek

Temat niewolniczej pracy na polach bawełny w chińskiej prowincji Xinjiang wzbudził protesty wiosną tego roku i zmusił marki odzieżowe do rezygnacji z chińskiej bawełny. Okazuje się jednak, że temat nie zniknął. Wręcz przeciwnie.

Publikacja: 18.11.2021 13:59

Apele nic nie dały. Bawełna zbierana przez niewolników w Chinach zalewa rynek

Foto: Sze Yin Chan

Raporty o tym, że bawełna z Xinjiangu, prowincji Chin, produkowana jest z wykorzystaniem pracy niewolniczej, wzbudziły poruszenie wiosną tego roku. Wiele marek, między innymi H&M, ogłosiło rezygnację z kupowania chińskiej bawełny. To ściągało na nie gniew konsumentów w Chinach i gwałtowne reakcje władz, które zaczęły utrudniać tym firmom działalność i sprzedaż na gigantycznym rynku chińskim.

Wielcy producenci, tacy jak Inditex czy marki luksusowe, znaleźli się między młotem (oburzeni klienci w Europie i USA) a kowadłem (dotknięci zarzutami klienci w Chinach).  

Czytaj więcej

Wszyscy mamy w szafach ubrania uszyte przez niewolników

Chińska bawełna z Xinjiangu przez pewien czas była gorącym tematem. Sprawa jednak przycichła po kilku tygodniach. Teraz problem powraca. Raport brytyjskich uczonych wykazał, że najbardziej znani producenci odzieży, zupełnie nieświadomie, mogą wykorzystywać bawełnę z Xinjiangu. Wiele z tych marek obecnych jest na polskim rynku.

Bawełna w Xinjiangu: niemal w każdym sklepie?

Zespół analityków z Sheffield Hallam University pod przewodnictwem zajmującej się prawami człowieka profesor Laury Murphy przeanalizował  łańcuchy dostaw bawełny z Xinjiangu do fabryk produkujących ubrania. Do analiz wykorzystano ogólnodostępne dane, choć dotarcie do nich wymagało sporo czasu i wytrwałości.

Przeanalizowano też zeznania ponad 500 świadków – ofiar represji w XInjiangu, a także ich rodzin. Zgodnie z ich relacjami, represje (między innymi przymusowe sterylizacje, więzienie ludzi bez wyroków sądowych czy umieszczanie rdzennych Ujgurów w obozach pracy) wiąże się z niewolniczą pracą w fabrykach bawełny – i nadal trwa.

Z analiz badaczy z Sheffield Hallam University wynika, że marki odzieżowe mogą nie być świadome, że sprzedają produkty wykonane z bawełny z Xinjiangu. Autorzy raportu wykazali bowiem, że zanim ubranie trafi do sklepu, w wieloetapowym procesie produkcji i dystrybucji ginie informacja o pochodzeniu bawełny wykorzystywanej do produkcji ubrań.

W raporcie wymienianych jest wiele marek: między innymi Calvin Klein, Ralph Lauren, Lacoste, Tommy Hilfiger, Michael Kors, Calzedonia, Levi’s, Decathlon, Carrefour czy Tesco.

Do grona firm, do których – świadomie lub nieświadomie – trafia bawełna z Xinjiangu, należą nawet Nike i H&M, które oficjalnie ogłosiły odcięcie się od dostaw z tego regionu, a także Patagonia – marka deklarująca zrównoważony i etyczny sposób pozyskiwania surowców na swoje ubrania.

Bawełna z Xinjiangu zalewa światowe rynki

Ujgurzy to rdzenna muzułmańska mniejszość pochodzenia tureckiego, zamieszkująca Ujgurski Region Autonomiczny Xinjiang będący częścią ChRL. Stamtąd pochodzi około 85 procent chińskiej bawełny. Przypuszcza się, że różnego rodzaju represje i system niewolniczej pracy funkcjonuje w Xinjiangu od wielu lat. Problem dotyczy prawie dwóch milionów Ujgurów.

Pierwsze doniesienia o niewolniczej pracy Ujgurów i innych mniejszości etnicznych w fabrykach bawełny w Xinjiang pojawiły się w zachodnich mediach pod koniec 2018 roku. Od tamtej pory szereg marek odzieżowych zrezygnowało z kupowania bawełny z XInjiangu.

Wiosną 2021 roku zadeklarowały to między innymi H&M, Nike, a także Hugo Boss. Jeszcze w 2020 roku rząd USA nałożył sankcje na bawełnę z Xinjiangu. Amerykańscy producenci i dystrybutorzy bawełny musieli też udowodniać, że bawełna, którą wykorzystują, nie pochodzi z tego regionu.

Niestety, nie wszystkie marki z branży mody jasno zadeklarowały bojkot ujgurskiej bawełny. Dotyczy to chociażby Inditeksu – odzieżowego giganta i właściciela Zary – najbardziej popularnej marki modowej w Europie i na świecie. Z kolei niektóre azjatyckie marki jak koreańska Fila czy japońskie Muji jasno poinformowały, że nie zrezygnują z korzystania z bawełny z Xinjiangu.

Autorzy raportu wyrazili nadzieję, że ich badanie pomoże prawodawcom i inwestorom działać w taki sposób, aby konsumenci nie kupowali nieświadomie bawełnianych ubrań, na które nigdy by się nie zdecydowali – gdyby tylko wiedzieli, jakie jest ich pochodzenie.

Raporty o tym, że bawełna z Xinjiangu, prowincji Chin, produkowana jest z wykorzystaniem pracy niewolniczej, wzbudziły poruszenie wiosną tego roku. Wiele marek, między innymi H&M, ogłosiło rezygnację z kupowania chińskiej bawełny. To ściągało na nie gniew konsumentów w Chinach i gwałtowne reakcje władz, które zaczęły utrudniać tym firmom działalność i sprzedaż na gigantycznym rynku chińskim.

Wielcy producenci, tacy jak Inditex czy marki luksusowe, znaleźli się między młotem (oburzeni klienci w Europie i USA) a kowadłem (dotknięci zarzutami klienci w Chinach).  

Pozostało 86% artykułu
Moda
Sukcesja w imperium Giorgio Armaniego. Projektant ujawnił, jakie będą losy firmy
Moda
Nadchodzi powolna śmierć trendów? Producenci ubrań mają problem z generacją Z
Moda
Król „cichego luksusu” kwitnie w czasach kryzysu. Doskonałe wyniki
Moda
Marki luksusowe tracą cierpliwość do Rosji. „Po co utrzymywać puste butiki?”
Moda
Rekordowy wzrost rynku odzieży używanej. To nie tylko kwestia niższych cen