W Arabii Saudyjskiej powstaje The Line – jedno z najbardziej kontrowersyjnych założeń urbanistycznych na świecie. Megamiasto, które ma mieć formę obiektu o długości 170 kilometrów i wysokości 500 metrów, powoli wyrasta na saudyjskiej pustyni. Jego projektanci zapowiadają, że The Line będzie przełomem w myśleniu o tym, jak powinno być zorganizowane życie w nowoczesnym mieście przyjaznym mieszkańcom, ale ich projekt budzi też kontrowersje i ostre spory. O tym, jak będzie zorganizowane życie w saudyjskim megalopolis, opowiada Denis Hickey stojący na czele projektu Neom, którego częścią jest The Line.
The Line: metropolia bez samochodów
The Line, czyli futurystyczne, długie na 170 kilometrów i wysokie na 500 metrów megalopolis nad Morzem Czerwonym, powoli nabiera kształtu. Gigantyczny projekt ma już fundamenty, nadal jednak trudno wyobrazić sobie, jak będzie wyglądało życie ludzi, którzy kiedyś zdecydują się w nim zamieszkać. Szz na ten temat podzielił się prezes projektu Neom, Denis Hickey. Jego opis cytuje portal Saudi Gazette.
The Line, którego budowa jak dotąd pochłonęła już 50 miliardów dolarów, będzie swego rodzaju kanionem, wewnątrz którego znajdzie się sześciopoziomowa sieć wertykalnych i horyzontalnych tras, po których będą poruszali się mieszkańcy. W megalopolis nie będzie też ulic w tradycyjnym rozumieniu, a cały transport będzie odbywał się bez udziału samochodów.
Czytaj więcej
Alpejskie kurorty w Szwajcarii stają się coraz bardziej luksusowe. Choć według wielu palmę pierwszeństwa pod tym względem wciąż dzierży francuskie Courchevel, to szwajcarskie ośrodki błyskawicznie nadrabiają dystans. Szczególnie jeden z nich – Sankt Moritz. Co stanowi o sile przyciągania tej alpejskiej stacji narciarskiej?
„Po wyjściu z domu wszystko będzie w bezpośrednim sąsiedztwie: szkoły, restauracje, miejsca pracy, szpitale i rozrywka. By się do nich dostać, całkowicie niepotrzebne będą samochody. Nie chodzi jedynie o zaprojektowanie miasta, które będzie kompaktowe. Chodzi o stworzenie miasta, które na pierwszym miejscu stawia dobrostan mieszkańców, a nie ruch samochodowy” – mówi Hickey.