Natalia Malarska: nie chcemy już mieszkać w sterylnych wnętrzach

Coraz rzadziej zdarza się, że klienci dobierają rzeczy do domu tak, żeby mieli co pokazać znajomym na kolacji. Pojmowanie bogactwa w Polsce się zmienia – mówi Natalia Malarska, projektantka wnętrz, właścicielka warszawskiej pracowni La Folie Studio.

Publikacja: 12.10.2022 12:28

Natalia Malarska

Natalia Malarska

Foto: Materiały prasowe

Eklektyzm stał się dyżurnym hasłem w projektowaniu wnętrz. Spróbujmy je rozszyfrować. Co kryje się za tym pojęciem?

Natalia Malarska: Eklektyzm rzeczywiście jest teraz hasłem–wytrychem, bo nagle wszystko stało się eklektyczne. Dla mnie to pojęcie oznacza łączenie elementów, które pozornie do siebie nie pasują, ale wspólnie dają ciekawy efekt. To na przykład zestawienie klasyki z odrobiną nowoczesności, takie połączenia sprawiają, że czujemy się swobodnie we wnętrzach. Dają też swobodę wyboru i dobierania elementów wystroju. Podróżujemy, zbieramy dzieła sztuki – a potem wypełniamy wnętrza, w których mieszkamy przedmiotami, które są nam bliskie. Projektuję bardzo klasycznie, ale robię to z myślą o osobach, które będą mieszkać w tworzonych przeze mnie wnętrzach. Moje projekty zawsze muszą być skrojone pod konkretnego człowieka.

We wnętrzach spędzamy coraz więcej czasu, zaczęliśmy więc zwracać uwagę na to, jak mieszkamy i jakimi przedmiotami się otaczamy.

NM: Projektuję tak, żeby można było zachować delikatny nieład, żeby wnętrza nie pozostawały sterylne. Nie chcemy domów czy mieszkań, w których postawienie filiżanki kawy w niewłaściwym miejscu zaburza minimalistyczny ład. W pandemii jeszcze mocniej zapragnęliśmy czuć się dobrze we wnętrzach, w których mieszkamy. Ta potrzeba pozostaje aktualna, dlatego coraz częściej słyszę od klientów prośby o wydzielenie w domu gabinetu do pracy, bo nie chcemy wracać do biur w takim wymiarze jak przed pandemią.

Materiały prasowe

Pracuje pani na rynku polskim i brytyjskim. Czy polskie potrzeby, jeśli chodzi o design wnętrz, są inne niż brytyjskie?

NM: W Polsce ludzie wciąż poznają klasykę. Nadal zdarza się, że zamożni klienci chcą dobierać przedmioty do domu tak, żeby mieli co pokazać znajomym, których zaproszą na kolację. Od tego jednak się odchodzi i jest to w zgodzie z tym, jak zmienia się w Polsce pojmowanie bogactwa. Coraz częściej można spotkać wnętrza eleganckie, przytulne, ale nie ociekające złotem.

Zamożność przejawia się w dopracowanych detalach. Ładne rzeczy są drogie, ta zasada pozostaje aktualna, ale coraz rzadziej Polacy mają potrzebę robienia czegoś na pokaz. Wystarcza im świadomość, że mają w domu coś pięknego.

Natalia Malarska

W Wielkiej Brytanii, gdzie uczyłam się projektowania, nigdy na dobre nie zagościła minimalistyczna sterylność wnętrz, która była bardzo popularna w Polsce. My też stopniowo przekonujemy się do wnętrz mniej minimalistycznych. Podróżujemy, obserwujemy – i uczymy się, odkrywamy zalety wygodnej i bardziej swobodnej klasyki.

Materiały prasowe

Co się stało z minimalizmem? Zimny i oszczędny styl długo wyznaczał kanon projektowania wnętrz w Polsce.

NM: Rzeczywiście – mieliśmy w Polsce modę na styl industrialny. Nigdy mi to nie odpowiadało, ale wiem, że wiele osób nadal ceni minimalistyczny chłód. Mam wrażenie, że jest postrzegany przez nich jako rodzaj wyluzowanej elegancji. Ja projektuję tak, jak sama chciałabym mieszkać, a na co dzień tworzę wokół siebie delikatny nieład. Minimalizm zawsze wydawał mi się obcy i nieco sztuczny.

Zdefiniujmy pani styl.

NM: Jestem zakochana w klasyce francuskiej i brytyjskiej. Projektowania uczyłam się w Londynie, więc przesiąkłam tym stylem. Wierzę w ponadczasowość, nie przepadam za trendami – przychodzą i odchodzą, przykładem mogą być modne obecnie terazzo czy heksagony. Chcę projektować tak, by za 10 czy 20 lat moi klienci nadal mogli czuć się dobrze w stworzonych przeze mnie wnętrzach.

Jak patrzy pani z perspektywy czasu na zrealizowane już projekty?

NM: Uważam, że mieszkania, które wychodzą spod mojej ręki, się nie starzeją. Kiedy oglądam je po latach, mam poczucie, że zrobiłabym wszystko tak samo. Być może użyłabym nieco innego koloru farby, ale resztę pozostawiłabym bez zmian. Tak powinno być, bo nie kupujemy domów czy mieszkań na 3 lata tylko na 10, 20, albo dużej. Nie twierdzę jednak, że tylko wnętrza klasyczne wytrzymują próbę czasu. Czasami wnętrze może być trochę minimalistyczne, a mimo to mieć ducha klasyki.

