Raporty o tym, że bawełna z Xinjiangu, prowincji Chin, produkowana jest z wykorzystaniem pracy niewolniczej, wzbudziły poruszenie wiosną tego roku. Wiele marek, między innymi H&M, ogłosiło rezygnację z kupowania chińskiej bawełny. To ściągało na nie gniew konsumentów w Chinach i gwałtowne reakcje władz, które zaczęły utrudniać tym firmom działalność i sprzedaż na gigantycznym rynku chińskim.
Wielcy producenci, tacy jak Inditex czy marki luksusowe, znaleźli się między młotem (oburzeni klienci w Europie i USA) a kowadłem (dotknięci zarzutami klienci w Chinach).
Czytaj więcej
Chiński bojkot międzynarodowych producentów odzieży odmawiających kupowania bawełny z chińskiego regionu Xinjiang, w którym łamane są prawa człowieka, odsłonił prawdę, której większość z nas nie chce słyszeć. „Nieetyczna bawełna” jest problemem niemal całego rynku mody – i kryje się w szafie niemal każdego i każdej z nas. Liczby nie kłamią.
Chińska bawełna z Xinjiangu przez pewien czas była gorącym tematem. Sprawa jednak przycichła po kilku tygodniach. Teraz problem powraca. Raport brytyjskich uczonych wykazał, że najbardziej znani producenci odzieży, zupełnie nieświadomie, mogą wykorzystywać bawełnę z Xinjiangu. Wiele z tych marek obecnych jest na polskim rynku.
Bawełna w Xinjiangu: niemal w każdym sklepie?
Zespół analityków z Sheffield Hallam University pod przewodnictwem zajmującej się prawami człowieka profesor Laury Murphy przeanalizował łańcuchy dostaw bawełny z Xinjiangu do fabryk produkujących ubrania. Do analiz wykorzystano ogólnodostępne dane, choć dotarcie do nich wymagało sporo czasu i wytrwałości.