Badania pokazują, że w Polsce zjawisko sukcesji w firmach rodzinnych dopiero przed nami. Ponad połowa polskich firm rodzinnych jest nadal zarządzana przez pierwsze pokolenie, czyli założycieli biznesu. To znacznie powyżej średniej światowej. Z czego wynika to „opóźnienie”?
Adrianna Lewandowska: Pracujemy z rodzinami nie tylko w Polsce, ale też w Europie Środkowo-Wschodniej i mogę się pokusić o odpowiedź opartą na naszych doświadczeniach. Opóźnienie sukcesji, zwłaszcza w wymiarze oddawania „władzy”, można wiązać z kilkoma kluczowymi zjawiskami, z których jednym z najważniejszych jest tzw. „syndrom założyciela". Twórcy firm, szczególnie w naszej części świata, często mają silną, autorytarną osobowość, która jest wynikiem trudnych warunków, w których zaczynali działalność. Często mają przekonanie, że tylko oni dysponują doświadczeniem, by poradzić sobie z kolejnymi wyzwaniami. Właściciele, którzy zdobyli swoją pozycję dzięki własnym wysiłkom, często trudno znoszą perspektywę dzielenia się odpowiedzialnością. Zazwyczaj to nie jest kwestia pieniędzy, ale sprawa prestiżu, autorytetu.
Czy młode pokolenie w Polsce jest przygotowane do przejmowania sterów w firmach rodziców? Założyciele dobrze odrobili pracę domową?
AL: Często spotykam się z uproszczonym myśleniem o „bananowych dzieciach” polskich milionerów. Pewnie tacy też są. Jednak w prowadzonym przez moją koleżankę, Agatę Szymczak, programie edukacyjnym Akademia Sukcesora, spotykamy ludzi doskonale wykształconych, znających języki obce i technologie. To osoby, które mają doświadczenie zdobyte za granicą i są bardziej otwarci na kontakty i budowanie relacji. Jednak bez silnego wsparcia i formalnego przekazania władzy, młodzi liderzy mogą czuć się niepewnie i odczuwać brak autorytetu w oczach zespołu.
Doktor Adrianna Lewandowska.