Nie trzeba też ogromnej liczby przedmiotów, żeby stworzyć klasyczne wnętrze. Bardziej liczy się to, jakie są to przedmioty.

Natalia Malarska

Bardzo dużo czasu poświęcam na poszukiwanie detali do projektowanych przeze mnie wnętrz. Tego zadania nie mogę niestety powierzyć moim pracownikom. To jedno z wyzwań w tym zawodzie – bardzo trudno jest delegować pracę.

Materiały prasowe

Wspomniała pani, że ładne rzeczy są drogie – ale ładne rzeczy są też stare. Poszukiwanie vintage’owych akcesoriów do domu stało się światowym trendem. Pragniemy otaczać się stylowymi przedmiotami z historią.

NM: Uwielbiam stare przedmioty, nie jestem w stanie przejść obojętnie obok pchlich targów. Z przyjemnością wplatam rodzinne pamiątki we wnętrza, które projektuję dla moich klientów. Mamy w tej chwili ogromną modę na vintage. Do tego stopnia, że czasami przychodzą do mnie klienci, którzy mówią, że chcieliby mieć vintage w mieszkaniu, po czym zaczynają upychanie starych mebli w projektowanych przeze mnie wnętrzach. Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem są drobne elementy, które uzupełniają wnętrza, a nie dominują w przestrzeni. Staram się nie tworzyć mieszkań czy domów, które będą wyglądać jak sklep z antykami. Do tego vintage’owe meble z PRL-u bywają ciekawe, ale już się trochę opatrzyły, a niestety antyki czy meble modernistyczne kosztują duże pieniądze, bo są poszukiwane przez klientów na całym świecie.

Zajmuje się też pani projektowaniem mieszkań, które mają być inwestycją. To innego typu wnętrza, powstają z myślą o zarobku, a ich przyszły użytkownik pozostaje niewiadomą dla projektanta. Jak podchodzi pani do takich projektów?

NM: Zawsze projektuję tak, jakbym robiła to dla siebie. W mieszkania na sprzedaż inwestuję więcej czasu i pieniędzy, bo uważam, że taki wydatek mi się zwróci. Nie zakładam, że takie mieszkanie spodoba się 50 klientom. Wiem natomiast, że przyjdzie ta właściwa osoba, której przypadnie do gustu mój projekt. Takie myślenie to niekoniecznie standard na rynku „flipów”, choć widać, że myślenie inwestorów stopniowo ulega zmianie, a tych, którzy projektują powtarzalne mieszkania na sprzedaż idąc na łatwiznę, wykorzystując na przykład modne obecnie lamele, jest coraz mniej.

Materiały prasowe

W modzie często podążamy za trendami. W projektowaniu wnętrz też zdarza się takie myślenie stadne? Jak projektant może przekonać klienta, że jego wizja jest lepsza od pomysłów, które klient wypatrzył w magazynach wnętrzarskich?  

NM: Zazwyczaj trafiają do mnie klienci, którzy wiedzą, jak projektuję. Mają świadomość, że jeśli marzą im się nowoczesne wnętrza, powinni poszukać innego projektanta. Nie jestem jednak radykalna w swoich poglądach. Szanuję wolę klientów, bo ostatecznie przychodzą oni do mnie po usługę i płacą za to, by otrzymać coś, z czego będą zadowoleni. Podsuwam klientom różne rozwiązania i pomysły z wiarą, że możliwe jest połączenie ich potrzeb z moim stylem. Na początek zazwyczaj słyszę od klientów: podoba mi się to i to. Wtedy odpowiadam: dobrze, ale może moglibyśmy rozważyć też inne rozwiązania? Uważnie słucham klientów, ale też mówię im wprost: znam się na tym, to moja praca. Zazwyczaj udaje mi się przekonać ludzi, że mogę zaproponować im coś, czego sami nie byliby w stanie wymyślić.

Eklektyzm stał się dyżurnym hasłem w projektowaniu wnętrz. Spróbujmy je rozszyfrować. Co kryje się za tym pojęciem?

Natalia Malarska: Eklektyzm rzeczywiście jest teraz hasłem–wytrychem, bo nagle wszystko stało się eklektyczne. Dla mnie to pojęcie oznacza łączenie elementów, które pozornie do siebie nie pasują, ale wspólnie dają ciekawy efekt. To na przykład zestawienie klasyki z odrobiną nowoczesności, takie połączenia sprawiają, że czujemy się swobodnie we wnętrzach. Dają też swobodę wyboru i dobierania elementów wystroju. Podróżujemy, zbieramy dzieła sztuki – a potem wypełniamy wnętrza, w których mieszkamy przedmiotami, które są nam bliskie. Projektuję bardzo klasycznie, ale robię to z myślą o osobach, które będą mieszkać w tworzonych przeze mnie wnętrzach. Moje projekty zawsze muszą być skrojone pod konkretnego człowieka.

Pozostało 88% artykułu
Ludzie
Franz von Holzhausen: wizjoner, który unika mediów. Szara eminencja w Tesli
Ludzie
AVA: marka kosmetyczna, która powstała z zamiłowania do natury
Ludzie
„Diuna” zrobiła z niego megagwiazdę. Timothée Chalamet: aktor, który łamie zasdy
Ludzie
Nowi ulubieńcy Ameryki. Syn George'a Sorosa niespodziewanie stał się gwiazdą
Ludzie
Projektantka mody zatrudni sztuczną inteligencję. Ma przejąć jej obowiązki